Interesują mnie takie ciekawostki, do lata daleko, ale będę miała to na uwadze.
Krzysia na razie nie ruszamy, wbrew moim obawom, zmiana na uchu nie jest nowotworem, to pozostałość tych ran, które Krzyś sobie narobił, rozdrapując uszy. Wtedy, te dwa pierwsze razy, nowotwór urósł błyskawicznie, teraz na szczęście tak nie jest.
Kupiłam betaglukan, muszę jeszcze pożyczyć moździerz to sproszkowywania, na razie z zylexisem poczekam.
Kłopot był z Kotą, moją pierworodną, mieszkającą od 7 lat, od kiedy się wyprowadziłam, z moimi rodzicami i siostrą. Pisałam, że we wrześniu, po tym, jak zaczęła kuleć, wetka, bardzo polecana, stwierdziła zwyrodnienia kręgosłupa. W sobotę Kota znów zaczęła utykać, widziałam to, straszny widok, nie chciała w ogóle wstać, a jak już wstała, kuśtykała na 3 łapkach, odmawiała też jedzenia, a zwykle z tym nie ma problemu. Mama z siostrą zawiozły ją na dyżur do Kliniki, żeby choć dali przeciwbólowy. Czekały ponad półtorej godziny, nikt się nimi nie zainteresował. Mama musiała kłócić się z młodymi ludźmi z yorkiem, którzy chcieli wejść bez kolejki. Lekarz nawet na Kotę nie spojrzał, nie spojrzał na zdjęcie, nakrzyczał, że z czymś takim na ortopedię, a nie na dyżur. Hmmm, może być pewny, ze gdyby nie moment, sobota późnym popołudniem, na pewno by go nie zaszczyciły wizytą

Zrobił z łaski zastrzyk przeciwbólowy i wyprosił. Do tej pory jesteśmy w szoku, szkoda, że obie nie pamiętają nazwiska. Ja wiem, że biało-bury kot to nie york z kokardką, ale... To oczywiście ironia.
Wczoraj jeździliśmy do naszego weta z Krzysiem, zabraliśmy Kotę. Jak się po cichu domyślałam, żadnych zwyrodnień nie ma. Dr Rafał Stwierdził uraz łokcia, co potwierdził nowym zdjęciem. Wdrożył leczenie.
Aż nie chce mi się komentować całej sytuacji.
W niedzielę, 1 listopada, przeżyłam bliskie spotkanie trzeciego stopnia. Do moich ukochanych dziczków przyszedł lis. Piękny, stał półtora metra ode mnie. Koty się bały, rozpierzchły się, ja próbowałam lisa przegonić. Coraz więcej się mówi o lisach w Lublinie, podobno pozwalają sobie na coraz więcej. Nie bałam się, ale nie mogę dokarmiać lisów czy psów, bo i takie tam się zdarzają, nie stać mnie na to. Moje koty mają się najeść, na tym tylko mi zależy. Cała ta sytuacja mnie przytłacza
