Szalony Kot pisze:Wyłapywanie kotow wolnozyjacych nie jest karalne, jesli po rekonwalescencji odstawia sie je z powrotem. Ba, kontrola rozrodu kotow wolnozyjacych należy do obowiązków karmicieli i za zaniedbanie tego można utracić uprawnienia karmiciela (czyli karma od gminy i leczenie na jej koszt).
Ciekawi mnie, gdzie mieszkasz, ze kotow nie znakuje sie jak na całym świecie i nikt nie sterylizuje kotow wolnozyjacych oraz ma tak niska świadomość obowiązków karmiciela...
Piszac wyłapywanie. Mialam na myśli to, ze wylapuje się dzikie koty, na leczenie, kocieta np. a potem zamyka w ciemnej piwnicy w klatce i z rozpacza szuka DT na tym forum, bo kotki dluzej nie mogą tam być. Chociaz koty już zdrowe i maja matke. Zostaly zabrane matce. Mogly by wrocic do matki. Albo wylapuje się kotka na leczenie i uznaje, ze jest proludzki, po leczeniu nie wypuszcza w mejsce bytu tylko z rozpacza szuka DT a potem DS.
Nie napisałam, ze wolnozyjacych się nie sterylizuje, tylko nie wylapuje po to, żeby trzymać w piwnicach, a potem udomawiać i oddawać do adopcji. Jeśli sa przesłanki do adopcji bo kot nie poradzi sobie już na wolności z jakiś powodow, to rzeczywiście ( ale to ze jest proludzki, lubi być czasami głaskany, czy nie boi się podejść do czlowieka nie jest powodem żeby go wiezic) to do domu wychodzacego. Ale wy takich nie szukacie. Wy szukacie niewychodzących i kot cierpi. Ekosystem cierpi. Wlasciciel często nieswiadom przeszlosci kota cierpi, bo kot siedzi pod drzwiami i urzadza koncerty. Sasiedzi go przeklinają. W końcu kot ucieka przy 1 nadarzajacej się okazji i boi się wrocic do domu zeby go ponownie nie zamknęli.
Z Ebląga i jak zyje nie widzialam kota z takim oznakowaniem. Nie slyszalam o takich praktykach. A troche zyje.
A co do tego, ze glupi wet otwiera wysterylizowanego kota to brak slow. Rozumiem. Podal narkozę. Ogolil. Ale otworzyl ?
Nie zauwazyl ? Do takiego weta w zyciu z rzadnym zwierzakiem bym już nie poszla.
Nie karmie kotow. Nie lapie na sterylki. Kupuje tylko karme dla Pani, która dokarmia - Pani nie zna sie na komputerach i skladach karm, ale ma wielkie serce. Co nie znaczy, ze nie zdarzyło mi się znaleźć kota czy kocika, w potrzebie i wspolpracowac ze schronem żeby mu pomoc.
Kot, którego mam, tez miał isc do dalszej adopcji, nie wzielam go dla siebie. Nie pojdzie. Zostanie ze mną. Jest agresywny w stosunku do ludzi. Nie wiadomo kiedy ugryzie. Bez syków, ostrzegania. Prawie po roku dopiero pozwolil się czasami poglaskac. Sam wskoczyl na kolana. Wczesniej od razu zeby i pazury. Co nie znaczy, ze za 5 minow jak będę szla nie skoczy i nie ugryzie. Kotow się boi. Wystarczy żeby kot sykną, on już siedzi schowany za lodowka, czy gdziekolwiek na swoim własnym terenie. Nigdy kota nie zaatakuje. Probowalam go socjalizować i aranzowalam spotkania z kotami. Myslalam, ze jak ktoregos ugryzie i dostanie lapa po paszczy, albo pięknym za nadobne to może zrozumie, ze to nie fajne. Ale jemu syk kota starczy żeby zwiac i ukryc się tak ze kot go nie dopadnie. Wszystkiego się boi. Wystarczy, ze szybciej wstane z fotela już zwiewa jak szalony demolując wszystko po drodze. Pracuje nad nim od roku, jest coraz lepiej. Nie mam malych dzieci, innych zwierzat, ale za to dużo cierpliwości do tego futra, to mogę sobie na to pozwolić. Agresywnosc i niezrozumialy strach to jedyny z nim problem, poza tym jest dobrze ulozonym, rozumnym, Inteligentnym (sam potrarfi otworzyć lodowke, czy odsunąć szafke, bo blokuje drzwi do balkonu), a chwilami nawet grzecznym kotkiem kaskaderem

Majeczko wracaj
