Rozpacz po stracie kota :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sie 20, 2015 21:53 Re: Rozpacz po stracie kota :(

gatiko pisze:
ASK@ pisze:Dlaczego ją zostawiliście tam? Jeśli umierała ....

To mnie przeraziło ... Znaleźć w końcu kotkę, zobaczyć w jakim jest stanie i ... pójść do domu ( we dwoje),żeby położyć spać córkę. A kotka, została sama ! :cry:
Gotuje się we mnie ... krew mnie zaraz zaleje. Nie jestem w stanie pojąć, JAK można ją było tam zostawić SAMĄ :cry:

WIESZ, że ta kotka jeszcze żyła?
Mnie, z opisu wygląda, że opiekunowie uznali, że jest martwa.
Zatem wrócili do domu, odprowadzić dziecko i nie wiem? zabrać jakiś kartonik, ręcznik, kocyk, żeby zabrać martwe zwierzątko?

Poruszył mnie ten wątek, bo rok temu, dokładnie o tej porze roku walczyłam o mojego najukochańszego kota i do tej pory jeszcze się z żałoby nie otrząsnęłam.
Borys zachorował po długim weekendzie majowym. Rozpoczął się wtedy remont elewacji w bloku i stres został uznany za przyczynę niedomagania kota. Od razu kot do weta. Pełna diagnostyka. Krew, mocz, kał, USG, RTG.
Nic. Wyniki ok, kot się wylizuje i chudnie. Kolejne badania. Kolejne sugestie. Pierdylion moich telefonów do znajomych kociarzy, do znajomych wetów. Konsultacje. Kolejne badania. Echo serca u specjalisty z Warszawy, kolejne echo- u specjalistki z Wrocławia. Nic. Badania wszystkie od początku. Leczenie przeciwlękowe, przeciwstresowe. Może niedoczynność przytarczyc?- leczenie w tym kierunku. W wrześniu (piąty miesiąc szukania przyczyny choroby)- diagnoza: chłoniak.
Guz był umiejscowiony dokładnie za pęcherzem, który do badań z założenia miał być pełen.
Wyszedł w badaniu, gdy kot był juz bardzo chudy, guz bardzo duży i pęcherz pusty, bo wcześniej wet pobrał igłą mocz do kolejnych badań.
Po diagnozie Borys żyl jeszcze 3 miesiące.
Strasznie ciężkie, opieka paliatywna, wisiałam nad nim 24 godz na dobę, karmiąc z ręki, czasem ze strzykawki.
Mam możliwość, bo pracuję z domu, ale nie ruszałam się od kota na dłużej niż 2-3 godziny.

Zrobiłam wszystko?
Koty mam od ponad 20 lat, na miau jestem ponad 13 lat.
Borys, gdy umierał miał niecałe 13 lat.
A ja mam do siebie ogrom pretensji, żalu, wyrzutów. Co jeszcze mogłam zrobić, czego nie zrobiłam, co zaniedbałam...
Mimo że, na rozum, zrobiłam wszystko. Mimo że wydałam na diagnostykę dobrych parę tysięcy, co z tego, skoro kotu nie pomogłam. Na ROZUM zrobiłam wszystko. Bo ja tę wiedzę miałam. Z miau m.in. Z wielu lat na forum i ze śledzenia wielu historii kocich, z wieloletnich kontaktów z mądrymi wetami. Nic więcej nie mogłam zrobić.
A MIMO TO, mam wyrzuty sumienia, mam żal do siebie, płacz na końcu nosa i do dziś nie jestem w stanie oglądać zdjęć.
Mimo że z poziomu mojej obecnej wiedzy (i wiedzy moich wetów oraz wetów konsultantów) zrobione było wszystko, co się da.

Dlaczego o tym piszę?
Bo mam wrażenie, że autorka wątku robiła co się dało z jej poziomu wiedzy.
To, że nie miała większej wiedzy? Ba, że wiedzę miała prawie zerową, "powszechną", powiedziałabym... Zerowe doświadczenie?
Pech, źle się stało, dla kota tragicznie, ale...
Każdy z nas kiedyś zaczynał wiedzę nabywać.
Ważne, żeby zdać sobie sprawę, że wiedzę trzeba uzupełnić, uczyć się opieki nad zwierzęciem, które przyjmuje się pod opiekę.
Tylko mało kogo zachęci się do przyjęcia wiedzy nagonką i napadaniem.

Dziękuję Alienor, mądrze napisała.

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39530
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Pt sie 21, 2015 5:51 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Olat pisze:
gatiko pisze:
ASK@ pisze:Dlaczego ją zostawiliście tam? Jeśli umierała ....

To mnie przeraziło ... Znaleźć w końcu kotkę, zobaczyć w jakim jest stanie i ... pójść do domu ( we dwoje),żeby położyć spać córkę. A kotka, została sama ! :cry:
Gotuje się we mnie ... krew mnie zaraz zaleje. Nie jestem w stanie pojąć, JAK można ją było tam zostawić SAMĄ :cry:

WIESZ, że ta kotka jeszcze żyła?
Mnie, z opisu wygląda, że opiekunowie uznali, że jest martwa.
Zatem wrócili do domu, odprowadzić dziecko i nie wiem? zabrać jakiś kartonik, ręcznik, kocyk, żeby zabrać martwe zwierzątko...

Wiesz dlaczego tak napisałam? Z relacji wynika, że ją znaleźli i... Tylko jest opis jej wyglądu. Nic na temat czy sprawdzono czynności życiowe. Czy oddycha jeszcze, słabo ale oddycha...czy reaguje na dotyk...
Czasem koty długo umierają. I jeszcze można być przy ich ostatnim tchnieniu.
Ratunku już dla niej nie było ale, jeśli jeszcze oddychala, można było wspomóc ją swą obecnością.
Jeśli się mylę i kot był " sprawdzony " to przepraszam. Jeśli nie to jest mi strasznie przykro.
Nie trzeba mieć wiedzy by to zrobić.

Smutny jest ten wątek. Bardzo. Pokazuje jak działają stereotypy. Uświadamia, że mimo tzw miłości, zwierzęta nie są członkami rodziny. Zawsze są gdzieś obok i jest wiele innych, ważniejszych spraw.
Tak, każdy uczy się na błędach. Tylko oby te błędy nie były okupione cierpieniem drugiej istoty.
Bardzo mi, mimo wszystko, żal autorki. Jeśli coś dotarło to świadomość ponoszenia winy za śmierć Pusi będzie ciężarem.
Ale najbardziej mi żal kota. Poniosła wysoką cenę. Już brykać na ziemskich łąkach nie będzie. Okupiła swe życie cierpieniem i śmiercią.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56041
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Pt sie 21, 2015 7:39 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Olat - bardzo Ci dziękuję za mądre, wyważone słowa w tym wątku pełnym emocji.

Od siebie napiszę tylko że ławo oceniać czyjeś zachowania z boku, szczególnie wiedząc jakie konsekwencje pewnych zjawisk się już wydarzyły. Łatwo też krytykować i wbijać bolesne szpile, nie widząc rozmówcy twarzą w twarz.
Ale takie już są cechy internetu i jego użytkowników :(

Powiem tak - koty mam od lat kilkudziesięciu, trochę o nich wiem.
Historia z ostatnich miesięcy - Mała Czarna zrobiła się troszkę mniej aktywna, ale że normalnie jest nieco nadpobudliwa, więc się wręcz cieszyłam że wreszcie załapała trochę równowagi bo na codzień ma w sobie dużo takiego niepokoju ruchowego, trochę mnej jadła, ale też się ucieszyłam bo normalnie rzuca się na jedzenie jak wygłodnały lew, troszkę schudła - ale skoro mniej je to nic dziwnego, też dobrze bo przy swojej masywności budowy fajnie wysmuklała. Zaczęła wyglądać jak zwykły, zdrowy i zrównoważony kot. Poza tym wyglądała bardzo ładnie, sierść miała błyszczącą.
Dopiero gdy proces postępował uznałam że czas na wizytę u lekarza, lekarka też nic niepokojącego nie wymacała, ale na wszelki wypadek zrobiliśmy badania krwi, a tam masakra. Bardzo silna niedokrwistość, w usg uszkodzone wszystkie organy wewnętrzne.
I dotarło do mnie że normą dla Małej jednak nie jest wyglądać jak zdrowy, zwykły, zrównoważony kot.

I gdybym wypisała sobie co się działo przez ostatnie tygodnie, wiedząc jaki był finał, widzę czarno na białym że objawy były już od dawna. Powolutku się toczące, żadne drastyczne, ale jednak widoczne.
A ja je zlekceważyłam.
Mimo lat mieszkania z kotami, mimo pewnej jednak wiedzy o nich.
W codziennym życiu, w pędzie między pracą, dzieckiem, codziennością - nie zapaliła mi się czerwona lampka.

Blue

 
Posty: 23940
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt sie 21, 2015 9:08 Re: Rozpacz po stracie kota :(

mb pisze:Współczuję Twojej kotce i współczuję Tobie, bo Ty będziesz musiała teraz z tym żyć, a to nie będzie łatwe.

Myślę, że najlepsze, co możesz zrobić w tej sytuacji - i dla siebie, i pośrednio dla Pusi - to dowiedzieć się jak najwięcej o kotach, ich charakterze, zwyczajach, zdrowiu, sposobach dbania o nie i ich bezpieczeństwo w rozmaitych warunkach, np. w przypadku własnej posesji można zrobić woliere, jeśli zabezpieczenie ogrodzenia jest zbyt trudne.
I gdy już będziesz pewna, że podolasz temu zadaniu, uratuj jakiegoś biednego kota, choćby adoptuj ze schroniska. Jeśli uczynisz jego życie szczęśliwym, będzie to tak, jakby to Pusia go uratowała.
Po prostu zrób teraz wszystko, aby jej śmierć nie była daremna.



tak właśnie muszę zrobić, zdobyć więcej wiedzy na temat kotów, nie mogę dojść do siebie po stracie Pusi, była częścią mnie a ja ją tak zawiodłam :( nie mogę popełnić kolejnych błędów. wierze że Pusia wróci w ciałku innego kota. w naszej okolicy nie ma schroniska, ale napewno nie będę za kota płacić.... to nie dla mnie, wolę pomóc biedakom które nie mają domu bo kocham koty od kąd pamiętam ale zbyt mało o nich wiedziałam.

gatiko pisze:
ASK@ pisze:Dlaczego ją zostawiliście tam? Jeśli umierała ....

To mnie przeraziło ... Znaleźć w końcu kotkę, zobaczyć w jakim jest stanie i ... pójść do domu ( we dwoje),żeby położyć spać córkę. A kotka, została sama ! :cry:
Gotuje się we mnie ... krew mnie zaraz zaleje. Nie jestem w stanie pojąć, JAK można ją było tam zostawić SAMĄ :cry:



nie byłam wstanie zabrać jej wtedy gdy ją znaleźliśmy, byłam w szoku nie wiedziałam co mam robić, kotka już nie żyła bo nie było żadnych reakcji i było czuć delikatnie że już umarła. wróciliśmy do domu uspałam córkę i biegiem poleciałam z kocem po kota żeby ją pochować. to było dla mnie okropne przeżycie i bardzo żałuję że tak się stało a teraz próbuję sobie z tym poradzić, większości was mnie nie jest szkoda ale niech się każdy z was zastanowi czy jeśli umrze ktoś z rodziny obwiniacie kogoś o to wyrzywacie się na nim za czyjąś śmierć czy staracie się pocieszyć bo teraz już nic życia nie wróci? kotka odeszła w cierpieniu, nie wróciła do domu przez dwa dni mimo poszukiwań w pobliskiej okolicy, być może tak chciała ....odejść w samotności...nie wiem ! ale ja zostałam tu na ziemi z pustką i cierpieniem i muszę żyć dalej a Wy szczujecie mnie za to że przeoczyłam z niewiedzy objawy które mogły wskazywać na chorobę. :placz:

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Pt sie 21, 2015 9:39 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:
gatiko pisze:
ASK@ pisze:Dlaczego ją zostawiliście tam? Jeśli umierała ....

To mnie przeraziło ... Znaleźć w końcu kotkę, zobaczyć w jakim jest stanie i ... pójść do domu ( we dwoje),żeby położyć spać córkę. A kotka, została sama ! :cry:
Gotuje się we mnie ... krew mnie zaraz zaleje. Nie jestem w stanie pojąć, JAK można ją było tam zostawić SAMĄ :cry:



nie byłam wstanie zabrać jej wtedy gdy ją znaleźliśmy, byłam w szoku nie wiedziałam co mam robić, kotka już nie żyła bo nie było żadnych reakcji i było czuć delikatnie że już umarła. wróciliśmy do domu uspałam córkę i biegiem poleciałam z kocem po kota żeby ją pochować. to było dla mnie okropne przeżycie i bardzo żałuję że tak się stało a teraz próbuję sobie z tym poradzić, większości was mnie nie jest szkoda ale niech się każdy z was zastanowi czy jeśli umrze ktoś z rodziny obwiniacie kogoś o to wyrzywacie się na nim za czyjąś śmierć czy staracie się pocieszyć bo teraz już nic życia nie wróci? kotka odeszła w cierpieniu, nie wróciła do domu przez dwa dni mimo poszukiwań w pobliskiej okolicy, być może tak chciała ....odejść w samotności...nie wiem ! ale ja zostałam tu na ziemi z pustką i cierpieniem i muszę żyć dalej a Wy szczujecie mnie za to że przeoczyłam z niewiedzy objawy które mogły wskazywać na chorobę. :placz:

Ani Cię nie oceniam,ani się nie zastanawiam dlaczego postąpiłaś tak,a nie inaczej ... ( ja bym szukała i dla mnie nie jest możliwe,żebym zapomniała o istnieniu moich zwierzaków ). Napisałam,że nie wyobrażam sobie tego, że kotka, została tam sama ...
Mam prawo, nie być stanie wyobrazic sobie tego.
Nie wyżywam się na nikim ...
W grudniu, minie 2 lata, od śmierci mojej Fredzi . Po dziś dzień, nie umiem sobie z tym poradzić. Zawiodłam, wiem,że mogłam coś zrobić (więcej). Umarła. Po dziś dzień, nie jestem w stanie oglądać zdjęć. Do tej pory, nie umiem się z tym pogodzić. Jest mi źle, smutno, przykro ... cięzko z tym żyć. Umierała na moich rękach.
Za jej śmierć, obwiniam tylko siebie. Mimo tego,że polecany wet, powiedział ,"że nie opłaca się jej ratować, bo jest za stara i to nie ma sensu".
Kilka miesiecy wcześniej , wydawało mi się,ze coś jest nie tak... trafiła do weta (polecanego) - kilkukrotnie, uspokajał mnie,że wszystko jest dobrze, tylko ja panikuję...
Okazało się,że miałam rację ... tylko co mi z tej racji, jak nikt nie pomógł ,a Fredzia nie zyje...
Winy szukam w sobie ... bo to ja byłam jej opiekunką.
Nie oceniam Ciebie,ale pewnych rzeczy, nie jestem w stanie pojąć... :( Nikt nie chce odchodzić w samotności, Zwierzęta czują ...

gatiko

Avatar użytkownika
 
Posty: 7180
Od: Pt paź 03, 2014 10:24

Post » Pt sie 21, 2015 9:44 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Blue pisze:Olat - bardzo Ci dziękuję za mądre, wyważone słowa w tym wątku pełnym emocji.

Od siebie napiszę tylko że ławo oceniać czyjeś zachowania z boku, szczególnie wiedząc jakie konsekwencje pewnych zjawisk się już wydarzyły. Łatwo też krytykować i wbijać bolesne szpile, nie widząc rozmówcy twarzą w twarz.
Ale takie już są cechy internetu i jego użytkowników :(

Powiem tak - koty mam od lat kilkudziesięciu, trochę o nich wiem.
Historia z ostatnich miesięcy - Mała Czarna zrobiła się troszkę mniej aktywna, ale że normalnie jest nieco nadpobudliwa, więc się wręcz cieszyłam że wreszcie załapała trochę równowagi bo na codzień ma w sobie dużo takiego niepokoju ruchowego, trochę mnej jadła, ale też się ucieszyłam bo normalnie rzuca się na jedzenie jak wygłodnały lew, troszkę schudła - ale skoro mniej je to nic dziwnego, też dobrze bo przy swojej masywności budowy fajnie wysmuklała. Zaczęła wyglądać jak zwykły, zdrowy i zrównoważony kot. Poza tym wyglądała bardzo ładnie, sierść miała błyszczącą.
Dopiero gdy proces postępował uznałam że czas na wizytę u lekarza, lekarka też nic niepokojącego nie wymacała, ale na wszelki wypadek zrobiliśmy badania krwi, a tam masakra. Bardzo silna niedokrwistość, w usg uszkodzone wszystkie organy wewnętrzne.
I dotarło do mnie że normą dla Małej jednak nie jest wyglądać jak zdrowy, zwykły, zrównoważony kot.

I gdybym wypisała sobie co się działo przez ostatnie tygodnie, wiedząc jaki był finał, widzę czarno na białym że objawy były już od dawna. Powolutku się toczące, żadne drastyczne, ale jednak widoczne.
A ja je zlekceważyłam.
Mimo lat mieszkania z kotami, mimo pewnej jednak wiedzy o nich.
W codziennym życiu, w pędzie między pracą, dzieckiem, codziennością - nie zapaliła mi się czerwona lampka.



ja również obcowałam z kotami od dziecka, być może w większosci opierałam się na przyjętych stereotypach opieki nad nimi, pewnego dnia gdy byłam małą dziewczynką tata przywiózł mi pięknego kota w typie maine coon byłam zachwycona, od tamtego czasu był tylko rok przerwy gdy wyszłam za mąż i mieszkałam na stancji nie mogłam mieć kota. a tak zawsze były obok mnie. opiekowałam się nimi jak najlepiej umiałam, kot nie był kastrowany , za tamtych czasów i ja mała dziewczynka wieś nie brało się do głowy po prostu. kot o imieniu Marcel był ze mną przez 12 lat wiele przeżył w swoim życiu ale był bardzo mądrym i pięknym kotem. gdy nadszedł jego czas, podczas odwiedzin u rodziców podszedł do mnie i miałam wrażenie że się ze mną żegna, powiedziałam mu : staruszku jeśli to już czas na Ciebie to niech tak będzie. i następnego dnia mama zadzwoniła do mnie że Marceli odszedł. Płakałam bardzo ale szybko się z tego otrząsnełam bo odszedł gdy była już na niego pora. gdy zamieszkaliśmy we własnym domu powiedziałam mojemu mężowi że mój dom bez kota to nie dom, początkowo się opierał że po co itp. ale postawiłam na swoim, w okolicy akurat nie było żadnych kociaków żeby przygarnąć więc znalazłam w ogłoszeniu malutką wystraszoną koteczkę z puchatą sierścią w jednej z białostockich lecznic. pojechałam po nią bez zastanowienia ponad 50km jeszcze przez telefon babka powiedziała że kotka jest strachliwa nieufna itp została znaleziona w rowie. powiedzialam jej że poradzę sobie i napewno wychowam ją na wspaniałego kota. początkowo była strachliwa bała się nas ale z czasem gdy poświęcałam wiele czasu by z nią przebywać by zdobyć jej zaufanie kotka się otworzyła. a wtedy była przecudnym pieszczochem . wchodziła na kolana, zwijała się w kuleczkę mruczała gdy się ją głaskało, spała z nami wdrapując się na najwyższy punkt . potem zachorowała na koci katar. płakałam strasznie że nie uda nam się jej uratować, nawet mój mąż płakał a kot był z nami około 2 może 3 miesięcy wtedy. udało się katar wyleczony coroczne szczepienia by miała odporność . była dzielna. sterylizacja potem znowu zapalenie spojówki ale daliśmy radę. starałam się nią opiekować jak najlepiej tylko umiałam, wydawało mi się że wiem wystarczająco dużo . zimą nie wychodziła na dwór latem nie dało się jej utrzymać w domu gdy widziała że my wychodzimy . potem zaszłam w ciąże, drżałam na myśl jak Pusia zareaguje na nowego członka rodziny ale gdy pojawiłam się z dzieckiem w domu Pusia podeszła powąchała i potem stroniła od bliskiego kontaktu z córką. z biegiem czasu zaprzyjaźniły się, ostatnio nawet moja córka nauczyła się ja głaskać ładnie a Pusia była zadowolona. byłam szczęśliwa że wszystko dobrze się układa. potem córka weszła w etap nauki chodzenia, tuż przed urodzinami miała troszkę problemów zdrowotnych stąd przełożona impreza dla dziadków i chrzestnych z okazji pierwszych urodzin. Widziałam że Pusia nie zawsze zjada śniadanie, pomrowiła się na dwór i nie było zmiłuj. po prostu to lubiła. zawsze pilnowała się bliskiej okolicy domu, zawołana wracała. a potem zniknęła na dwa długie dni, wołałam szukałam czekałam mając nadzieję że wszystko jest w porządku i wróci. niestety żywa już nie wróciła, ale wróciła bo jest z nami już na zawsze. nie przypuszczałam że coś złego się z nią dzieje że tak zakończą się poszukiwania Pusi. to jest dla mnie bardzo bolesne i ciężko mi się z tym pogodzić że tak się stało. powiedziałam mężowi że Pusia dała każdemu z nas rok swojego życia. a teraz będziemy musieli poradzić sobie z jej stratą. czuję ogromny żal do siebie że nic nie zauważyłam że nie wiedziałam że to mogą być objawy złego stanu zdrowia. muszę się jeszcze wiele nauczyć. kocham koty, wielu kociakom pomogłam dokarmiałam szukałam domów. udało się uratować kilka kocich mordek ale i psiaków. mam wielkie serce w małym ciele choć wielu z was na tym forum tak się nie wydaje. muszę się jeszcze wiele nauczyć by być lepszym opiekunem. dziwię się tekstom że każdy zwierzak w moich rękach źle skończy, nie znacie mnie nie wiecie o mnie nic a jednak oceniacie. a oto cytat z Biblii który przychodzi mi do głowy patrząc na to jak mnie większość traktuje «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień» . to były piękne 3 lata życia z Pusią, żałuję że tak się stało, że musiała cierpieć i opuściła nas tak wcześnie. teraz musimy żyć dalej z poczuciem winy i wielkim żalem :placz:

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Pt sie 21, 2015 10:13 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Musisz się douczyć o kotach, ale myślę, że najważniejsze już wiesz - że z kotami nie wszystko jest oczywiste i nie wiemy o nich wszystkiego. Mnie to zupełnie nie dziwi, że ktoś nie wie czegoś, co dla forumowych kociarzy jest oczywiste, bo jak się ma koty od zawsze to wydaje się, że je doskonale rozumiemy - a potem się okazuje, że czegoś ważnego nie wiedzieliśmy. Tak jak napisałam wcześniej, ja przeczytałam kiedyś wiele razy od deski do deski książkę o kotach i uważałam się za małego specjalistę, w końcu przeczytałam fachową książkę - a okazało się, że i tak nie wiem co namniej połowy najważniejszych rzeczy i popełniłam też kiedyś mnóstwo głupich błędów, tylko że mój kot akurat miał szczęście. Siedzę na forum od paru lat a i tak dopiero teraz się dowiedziałam o "chlebku" - też nie miałam o tym pojęcia i właśnie zaraz założę o tym osobny temat, żeby dowiedzieć się więcej a tutaj nie mieszać.

Pusia wróci w innym futerku, niekoniecznie ze schroniska. Może jakiś kocio przyjdzie sam, może znajdziesz biedę na ulicy, może ktoś Ci da znać o kocie szukającym domu. Koty znajdują swoją drogę do ludzi :kotek:

Luinloth

 
Posty: 2090
Od: Śro lis 12, 2008 13:29
Lokalizacja: Tychy

Post » Pt sie 21, 2015 10:25 Re: Rozpacz po stracie kota :(

no właśnie byłam od zawsze w towarzystwie kotów i wydawało się że wiem wszystko, miałam też książkę o kotach którą kiedys czytałam ale tam nie było wspomnienia o takich rzeczach jakie tu się dowiaduję, np właśnie o tym chlebku... muszę się dokładnie dowiedzieć co to znaczy itp. muszę zacząć zgłębiać wiedzę tylko od czego zacząć?


mam ogromną nadzieję że PUSIA wróci , ale chciałabym żeby mi wybaczyła moje niedopatrzenie i niewiedzę. sobie nie wybaczę nigdy ;(

od dziecka żyłam z kotami, teraz w moim domu zrobiło się pusto i cicho co mnie bardzo przygnębia, bo co to za dom bez kota :(

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Pt sie 21, 2015 10:50 Re: Rozpacz po stracie kota :(

a ja sobie myślę tak, że nic się nie dzieje bez przyczyny ...
dostałaś przysłowiowy gar zimnej wody na głowę, wielu/wiele z nas tu wyładowało swoje emocje ...
skoro tu jesteś i mimo tego co zadziało się na wątku zostałaś na forum, to dla następnego kota (którego nie wątpię, że weźmiesz) będziesz najlepszym z możliwych opiekunem (nie wykluczam, ze po takich doświadczeniach nawet trochę przewrażliwionym ;)

odnoszę wrażenie że wyciągnęłaś wnioski z tej trudnej, życiowej lekcji ...

to forum to kopalnia wiedzy, porad i wsparcia! jeśli więc kiedyś (nie ważne czy prędzej czy później) w twoim domi i sercu, rodzinie zamieszka kot to po prostu w chwilach wątpliwości i obaw o niego zaglądaj i pytaj :)

tęsknota za kotem pozostaje na zawsze, z czasem ból po stracie zmniejsza się i pozostają te ciepłe piękne wspomnienia :201479
"Człowiek którego kochają koty nie może być człowiekiem bezwartościowym.",

KotwKratke

Avatar użytkownika
 
Posty: 2222
Od: Nie lis 20, 2011 19:33

Post » Pt sie 21, 2015 10:56 Re: Rozpacz po stracie kota :(

"Chlebek" niekoniecznie musi oznaczać coś złego, jeden z moich kocurów tak szykuje się do snu, podwija łapki pod siebie i "dziobie" nosem w koc/łóżko/fotel, kocice też często tak odpoczywają.
Na podlaskich wsiach pełno jest potrzebujących kotów, na pewno jakiś stanie gdzieś na Waszej drodze.
Kota ['] 12.12.2015 | Krzyś ['] 21.10.2019 | Niunia ['] 24.01.2022 | Chrapek ['] 3.02.2022 | Kokosz ['] 17.02.2023

Zarejestruj się na FaniMani, rób zakupy i wspomagaj przy okazji fundacje!

Wiewiórki i inne ptaki

Katia K.

Avatar użytkownika
 
Posty: 12793
Od: Wto kwi 18, 2006 19:17
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt sie 21, 2015 10:56 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Żeby było jasne z tym "chlebkiem": ta pozycja nie musi być oznaką choroby/bólu, często koty siadają tak, gdy jest im zimno.
A o kotach uczymy się całe życie. Każdy jest inny, każdy wnosi coś nowego do naszego życia, zaskakuje, daje kolejne doświadczenia.
I każdy jest absolutnie wyjątkowy :wink:

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Pt sie 21, 2015 10:57 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Katia K. pisze:"Chlebek" niekoniecznie musi oznaczać coś złego, jeden z moich kocurów tak szykuje się do snu, podwija łapki pod siebie i "dziobie" nosem w koc/łóżko/fotel, kocice też często tak odpoczywają

O! pisałyśmy jednocześnie :wink:

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Pt sie 21, 2015 11:02 Re: Rozpacz po stracie kota :(

KotwKratke pisze:tęsknota za kotem pozostaje na zawsze, z czasem ból po stracie zmniejsza się i pozostają te ciepłe piękne wspomnienia :201479

Pięknie napisane :) Ja jeszcze dziś rano, patrząc na drapak czekający na koteńkę, wspominałam zabawy w chowanego z Dianą - po czasie pamięta się tylko to, co dobre, wprawdzie tęsknota zostaje, ale żal mija :)

Luinloth

 
Posty: 2090
Od: Śro lis 12, 2008 13:29
Lokalizacja: Tychy

Post » Pt sie 21, 2015 11:16 Re: Rozpacz po stracie kota :(

zgadam się na podlaskich wsiach ale i miastach jest dużo bezpańskich niczyich zwierzaków, nie wiem jak jest w innych cześciach kraju ale tu wydaje mi się że jest marnie, mało schronisk, mało dobrych fachowców, w mojej okolicy nie ma żadnego przytuliska ani chyba żadnej porządnej przychodni wet.

to prawda każdy kot jest inny wiem to po sobie. Wszystkie które były w moim życiu były wyjątkowe.

nie będę szukać na siłę kolejnego kota żeby się pocieszyć bo to nie o to chodzi. wierzę jednak że za jakiś czas stanie mi na drodze kociak któremu będę mogła pomóc i którego będę mogła pokochać tak samo mocno jak Pusię. Ciężko mi jest się z tym pogodzić że jej już nie ma ale trzeba żyć dalej ;( . i myślę że teraz głęboko zastanowię się czy wogóle wypuszczać kota na podwórko i napewno częściej będę zaglądać na forum żeby się poradzić lub czegoś dowiedzieć.

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Pt sie 21, 2015 11:30 Re: Rozpacz po stracie kota :(

rysiowaasia pisze:
Katia K. pisze:"Chlebek" niekoniecznie musi oznaczać coś złego, jeden z moich kocurów tak szykuje się do snu, podwija łapki pod siebie i "dziobie" nosem w koc/łóżko/fotel, kocice też często tak odpoczywają

O! pisałyśmy jednocześnie :wink:

W odstępie kilkudziesięciu sekund, zdążyłam jeszcze przed opublikowaniem Twojego wpisu edytować literówkę ;)

Bezdomność wśród kotów jest olbrzymia w całej Polsce, na Podlasiu jednak robi się chyba najmniej, aby z nią walczyć. Był niedawno artykulik na ten temat w takim magazynie wydawanym przez Centaurusa, poszukam zaraz. Ostatnio wolontariuszki Powszechnej Sterylizacji działają tam prężnie i tną koty na potęgę. Ale wiadomo, że to kropla w morzu.
EDIT
Obrazek Obrazek
Nr 1/15 W Imieniu Zwierząt, Magazyn Fundacji Centaurus
Kota ['] 12.12.2015 | Krzyś ['] 21.10.2019 | Niunia ['] 24.01.2022 | Chrapek ['] 3.02.2022 | Kokosz ['] 17.02.2023

Zarejestruj się na FaniMani, rób zakupy i wspomagaj przy okazji fundacje!

Wiewiórki i inne ptaki

Katia K.

Avatar użytkownika
 
Posty: 12793
Od: Wto kwi 18, 2006 19:17
Lokalizacja: Lublin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 125 gości