Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Miałam wypadek.

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon sie 17, 2015 17:53 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

Oj tak ! :D

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Śro sie 19, 2015 19:53 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

Chyba juz niedługo odzyskamy Lilianę.Jutro podobno wraca do Warszawy,
Brakuje mi jej opowiadań i naturalnie jej samej. :D
Ostatnio edytowano Śro sie 19, 2015 22:40 przez Bunio& Daga, łącznie edytowano 1 raz

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock


Post » Wto sie 25, 2015 11:55 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

Liliana -MY NA CIEBIE CZEKAMY :ok: :mrgreen: Z utęsknieniem wyglądamy nowych wieści o puchatkach i nie tylko :mrgreen: .Odezwij sie jak najszybciej :mrgreen:
Ostatnio edytowano Wto sie 25, 2015 14:20 przez Bunio& Daga, łącznie edytowano 2 razy

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Wto sie 25, 2015 12:32 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

:1luvu: Może doczekamy się zdjęć z wakacji... :roll: :201494
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom


Post » Wto sie 25, 2015 16:39 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

Radziłów. Piszę w gminnej bibliotece. :mrgreen: Wszystko dzięki Unii Europejskiej. :mrgreen: Wokół siedzą same dzieciaki, bo rodzice akurat oporządzają zwierzęta. To znaczy krowy poją i doją. Moje zwierzęta już oporządzone i szczelnie zamknięte w moim starym pokoju. Krów wprawdzie nie posiadam niestety, ale koty, jak najbardziej. Wczoraj wieczorem przyjechałam do mamy z dziećmi i z kotami. W drodze Florcia i Orbiś spali grzecznie przez całą drogę, ale Gustawek został odizolowany w oddzielnym transporterze i płakał strasznie przez większą część drogi. Próbowałam wcześniej umieścić ich wszystkich w wielkim Guliwerze, ale niestety przy tych rozmiarach nawet upychanie kolankiem niewiele dało i kratka nie chciała się domknąć. Gustawek miaukolił i biadolił, mimo, że siedział w specjalnej, wygodnej i dużej kociej torbie u Julka na kolanach. Torba jednak miała wielki feler: brak szerokiej kratki, przez którą można wysunąć łapcię i dotknąć pańci.
Na miejscu zaś mieszka od ubiegłej jesieni straszliwy rudy przylepny Maciek i moje pociechy nie maja swobody poruszania się po całym domu. W zeszłym roku kocury nie robiły żadnego przedstawienia z nowym terytorium w roli głównej. Wczoraj naprawiły ten błąd i chowały się we wszelkie dostępne zakamarki mojego panieńskiego pokoju. Rozlokowaliśmy się tam wszyscy. Na szczęście pomieszczenie ma ze dwadzieścia pięć metrów kwadratowych, więc nie jest nam ciasno. Trochę mnie przestraszyły te kocie niepokoje, zwłaszcza, że towarzystwo, zajęte wąchaniem kątów i wciskaniem się w miejsca trudno dostępne, odmówiło spożycia kolacji. Rudy Maciek, widziany z daleka i słyszany przez drzwi, również uczynił piorunujące wrażenie...

A w nocy śniło mi się jakieś dziwne miasto, w którym czułam się strasznie zagubiona i Pawła ugryzł w nogę pies sąsiadów i nagle wokół rozległo się mruczenie. Mruczenie było ciepłe, kosmate, swojskie i kojące. Bliskie. Orbisiowe. Tak wszechogarniające, że zaczęło docierać do mojej śpiącej jaźni, że musi być rzeczywiste. Postanowiłam się obudzić. Wysunęłam rękę w mrok i zanurzyłam palce w ciepłym futrzęciu, które leżało obok mnie. Orbiś. Był rozluźniony i bezpieczny. Wystawiony do głaskania, z brzusiem na wierzchu i łapkami, jak łopaty, ugniatającymi ciemne powietrze. To ja okazałam się swojskim terytorium. Dał się wygłaskać, a potem poszedł jeść kolację. Chłeptał i ciamkał wśród nocnej ciszy, nietknięty wcześniej, mus z królika. Natychmiast do głaskania stawił się Gustawek. Wyszedł nie wiadomo skąd i nagle padł na moją stopę. Gustawek tak ma, że w ramach okazania własnego przywiązania, nagle pada na pańciowe stopy. Pozbierałam go z podłogi i wzięłam do łóżka. Nie uciekał. Poddał się pieszczotom. A potem, wzorem Orbisia, poszedł jeść. Florcia, mimo, że jest najmłodsza, czuje się najmniej pewnie. Nie chciała do łóżka i zwiewała z kolan. Potrzebuje czasu. Ale ładnie je i korzysta z kuwetki, więc jest nieźle. Skoro już obudziłam się na miłosne przygody z kotami, to wyszłam na dwór popatrzeć na gwiazdy. Ugwieżdżone niebo na mojej wsi, to doprawdy zachwycający widok. Kiedy są jedynym źródłem światła, świecą tak jasno...
Dzisiaj byliśmy w Biebrzańskim Parku Narodowym i łaziliśmy po fortach, czego czynić w żadnym wypadku nie wolno, pod jakąś tam karą.
Kurier przywiózł kocie jedzenie. Cud, że trafił i że mama nie dostała zawału, jak usłyszała, na ile opiewa rachunek.
Żałuję, że mój brat nie pozwala mi częstować przylepnego Maćka. Nie chce, żeby się przyzwyczaił do naszego jedzenia.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Wto sie 25, 2015 16:55 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

Kochane moje, to jednak bardzo miłe, że do mnie zaglądacie, a jeszcze milsze, że na mnie czekacie. :D
Dziękuję. :201494

Absolutnie Was nie lekceważę. Czasem po prostu jest niemoc czynu ze względu na wszelkie okoliczności.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Wto sie 25, 2015 20:34 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

:1luvu: :1luvu: :1luvu:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Śro sie 26, 2015 16:31 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

No to musisz koniecznie sprawic sobie OGROMNY kotowóz dla trojga :D :D :D :ok:
To super ,z e nadal możesz wypoczywac .Ciesz się chwilą bo niedługo rok szkolny i obowiązki.Synowie po wakacjach chyba w drzwiach się nie zmieszczą.Zosia ma jeszcze mozliwości ale na pewno tez juz bardzo urosła.Gwiazdy sa niezwykłe.Usiłowałam zaobserwowac takie spadjące i udalo mi sie tylko dwie takie zobaczyc.
Za to spadały tak szybko ,ze ledwo pomyślałam ,ze mam miec marzenie 8O :mrgreen:
Dla puchatków to szok sytuacyjny ,no i te zapachy OBCEGO :ryk: :kotek:
.

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Nie sie 30, 2015 14:51 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

Czekamy na wakacyjne opowieści :ok:

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock


Post » Nie sie 30, 2015 21:06 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

Wróciliśmy i teraz muszę rozpakowywać ogromne walizy. Przede mną jeszcze dwa dni urlopu, a dzieci we wtorek idą do szkoły. Julka czeka integracja z nową klasą, bo właśnie idzie do gimnazjum. Nie chce mi się wracać do pracy. Natomiast bardzo intensywnie marzę o domku na kurzej stopie. Może być stary, drewniany i nawet chylący się ku upadkowi, żebym mogła go uratować. Do stu kilometrów od Białołęki. Najważniejsze, żeby był mój.
Tak, wieś jest sielska, kojąca i zachwycająca. Ma jednak, niestety, dość poważną wadę: trudno tam się utrzymać, jeśli nie ma się sił lub ambicji siermiężnego obrabiania własnych dwustu hektarów i osiemdziesięciu krowich ogonów. Albo własnej, świetnie prosperującej firmy, dzięki której zarobiony człowiek przestaje odróżniać pory dnia i roku. Na mojej wiosce panuje bieda z nędzą. Nie ma pracy, nie ma pensji... Wiele osób żyje z rolniczej renty, albo opieki społecznej. Wieś się wyludnia. Młodzi uciekają, a starzy nie są w stanie uprawiać pól. W rezultacie jeden gospodarz dzierżawi ziemie całej reszty. Gdyby moja babcia po dwudziestu latach nagle zmartwychwstała, nie poznałaby naszej wsi. Spustoszenie i ruina oraz bieda z nędzą. Chociaż widoki nadal są tak samo piękne, że aż dech w piersiach zapiera.
Dzisiaj rano słyszałam żurawie. One mają niezwykłe możliwości wokalne: ich klangor podobno słychać z odległości nawet trzech kilometrów. Ja słyszałam go jednak z odległości nieba nad naszym podwórkiem. Żurawie odlatują do ciepłych krajów. Bociany odleciały już ze dwa tygodnie temu. Wcześniej niż zwykle, bo susza i im dała popalić. Teraz znów trzeba na nie czekać do wiosny. Ptasie odloty zazwyczaj napełniają mnie smutkiem. A dzisiaj to już byłam zupełnie przerażona, bo otworzywszy oczęta, wyszłam jak zwykle na dwór, żeby zawołać rudego Maćka z podwórka, a tu kota nie było. Codziennie czekał pod drzwiami, aż go wpuszczę, a dzisiaj szwendaczka mu się włączyła i nie stawił się na czas. Wołałam i kiciałam po całym podwórku, a tu nic... Poszłam nawet w piżamie na drogę, bo nawiedziła mnie złowroga wizja z samochodem w roli głównej, ale na szczęście żadnego rudego placka tam nie było. Ufff... Od razu obudziłam mojego brata, ale on się zupełnie nie przejął. Powiedział, że kot przyjdzie później. Tak też się stało. Ale cała sytuacja kosztowała mnie sporo nerwów i modlitw do świętego Antoniego o pomoc w odzyskaniu rudej zguby. Nie nadaję się na opiekuna kota posiadającego pełnię praw i wolności. Zeszłabym na zawał. Kilka takich akcji i mój stan zdrowia wymagałby zapewne również zawodowego zaangażowania biegłego psychiatry.
Poszłam od razu wytulić moje własne, bezpieczne futrzęta, cała szczęśliwa, że nic im nie grozi. Co prawda miłe kotu rzeczy, związane z wychodzeniem, też im nie grożą, ale taka jest cena pewności, że żadne z nich nagle nie umrze na samochód. Muszę wziąć się do roboty i posadzić mnóstwo roślin na balkonie, żeby miały kontakt z przyrodą. Jest to jednak dosyć problematyczne postanowienie... Po pierwsze jesień chyba nie jest najlepszą porą na zakładanie ogrodu, a po drugie: wszelkie kwiatki więdną na sam mój widok. No i wydałam wszyściutkie pieniążki, jakie były w moim posiadaniu. Wycieczki mnie wykończyły finansowo, ale za to poszerzyły horyzonty szanownego potomstwa.
Byliśmy w Kadzidłowie, w parku dzikich zwierząt (http://www.kadzidlowo.pl). Pracownicy parku przyjmują tam zwierzęta, którym przytrafiło się jakieś nieszczęście lub choroba. Udało mi się z tej okazji dokładnie wygłaskać dwa osierocone łoszaki. Byłam zadziwiona tym, jak twarda jest ich sierść. Maluszki są karmione bebikiem dla dzieci. 8O I rosną zdrowo.
Pojechaliśmy też do Popielna (http://www.popielno.pl), gdzie naukowcy hodują zwierzęta z zagrożonych gatunków. Dzięki ich pracy środowisku przywrócono bobra. Realizowany jest tam m.in. program wolnej hodowli konika polskiego. Są to zwierzęta udomowione zaledwie sto lat temu. Koniki są dosyć drobnej budowy, a ich umaszczenie przypomina polne myszki: szare, z czarną pręgą wzdłuż kręgosłupa. Byłam tam świadkiem przykrej sceny.
Na terenie ośrodka znajduje się piękny, jeszcze poniemiecki budynek stajni. Tam właśnie nocują koniki, przyganiane na noc z pastwisk. Boksy są duże, w każdym może przebywać kilka koni. Koniki to zwierzęta stadne, kiedyś żyły w tabunach i zapewne źle by się czuły w pojedynczych pomieszczeniach. Zwabiły mnie ludzkie krzyki. Pracownicy oddzielali od stada młodziutką klacz. Zwierzęta biegały dokoła boksu i przy każdym okrążeniu odpędzano jedno przez wejście na zewnątrz. W końcu w boksie pozostała tylko ta jedna biedulka. Jak ona płakała, gdy zorientowała się, że została sama... Biegała po boksie. Jej przerażenie było niemal namacalne, widoczne w każdym ruchu. Miła w oczach strach, niepewność i tęsknotę. Wołała do swoich, żeby jej nie opuszczali. I całe stadko cały czas jej odpowiadało po drugiej stronie drzwi. Żaden koń nie odszedł. Zwierzęta w innych boksach też były bardzo niespokojne. Wysłałam Zosię, żeby zapytała jedną dziewczynę, dlaczego klacz została sama. Okazało się, że jest przeznaczona na sprzedaż i jeszcze tego dnia pojedzie do nowego domu. Miała stać się matką nowego stada, czyli dla zagrożonego gatunku, to była bardzo pożyteczna sytuacja. Ale dla niej, ten dzień był w tamtym momencie życiową tragedią. W pewnym momencie popatrzyła mi w oczy. Mam nadzieję, że właściwie odczytała moje współczucie i otuchę. Mogłam jej tylko powiedzieć: wszystko będzie dobrze, nie bój się, wszystko będzie dobrze. Prawdę mówiąc ludzie i zwierzęta nie różnią się od siebie aż tak bardzo.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon sie 31, 2015 20:28 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Dodałam zdję

Lilianko-cieszę się ,ze już jesteś :D :ok: :ok: :ok:
Uwielbiam czytac Twoje opowieści

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock


[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Hana, Silverblue i 22 gości