od trzech tygodni
(albo i lepiej) hikora mi truje:
- napisz coś na bloga!
- no kiedy coś napiszesz?
- zaczęłaś już coś pisać?no a ja nie wim co mam napisać
no bo co tu pisać?
- o tym, że jestem zmęczona ciągłą pogonią za kassą?
- o tym, że mam jeszcze w
Tropie 4ooo,oo tys. długu
(to za 42 koty->38 wyadoptowanych z Lecznicy+4 umarły)?
- o tym, że boję się odbierać telefonu, bo nie wiem co mnie czeka?
- o tym, że powoli tracę cierpliwośc do dzwoniących?
a... właśnie może o tym napiszę
TakieTamSobieMałeMarzenieja bardzo cierpliwa jestem - to od pracy z małolatami tak mam
i zawsze tłumaczę od początku, powoli i blisko krawężnika
dzwoniącym o pomoc też
ale nie wszyscy chcą zrozumieć, że:
- nie zawsze od razu mam czas lecieć i łapać
- nie mam nieograniczonych możliwości i nie jestem w stanie zabrać wszystkich kociaków
- a jeśli już mogę umieścić jakieś malce w
Lecznicy, to to kosztuje
taka sobie przykładowa rozmowa:
Pani zobaczyła na swoim podwórku dwa chore kociaki
-
a ile mają? - pytam
-
a pewnie ze trzy tygodnie, same już jedzą- w odpowiedzi słyszę
no to tłumaczę powoli i blisko krawężnika, że nie mogą tyle mieć, bo kiedy zaczynają same jeść, to mogą już mieć ok. 5 tyg.
bo takie co mają trzy tygodnie, to się ledwo graśkają i pary, to wystarcza im tylko na to, co by się do cycka doczołgać
-
acha - słyszę
no i zaczynamy rozmawiać
mówię
Pani, że:
-
mogę je umieścić w Lecznicy, ale to kosztuje, a ani ja, ani Fundacja nie mamy już kassy, więc może Pani by pomogła-
no ona nie może, bo karmi koty - słyszę w odpowiedzi
proszę
Panią o złapanie kontaktu z
Karmicielem (wszak jest na miejscu), bo głodne muszą być przed łapaniem
-
no ona nie może, bo pracujeproponuję
Pani, co by się skontaktowała z innymi łódzkimi
Fundacjami-
no ona nie może, bo nie ma czasu na pisanie i dzwonieniedobrze, że w majtkach miałam mocną gumkę...
(jeszcze tego samego dnia dowiedziałam się od NN, że próbowałam wyłudzić od Pani 1ooo,oo zł...)niestety w przeważającej ilości przypadków tak właśnie wygląda rozmowa
a ja bardzo lubię łapać koty, tylko trzeba mi trochę pomóc
(nawet wtedy kiedy muszę wstać o 3:oo na ranem i jechać za 5o,oo zł. do LokomotywowniNaKońcuŚwiata)bardzo lubię przegrzebywać piwnice i komórki w poszukiwaniu maluchów
serio, serio
lubię tę adrenalinę kiedy patrzę na klatkę i kota - wejdze, nie wejdzie
lubię tę adrenalinę kiedy ostrożnie odstawiam ostatnią deskę i szykuję się do skoku na malca
a kiedy wyczołguję się z komórki z kociakiem w cyckach, cała utytłana jakimś stuletnim syfem i śmierdząca kocurzymi szczynami, jestem autentycznie szczęśliwa!
no qrwa, po prostu to lubię!
ale wiem też, że wszystkiego nie uratuję
nie ma takiej opcji
i to jest bardzo dołujące
bardzo dołujące są takie teksty, które poruszją moją
(naszą - łapiących znaczy) wyobraźnię
teksty, którymi beztrosko zalewają nas proszący i pomoc
albo takie niewinne
(w ich mniemaniu) kłamstewka dotyczące wieku kociaków
a potem, z miną niewinątka, tłumaczenie się -
przecież inaczej by Pani nie przyjechała, a one nie mogą tu zostać!no tak, a my to możemy zostać z np. czwórką 4 mcznych dzikusów, które nie wiadomo kiedy
(i czy w ogóle) się oswoją?
bo my
Fundacja jesteśmy i mamy obowiązek
bo my musimy
a
Oni (dzwoniący, znaczy) nic nie muszą, bo to nie ich koty
więc taką małą prośbę do wszystkich do nas dzwoniących mam:
Nie traktujcie nas jak instytucji!
Miejcie dla nas trochę więcej cierpliwości, bo po któreś tam takiej jak w/w rozmowie, tracimy cierpliwość!
Przekazujcie nam prawdziwy stan rzeczy, bo prawda zawsze wyjdzie na jaw i wtedy się wkurzamy.
Zawsze jakoś można się dogadać.
Zarówno Wy jak i my chcemy dla kotów tego samego i tylko współpraca może doprowadzić nas do celu!TakieTamSobieMałeMarzenie---
a jeśli ktoś coś, to będę bardzo wdzięczna
Fundacja For Animals-Łódź
40-384 Katowice, 11go Listopada 4
nr konta 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
z dopiskiem - koty Ewy---
