marta-po pisze:Musiałam sobie piwo otworzyć, żeby złagodzić smutki.
Wszystkie chciałbym zatrzymać, bo stają się one takie ,,moje". Ale jest to niemożliwe. Wiem, że u mnie są bezpieczne, zaopiekowane, ufają mi.
Od małej rudaski wyadoptowanej w sierpniu miałam wieści z domku i zdjęcia. Jest rozbajdana i dbają o nią. A też tak przeżywałam jak teraz.
Jak ja Cię dobrze rozumiem Marto. I też najczęściej po wydaniu kota do DS otwieram sobie piwo na smutki

Mnie zawsze męczy niepewność czy ludzie, którym oddaję swojego wypieszczonego tymczasa będą na pewno dbali o niego i czy są to ludzie komunikatywni. Najbardziej boję się zawsze, że wydam kota i nie będę wiedziała co z nim dalej. A ludzie są różni, w końcu w większości przypadków nie znamy ich dobrze. Jednorazowa wizyta p/adopcyjna może nas zorientować w warunkach mieszkaniowych przyszłego DS, ale nie jest w stanie ocenić charakteru człowieka. Są tacy którzy wysyłają foty kota, chwalą się nim i poprzez kotka czują pewną więź z byłym DT i takie kocham najbardziej. Ale są i takie DS-y, gdzie kot ma dobrze, jest kochany, ale ludzie mało komunikatywni i jak sama nie zadzwonię, to się nie odezwą. Wtedy mailuję, dzwonię, pytam sama i już.
Strasznie trudne jest to tymczasowanie. Zawsze po wydaniu kota do nowego domu czuję się jakbym własne dziecko oddawała do adopcji. Ale tak musi być, bo tylko wydając jednego kota do DS mamy miejsce dla kolejnej kociej biedy. Inaczej nie miałoby to wszystko sensu.
Trzymaj się Marto! Stefcia będzie miała dobrze, w końcu dziadek

jest wetem, a wet w rodzinie to już dużo

Balkon osiatkowany też znaczy że ludzie odpowiedzialni.
Niech się Stefci wiedzie w nowym domku jak najlepiej
