dorcia44 pisze:Słupku co się działo że tak długo Was nie było.
Rozpieszczałam Kumiczkę.
A tak na poważnie - w skrócie: ogarnęłam dwie przeprowadzki w tym jedną po generalnym remoncie (Mamy, bo po śmierci Taty została sama w dość odległej nielubianej dzielnicy Gdańska - teraz jest bliżej nas i na osiedlu gdyńskim, na którym mieszka większośc naszej rodziny, i naszą, czyli moją, siostry i naszego stadka - to ta z generalnym remontem). Od stycznia trochę nam Mama sypnęła zdrowotnie, z tym, że nie jest to związane z tym, że nie przesadza się starych drzew, a z regeneracją organizmu po walce z chorobą Taty. No a poza tym - rozpieszczałam Kumiczka. Ostatnio Kumisi powiedziałam: "Córeczko, Ty się módl, żebym ja Ciebie przeżyła, bo nikt nie będzie miał tyle czasu, ochoty i cierpliwości, żeby się Tobą tak zajmować, jak ja."
Walczymy z nawracającym ocznym gronkowcem, poję "na żądanie" ze strzykawki, karmię z ręki, czeszę, myję oczy "na żądanie", tulę "na żądanie"... Dobrze, że na rencie jestem i czas głównie w domu, na łóżku spędzam, bo Kumiś jest wielce absorbująca. I przekochana. Jestem z siebie dumna, bo po dwóch latach (równo w sierpniu) wyszły wreszcie bardzo przyzwoite wyniki krwi - morfologia i biochemia. Zregenerowaliśmy wątrobę! Nerki w porządku! Ufff... Jonogram nie jest najlepszy, bo Kumiko ma za... dużo. Kilku ważnych pierwiastków w ma za dużo, ale to też ogarniemy. Waży prawie 4 kilogramy - tucz ręczny przynosi efekty i jest cudowną kotką. Nie lubi być na rękach, nie przychodzi na kolana, ale kładzie się na swojej poduszce obok mojej i wywala brzusio do kochania albo podstawia główkę i żąda, żeby już i natychmiast "robić nos", czyli jednym palcem głaskać wgłębienie między czółkiem i lusterkiem noska. Chyba jej się lepiej oddycha. Tyle w skrócie.