Rozpacz po stracie kota :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sie 20, 2015 13:42 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Luinloth pisze:Kiedy się ma koty "od zawsze" - często na przykład na wsi - to łatwo niektóre rzeczy przeoczyć, bo wydaje się, że ma się wszystkie kocie tajemnice rozgryzione. A niestety nie zawsze tak jest, tylko człowiek nawet nie wie, że czegoś nie wie...
Czas zaleczy rany i kiedyś będziesz chciała mieć kolejnego kota. Dzięki Pusi będziesz umiała się nim bardziej odpowiedzialnie zająć, bo sporo się teraz dowiedziałaś. Może Cię pocieszy to, że skoro wyciągnęłaś wnioski, to jej śmierć nie była na darmo.


właśnie koty były w moim domu rodzinnym odkąd pamiętam i chyba naprawdę myślałam że wiem o nich wszystko. od zawsze koty biegały po podwórku i było ok, dlatego myślałam że niewypuszczanie kota lub wyprowadzanie go na smyczy to głupota więc wysterylizowałam Pusię i wypuszczałam ją na dwór ale nigdy nie pozwalałam jej chodzić w stronę drogi . jednak tym razem nie uchroniłam jej od złego, przez niedopatrzenie przez zaniedbanie jej kociej osoby musiała się wydarzyć tragedia z którą po prostu ciężko mi żyć. nigdy sobie nie daruję tego co zrobiłam czas może zaleczy rany ale świadomość że z mojej winy stała jej się krzywda pozostanie ze mną. Chcę mieć kota bo bez nich moje życie i dom stało się puste. Ale ze względu na małe dziecko boję się czy to dobry pomysł przygarniać małego kociaka. Pusia była dorosłym kotem, ułożonym rozumnym i nie było problemów w relacjach kot-dziecko. masz rację dowiedziałam się kilka rzeczy których w przyszłości napewno nie przeoczę. a na dzień dzisiejszy mam do siebie żal że tak prostych oznak nie zauważyłam, że nawet nie wiedziałam że to coś złego może wskazywać.

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 13:52 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze: nie przyszło mi do głowy że jest chora bo wcześniej się też zdażało że nie jadła , wcześniej pisałam że nie miała apetytu ale jak wracała do domu to dojadała to co było w misce... ludzie znęcacie sie nade mną gdy ja próbuję jakoś sobie proadzić ze stratą ukochanego kota żałośni jesteście i życzę wam wszystkim żeby i was coś takiego niespodziewanie spotkało może wtedy zrozumiecie !!!!

Otóż nas to nie spotka, bo my - w przeciwieństwie do Ciebie - zwracamy uwagę na zachowanie naszych kotów; nawet jeśli ktoś (a jest tu takich sporo) ma małe dzieci.
Dla nas kot to członek rodziny i traktowany jest na równi z innymi jej członkami.
A razie jego choroby zawieszane są inne czynności, typu kinderbale, i zajmujemy się tym, co w tej sytuacji najważniejsze, czyli zdrowiem kota.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sie 20, 2015 13:58 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Pytasz jak sobie poradzić ze stratą kota? Oczekujesz rady? Nie ma takiej.
Każdy sam sobie musi pomóc. Dla mnie wsparciem zawsze była obecość forumowiczów co doskonale ból rozumieją. My rozumiemy co to jest stracić kota.
Ale nie tak jak ty to zrobiłaś. Trudno się z tym pogodzić.
Walczymy o nasze umierające futra do ostatka i decyzja o eutanazji jest najcieższą, choć czasem jedyną możliwością by ulżyć w cierpieniu. Jednak zawsze sobie wyrzucamy ,że może za mało zrobiliśmy .
Wybacz, ale nie jak to się ma do twej sytuacji?
Wiem ,że to okrutne ale nam żal jest kota . Trudno żałować ciebie i wspomagać . Mnie jest trudno.
Oczekujesz wsparcia, współczucia, zrozumienia... Ból roozumiem tylko tego bólu mogło nie być.

Takie biedy jak twoja kocina wyciągamy z różnych rowów czy znajdujemy na swej drodze.O takiego "obcego" kota walczymy do ostatka.

Poczytaj miau. Zajrzyj na wątku. Zobacz ile jest nieszczęścia.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56041
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Czw sie 20, 2015 14:11 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Wiem jedno - wiedzę zdobywamy cały czas. Nie ma ludzi nieomylnych, jeśli ktoś twierdzi, że on nigdy, że on zawsze - zapewne ma krótką i wybiórczą pamięć. Duzo zależy od otoczenia, w jakim się wychowujemy, obracamy. Pokutują w społeczeństwie różne stereotypy, powielane przez zadziwiająco mądrych ludzi. To, co czytamy tu na forum nijak się ma do ogółu ludzi - stąd i podejście linki2609.
Ale z poczuciem winy i bólem musisz sobie poradzić sama.
Nasze wątki:Czarno Widzę i Szarość nie radość, a tu nas zobaczysz #cats.on_tour

Obrazek

haaszek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2979
Od: Pt cze 23, 2006 18:43

Post » Czw sie 20, 2015 14:12 Re: Rozpacz po stracie kota :(

ASK@ piszesz że rozumiecie co to znaczy stracić kota, ale mojej straty już nie rozumiecie mimo tego że zdaję sobie sprawę że zawiniłam, nie poświęciłam jej na tyle uwagi by zauważyć że się czymś zatruła. Wiem ile jest cierpienia i samotnych kocich mordek, bo serce mi się kraja jak widzę takie. nawet u nas na wsi było dużo kotów a teraz widziałam może dwa które gdzieś zawsze się w pobliżu kręciły. gdybym mogła cofnęłabym czas i zatrzymała się przy swoim kocie, ale już za późno Pusia odeszła w cierpieniach. próbuję sobie z tym poradzić i miałam nadzieję że na tym kocim forum ktoś coś poradzi gdy był w takiej sytuacji jak ja. trudno widocznie się myliłam. zaszufladkowaliście mnie w kategorii złego opiekuna bezmyślnego i takiego co to wogóle nie dba o swojego zwierzaka. dbałam i wydawało mi się że tak jak należy.

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 15:11 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 - właśnie chodzi o to, by do ciebie dotarło, że zawaliłaś. Bo bez tego z każdym kolejnym kotem będzie tak samo - winny będzie samochód, sąsiad wysypujący trutkę, pies puszczony, żeby sobie zapolował - a nie ty. A dopiero w momencie, gdy zrozumiesz swoją odpowiedzialność za to zwierze jest szansa na to, by ta sama tragedia - choc może z innymi "dekoracjami" nie rozegrała się ponownie. W momencie, gdy weźmiesz wine na siebie I przestaniesz się usprawiedliwiać okolicznościami, które wpłynęły na to, że nie zadbałaś odpowiednio o koteczkę. Na pewno myślałaś, że robisz dobrze - tak jak zawsze, jak sąsiedzi robią - bo przecież okolica bezpieczna, spokojna etc.
No więc teraz już wiesz, że nie tak bezpieczna - kwestia co z tym dalej zrobisz.

Delta[*] zaczęła wychodzić, bo widziałam, że koty sąsiadów wychodzą. To było przed tym jak trafiłam na forum. Zaszła w ciążę i zabił ją FIP. Nieuleczalny. Nie ma na niego lekarstwa. I fakt, że zaszła i zaraziła się koronawirusem w czasie gdy była "na wakacjach" u koleżanki od której ją dostałam (bo my z córką wyjechałyśmy w miejsce, gdzie nie można jej było zabrać) - mimo, że prosiłam ją, by nie wypuszczała Kotori, bo ma ruję - to jest to moją winą. Ja powierzyłam ją osobie, która "wiedziała lepiej" i "nie myślała, że...". Teraz moje koty nie wychodzą (tylko na zasiatkowany balkon), bo gdy dotarłam tutaj dowiedziałam się jak kruche jest życie wychodzącego kota. I dzięki temu mogłam oglądać histerie w wykonaniu sąsiadów, złorzeczących kierowcy, który rozjechał im kota - bo oni uważają, że to nie ich wina. I kolejne ich koty wychodzą i giną. Są odporni na argumenty, bo co im jakaś młoda zwariowana siksa będzie mówiła, że kot może mieszkać w domu i być szczęśliwy i żyć 20 lat, skoro oni wiedzą lepiej. Ja się dowiedziałam i nauczyłam dużo, bo założyłam, że nie zjadłam wszystkich rozumów i moja wiedza może być przeterminowana i błędna. Oni się nie nauczą, bo wygodniej wypuścić niż sprzątać kuwety. A ty?
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw sie 20, 2015 15:43 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Ja przed moim pierwszym kotem - w dzieciństwie- chciałam się dokształcać. Byłam odpowiedzialna, więc poprosiłam rodziców o kupno książki o kotach. Książka była głównie o kotach rasowych, ale przecież tematy takie jak zdrowie czy opieka dotyczą każdego kota.
Mimo tego, nie dowiedziałam się, że:
- wychodzenie jest aż tak niebezpieczne - autorka pisała, że w zasadzie trzymać kota wyłącznie w domu to jak trzymać złote rybki w mokrej chusteczce, ale w dzisiejszych czasach jest dużo samochodów i trzymanie kota tylko w domu jest usprawiedliwione troską o bezpieczeństwo - można pomyśleć, że jak mieszkasz z dala od ruchliwej szosy to kot jest bezpieczny, a wcale nie jest (na szczęście my mieszkaliśmy w wieżowcu i kot wyszedł ze dwa razy w szelkach, czego nie polubił i daliśmy sobie spokój)
- balkon można, a nawet trzeba zabezpieczać - po tym, jak nasza kota przespacerowała do sąsiadów, założyliśmy kratki po bokach balkonu, ale nigdy nawet nie przyszło nam do głowy, że to front jest niebezpieczny, bo kot wcale nie ma w 100% niezawodnego zmysłu równowagi :strach: mieszkaliśmy na 9. piętrze, do teraz mi się włos jeży na głowie na myśl o tym, co mogło się stać
- sterylizacja jest najlepszym i w zasadzie obowiązkowym rozwiązaniem - no bo przecież kot niewychodzący w ciążę nie zajdzie, ruja jest denerwująca, ale są tabletki i zastrzyki (prawie nic o ropomaciczu u nierodzących kotek ani o tym, że jest prosty sposób na jego uniknięcie)... kastracja była opisana jako wyjście ostateczne, ciężka operacja i w ogóle trochę jak ciekawostka
- popularne karmy dla kotów to straszliwe badziewie i trzeba zwracać uwagę na skład - najdroższa karma w sklepie musi być dobra, prawda? ech

Trafiłam na forum przypadkiem (już długo nie mając kota, po prostu szukałam sobie czegoś o kotach w internecie dla rozrywki), dowiedziałam się wielu rzeczy. Nie jestem alfą i omegą, pewnie często będę kogoś o coś pytać, ale np. wiem, że siatka na balkonie to podstawa.
Ty też trafiłaś na forum - trochę szkoda, że nie wcześniej, ale czasu nie cofniemy. Teraz wiesz więcej, niż kiedyś i masz szansę stać się świadomym i w pełni odpowiedzialnym właścicielem kota, jeśli dasz sobie i tej nowej wiedzy szansę.

Luinloth

 
Posty: 2090
Od: Śro lis 12, 2008 13:29
Lokalizacja: Tychy

Post » Czw sie 20, 2015 16:30 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Nie żal mi Ciebie tylko Twojego kota, wtedy kiedy Cię potrzebował, nie znalazłaś ani chwili dla niego. Jeśli twój kot w przyszłości nie będzie pełnoprawnym członkiem rodziny, nie bierz żadnego. Miałam kicię, odeszła na PNN, wiem, że nie zrobiłam wszystkiego by utrzymać ją przy życiu jak najdłużej. Jak też zignorowałam gorsze samopoczucie kotki, bo przecież są upały, izolowała się, a zawsze była obok mnie, chodziła jak cień. Gdybym poszła wcześniej do weta, chorobę może udałoby sie przyhamować. Zignorowałam zrobione 10 miesięcy wcześniej badania, gdzie wydawało mi się, że graniczna kreatynina to ok. Megi wymiotowała, to pewnie przez brak zębów... Chyba koty tylko potrafią kochać bezwarunkowo, całymi malutkimi serduszkami.

ani_

 
Posty: 547
Od: Pt sie 30, 2013 21:22
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 20, 2015 19:43 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Zapomniał wół, jak cielęciem był...
Ja Wam serdecznie gratuluję, że nie macie sobie nic do zarzucenia, że nigdy nic nie przegapiliście, nie zlekceważyliście, że z powodu głupoty, niewiedzy, niefrasobliwości, nieuwagi żaden Wasz kot nie cierpiał i nie stracił życia, nie był narażony na niebezpieczeństwo.
Fajnie tak urodzić się z całą wiedzą i doświadczeniem w opiece nad zwierzęciem. :roll:

Dziewczyna wiele razy powtórzyła, że ma do siebie żal, pretensje, że NIE WIEDZIAŁA, nie zwróciła uwagi, zaniedbała, bo nie miała świadomości, że to alarmujące sygnały. Nie miała wcześniej takiego doświadczenia, duch święty nie zstąpił i nie oświecił.
Kotu życia się nie wróci, ale człowiek ma szanse wyciągnąć wnioski, nauczyć się czegoś na tak bolesnej nauczce.
Pod warunkiem, że zamiast zaszczucia ów człowiek dostanie ciut zrozumienia dla swojego błędu.

No, ale jak to na miau...

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39530
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Czw sie 20, 2015 19:57 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Alienor pisze:linka2609 - właśnie chodzi o to, by do ciebie dotarło, że zawaliłaś. Bo bez tego z każdym kolejnym kotem będzie tak samo - winny będzie samochód, sąsiad wysypujący trutkę, pies puszczony, żeby sobie zapolował - a nie ty. A dopiero w momencie, gdy zrozumiesz swoją odpowiedzialność za to zwierze jest szansa na to, by ta sama tragedia - choc może z innymi "dekoracjami" nie rozegrała się ponownie. W momencie, gdy weźmiesz wine na siebie I przestaniesz się usprawiedliwiać okolicznościami, które wpłynęły na to, że nie zadbałaś odpowiednio o koteczkę. Na pewno myślałaś, że robisz dobrze - tak jak zawsze, jak sąsiedzi robią - bo przecież okolica bezpieczna, spokojna etc.
No więc teraz już wiesz, że nie tak bezpieczna - kwestia co z tym dalej zrobisz.

Delta[*] zaczęła wychodzić, bo widziałam, że koty sąsiadów wychodzą. To było przed tym jak trafiłam na forum. Zaszła w ciążę i zabił ją FIP. Nieuleczalny. Nie ma na niego lekarstwa. I fakt, że zaszła i zaraziła się koronawirusem w czasie gdy była "na wakacjach" u koleżanki od której ją dostałam (bo my z córką wyjechałyśmy w miejsce, gdzie nie można jej było zabrać) - mimo, że prosiłam ją, by nie wypuszczała Kotori, bo ma ruję - to jest to moją winą. Ja powierzyłam ją osobie, która "wiedziała lepiej" i "nie myślała, że...". Teraz moje koty nie wychodzą (tylko na zasiatkowany balkon), bo gdy dotarłam tutaj dowiedziałam się jak kruche jest życie wychodzącego kota. I dzięki temu mogłam oglądać histerie w wykonaniu sąsiadów, złorzeczących kierowcy, który rozjechał im kota - bo oni uważają, że to nie ich wina. I kolejne ich koty wychodzą i giną. Są odporni na argumenty, bo co im jakaś młoda zwariowana siksa będzie mówiła, że kot może mieszkać w domu i być szczęśliwy i żyć 20 lat, skoro oni wiedzą lepiej. Ja się dowiedziałam i nauczyłam dużo, bo założyłam, że nie zjadłam wszystkich rozumów i moja wiedza może być przeterminowana i błędna. Oni się nie nauczą, bo wygodniej wypuścić niż sprzątać kuwety. A ty?



zawaliłam i mam wyrzuty sumienia, moja wina że tak się stało ale czasu już nie cofnę. teraz widzę jak mało o kotach wiem. gdy mieszkałam u rodziców mieliśmy dwa koty zawsze wychodziły wszystko było z nimi ok . początkowo broniłam Pusi wychodzić mimo że była wysterylizowana. ale potem pomyślałam że przecież inne koty chodzą i żyją. widać głupie myślenie i jeszcze wiele muszę się nauczyć. Tylko jak zatrzymać kota w domu jeśli kot widzi że Ty poszedłeś na podwórko i drapie w okno aby go wziąść ze sobą? Pusia zimą i późną jesienią nie wychodziła na dwór wcale, ale latem i wiosną jak widziała że my jesteśmy na podwórku nie było mowy żeby i ona nie wyszła. pilnowałam żeby nie szła na drogę i było ok. Jednak widocznie przez podwórza sąsiadów przedostawała się na drugą stronę drogi. I nie chodzi o to że wypuszczałam ją na dwór żeby nie sprzątać kuwety, Pusia często przychodziła z podwórka do domu żeby się załatwić. Ciężko mi bez niej, tęsknię i płaczę na myśl że cierpiała przeze mnie i już nie wróci do nas :placz:

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 20:05 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Olat pisze:Zapomniał wół, jak cielęciem był...
Ja Wam serdecznie gratuluję, że nie macie sobie nic do zarzucenia, że nigdy nic nie przegapiliście, nie zlekceważyliście, że z powodu głupoty, niewiedzy, niefrasobliwości, nieuwagi żaden Wasz kot nie cierpiał i nie stracił życia, nie był narażony na niebezpieczeństwo.
Fajnie tak urodzić się z całą wiedzą i doświadczeniem w opiece nad zwierzęciem. :roll:

Dziewczyna wiele razy powtórzyła, że ma do siebie żal, pretensje, że NIE WIEDZIAŁA, nie zwróciła uwagi, zaniedbała, bo nie miała świadomości, że to alarmujące sygnały. Nie miała wcześniej takiego doświadczenia, duch święty nie zstąpił i nie oświecił.
Kotu życia się nie wróci, ale człowiek ma szanse wyciągnąć wnioski, nauczyć się czegoś na tak bolesnej nauczce.
Pod warunkiem, że zamiast zaszczucia ów człowiek dostanie ciut zrozumienia dla swojego błędu.

No, ale jak to na miau...


dziękuję mimo wszystko ! choć jedna osoba spróbowała mnie zrozumieć !

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 20:35 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Współczuję Twojej kotce i współczuję Tobie, bo Ty będziesz musiała teraz z tym żyć, a to nie będzie łatwe.

Myślę, że najlepsze, co możesz zrobić w tej sytuacji - i dla siebie, i pośrednio dla Pusi - to dowiedzieć się jak najwięcej o kotach, ich charakterze, zwyczajach, zdrowiu, sposobach dbania o nie i ich bezpieczeństwo w rozmaitych warunkach, np. w przypadku własnej posesji można zrobić woliere, jeśli zabezpieczenie ogrodzenia jest zbyt trudne.
I gdy już będziesz pewna, że podolasz temu zadaniu, uratuj jakiegoś biednego kota, choćby adoptuj ze schroniska. Jeśli uczynisz jego życie szczęśliwym, będzie to tak, jakby to Pusia go uratowała.
Po prostu zrób teraz wszystko, aby jej śmierć nie była daremna.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sie 20, 2015 20:37 Re: Rozpacz po stracie kota :(

ASK@ pisze:Dlaczego ją zostawiliście tam? Jeśli umierała ....

To mnie przeraziło ... Znaleźć w końcu kotkę, zobaczyć w jakim jest stanie i ... pójść do domu ( we dwoje),żeby położyć spać córkę. A kotka, została sama ! :cry:
Gotuje się we mnie ... krew mnie zaraz zaleje. Nie jestem w stanie pojąć, JAK można ją było tam zostawić SAMĄ :cry:

gatiko

Avatar użytkownika
 
Posty: 7180
Od: Pt paź 03, 2014 10:24

Post » Czw sie 20, 2015 20:38 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 to (że znalazły się dwie osoby które ci współczują) nie zmienia faktu że tutaj rozgrzeszenia nie dostaniesz...!

ale co by nie mówić, stało się i już się nie odstanie, a ty na spokojnie przeczytaj jeszcze raz co ludzie sadzą o tym przypadku i okaż trochę empatii wczuwając się co czują komentatorzy i dlaczego tak a nie inaczej i na co zwracają swoją uwagę w relacji z kotami.
a jak już sięgniesz po kolejnego kotka, stań na głowie i zabezpiecz swoją posesję (jak mniemam to dom z terenem wokół) aby kot nie miał możliwości wysunięcia choćby nosa poza wasz (ogrodzony ?) teren - a jeśli nie będziesz w stanie tego zapewnić, po prostu pogódź się z tym, że twój kot będzie kotem NIEWYCHODZĄCYM (on na pewno się z tym pogodzi).
kot też człowiek...
04.06.2018 Myszunia [*]
13.08.2013 Lesio [*]

color1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1604
Od: Czw cze 27, 2013 11:52
Lokalizacja: wawa

Post » Czw sie 20, 2015 20:40 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Linka - jeśli przemyślisz co poszło nie tak i będziesz pilnować, żeby do tego znów nie doszło (np. wychodząc z kotem w szelkach i na długiej smyczy przypiętej do paska, szybko reagując na niepokojące objawy etc.) to zrobisz to, o co wszystkim piszącym chodziło - przerzucisz się z "oj ja taka biedna, kotka mi zeszła bo miałam ważniejsze rzeczy i nie zwróciłam uwagi" do "poradźcie mi jak mieszkając na wsi mogę zadbać o bezpieczeństwo mojego przyszłego kota, bo moja poprzednia kotka przez moje zaniedbanie i brak wiedzy zeszła w cierpieniach i zrobię wszystko, by to zmienić". Pierwsze podejście gwarantuje powtórkę z tragedii, drugie - daje spore szanse na uniknięcie następnego nieszczęścia. Bo w pierwszym poście tylko ty i twój ból się liczyły i wszystkie okoliczności łagodzące - nie to, co wycierpiała ta biedna koteńka.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510 i 116 gości