ech
Od wczoraj wieczora maly koteczek jest u mnie w domu, z czego ciesze sie ogromnie
Iryska poznalam wsrod rodzenstwa bez problemu, z czego bylam bardzo dumna

Kociak sam sie zapakowal do budki-transporterki, a potem pozostale kociaki tez chcialy tam wlezc

Julka zaopatrzyla kotka na nowa droge zycia tak, ze dluuuugo nie bede musiala nic dokupywac
Maluszek w samochodzie byl zdezorientowany co sie dzieje i popiskiwal jak balonik, gdy sie z niego powoli powietrze wypuszcza. Ale ogolnie bylo spokojnie. W domku postawilam budke zamknieta na podlodze, zeby Pola podszla i powachala. Byl tylko jeden wielki syk i wark, i ucieczka. Maluszka wyjelam z transporterki i wsadzilam do kuwetki, ale nic nie zrobil. Byl zupelnie oszolomiony, nie wiedzial co sie dzieje, a ja sie prawie poplakalam jak piszczal. Nie bylo mamy i braci, a jedyny kot jaki jest to na niego warczy i syczy, i wyglada jak wiewiora. Zostawilam koty same. Lilo (jakos mi sie tak samo przechrzcilio) odkryl dokladnie te sama kryjowke za rogowka w kuchni co Pola jak do nas przyszla. Nie wiem czy z rozsadku, czy z braku sil (od switu do popoludnia w klinice okulistycznej na badaniach, a tam ruch jak na lotnisku), ale nie maltretowalam malca, nich sie zaznajomi z zapachami, uspokoi sie. Wczesniej troche pozwiedzal, wiec Pola - kiedy Irys sie schowal- dokladnie milimetr po milimetrze obwachiwala miejsca gdzie spacerowal. Pola niestety nic wieczorem nie zjadla - a probowalam ja przekupic jakas saszetka, co by jej pachnialo - zawsze sie rzuca, dlatego nie bylo mieska a saszetka. Do dzis rana pozostala nietknieta.
W koncu ok 21.00 wyjelam Iryska zza rogowki i wzielam do pokoju. Jakos ode mnie uciekal, ale z TZ sie bawil - i piorkami i dawal sie glaskac, wywalajac kopytka do gory i mruczal jak maly traktorek, co wywolywalo usmiech szeroki jak banan u TZta - ale zaraz zaraz TO MIAuL BYC MOJ MIZIASTY KOT!! a nie TZta

Ode mnie jakos uciekal. Zabralam go do lozka, ale w tamtym pokoju byla Pola, ktora znow zaczela swoje syczenie, warczenie i wiewiore. Irysek zszedl z lozka i usiadl obok i patrzyl dziwnie na tego syczasego kota potwora ze wzrokiem nie strachu co ze zdziwieniem - "kotku, ale ja jestem irysek, ja jestem malutki i kochany, dlaczego ty tak warczysz?"
potem padlam na poduszke - wiem tylko , ze maly gdzies wywedrowal. Cala noc chyba spal, tylko raz po 2.00 przebudzilo mnie warczenie Poli - nie wiem czy miala koszmary, czy moze Lilo poszedl na przechadzke w zasiegu jej wzroku. Obudzilam sie dzis po 5 rano, bo maly piszczal. Poszlam do niego, dalam mu serka - zjadl i zamiast swoich chrupek to sie rzucil na dorosle. potem zrobil duze sioosioo do kuwetki. I juz sie mnie nie bal, lazil za mna, a jak mu znikalam to popiskiwal. Pola zza "winkla" obserwuje sytuacje. Warczy jak maluch sie jakos przesunie w jej strone, przede mna ucieka, mnie tez opsyczala i owarczala. Tylko zapachy sa ciekawe. Udalo mi sie ja wziazc na rece - byla cala sztywna, jakby dwa razy ciezsza. patrzy na mnie wzrokiem takim tepym, ani zlym, ani smutnym tylko jakos tak pusto, na mnie a jakby na cos za mna. Maluszek dzis sie postawil i pary razy tez sie nastroszyl, no co nie boi sie
Musialam przyjsc do pracy, ale mam nadzieje, ze dzis i jutro zwolnia nas wczesniej (zreszta i tak koncze planowo o 14.30). Rozdzielilam kociaste. Iryska w kuchni z kuwetka, miseczka z woda, serkiem i chrupkami. A Pola ma reszte mieszkania - dostala KK (wiem, ze nie zdrowe, ale to na przekupke) jak jej zapachnialo przyleciala do miseczki, ale zaraz jej sie chyba przypomnialo, ze ja zdradzilam i sie odwrocila i poszla, zostawilam jej czysta kuwetke (od wczoraj widzialam tylko jedne siku w tamtej kuwecie, ale nie wiem czyje na 100%, obstawiam jednak Pole), chrupki, wode. I mam tylko nadzieje, ze maluch nie bedzie piszczal.
Wiem, ze to pierwsza noc, ale strasznie mi szkoda Polineczki mojej ukochanej. Gdyby tylko jakos byla zdystansowana do malucha to moze bym jakos przezyla z nadzieja, ze z czasem sie to zmieni. najgorsze jest to, ze ona przede mna ucieka jak od zdrajczyni, jak tylko zobaczy, ze ide w jej strone to ucieka i sie chowa. Mialam nadzieje, ze uda mi sie ja przekupic zarelkiem, no bo wiedzialam , ze nie miziankami. Ale nie saszilam ,ze sie bedzie mnie bala, ze bedzie uciekala. No plakac mi sie chce. mam tylko nadzieje, ze z czasem jej przejdzie.
Maluszek za to jest naprawde sliczniasty, miniaturka BRI

mruczasty..... i nastolowy
