Przy dzisiejszej obsłudze kolejna z tych czarnych podlotek wlazła mi na ręce mrucząc.
mam moment na 4 literach, to napiszę co mam na myśli pisząc o kiepskim karmieniu.
STADA 1 i 2 (w zasadzie dzikie/półdzikie, aczkolwiek buraska w klatce mruczy)
jedna pani karmi "swoje" 3 koty (tzn. na swojej działce) tackami winstona. I te 3 koty mają wikt codziennie i stosunkowo przyzwoity.
druga pani karmi wątróbką. na oko powiedzmy niecały kilogram. co kilka dni. korzystają z tego powyższe 3 koty oraz około 6 kolejnych.
i podobno jeszcze jedna pani karmi, ale jakoś mało regularnie również.
STADO 3 (jeden naręczny, reszta półdzika)
codziennie, nawet zimą. "bardzo porządne puszki i mleko. te puszki to najsensowniej psie kupować, bo 4 złote za 1,2 kg wychodzi. a koty to lubią"
STADO 4
makaron, z dodatkiem puszek, o ile karmicielka stada 3 owe puszki przyniesie. na oko 3/4 makaronu, reszta to owe wspaniałe puszki.
To właśnie te miziaki. 7 sztuk dorosłych/podlotków i najnowsze kocięta, na oko ok. 6 tyg. wczoraj pierwszy raz wyprowadzone. karmiciel przerażony ilością, już tamtych nie był w stanie wykarmić. człowiek dla kotów po prostu cudowny, bardzo ciepły i troskliwy. ale nieco zagubiony w rzeczywistości, stracił panowanie nad losem.
To na pewno nie są wszystkie koty. Widziałam jeszcze miot kociąt od jednej kotki, widziałam inną karmiącą (ale nie wiadomo gdzie). Na pewno nie wszystkie są wyłapane. Żeby było łatwiej - prawie wszystkie są czarne, zwłaszcza w rejonie 1 i 2. Z tym, że nie ujawnili się już żadni stali karmiciele. Co oczywiście wcale nie oznacza, że ich nie ma. Mogli nas nie zauważyć albo mogą nas nie chcieć zauważyć
A teraz wisienka na torcie. Tuż obok jest drugi kompleks działek. I tam podobno jest pani "która ma tych kotów ze 30". Skoro ma ich tyle to jakoś nie sądzę, by była zwolenniczką sterylizacji... Trochę mnie to przerasta.