Hej

Tosia nie tylko się zaaklimatyzowała, ale zrobiła się mega niegrzeczna

Mogę do niej mówić, że czegoś nie wolno, a ona ma w poważaniu moje zakazy i jak nakręcona potrafi robić coś po tysiąc razy nie tracąc ani odrobiny z zapału
Dziś chyba od 6 rano kopała mi w kwiatkach nad głową na parapecie. Stoją tam dwie różyczki i duży kaktus bożonarodzeniowy. Różyczki okazało się bardzo jej smakują i godzinami je szarpała i zeskakiwała mi koło głowy z urwanymi suchymi gałązkami czy listkami i biegła po kolejne, po szafce i na parapet, a potem z parapetu znowu mi skakała koło głowy. Różyczki są w fatalnym stanie - obecnie na rekonwalescencji. Powód tego stanu - rzadkie podlewanie i ciągłe obgryzanie przez Marysie w skutek czego w połowie są to ususzone kikuty. Tosia pracowała nad nimi całe godziny dziś rano. I też zaczęła się drzeć spod łóżka. A powód tego niezadowolenia jest taki, że moje łóżko ma ramę taką owalną i tam gdzie jest krótsza to Tosia nauczyła się na nią wskakiwać (to jest przy ścianie więc jest wąsko), ale Tosia nie chce tak banalnie wskakiwać tylko tam gdzie jest najwyżej

A tam stara się bardzo, ale ciągle spada. Więc zaczęła się drzeć okazując swoje niezadowolenie i prócz tego, że już stoi tam pudło, aby księżniczce było wyżej to musiałabym chyba jeszcze jedno pudło dać, ale wtedy to mi już będzie centralnie lądować na twarzy a najśmieszniejsze, że na łóżku normalnie potrafi bez problemu wskoczyć, ale ona chce tam wskakiwać, gdzie nie umie

Więc cały ranek mam niewyspany, bo wciąż ściągnęłam Tosie z tych kwiatków. W końcu wyszłam z sypialni i Tosia pobiegła za mną.
Tosia biega już oficjalnie jak perszing. Tupie przy tym tak, że nie wiem dosłownie który to kot biega, bo hałas ten sam jak biegają duże. Udało jej się przegonić dziś po mieszkaniu i Marysie i Kitusie. Marysia wróciła też na swoje najwyższe miejsce na drapaku co jest sukcesem i powrotem Marysi do jej normalnego stanu
A Tosia szalała w tempie światła po mieszkaniu.
Koło 11.30, kiedy ja siedziałam przy kompie pracując i śpiąc jednocześnie położyła się przed monitorem. Musiałam jej puścić bajkę o myszce, na którą polowała - z serii viedo for cat - teraz codzień około 12 się upomina o bajkę, a ja mam tysiąc łap na monitorze eizo. Poleciały ze trzy bajki i Tosia zasnęła, więc pomyślałam, że i ja muszę dospać. Nie wiem czy to przez niedospanie czy tą pogodę, ale nie mogłam wytrzymać. Poszłam po ciuchu, żeby Tosi nie obudzić - spała na stole - i zobaczyłam efekt ogrodniczych prac Tosi - na moim łóżku ktoś strząsnął wszystkie liście i suche gałęzie z różyczek, co najlepsze tyle samo ich pod prześcieradłem i dookoła łózka

No cóż, powinnam być Tosi wdzięczna, gdyż tą robotę ja powinnam zrobić, a Tosia tylko chce aby różyczki ładnie rosły, więc suche poobrywała
Zasnęłam i po pół godzinie Tosia zaczęła mi się kręcić koło głowy. Uuu znowu będzie szarpać różyczki

Ale nie, przytuliła się do mnie, więc ją otuliłam kołdrą i ucięłyśmy sobie południową drzemkę.
Oczywiście ciężka sprawa - jak wyjść z łóżka nie budząc Tosi. Ledwo się udało... Otuliłam ją kołdrą i poduszkami i śpi... mam nadzieje, że pośpi do wieczora, bo ja robię właśnie pierogi ruskie i zabieram się do zaległej roboty

Marysia już nie syczy
Choć oczywiście mam 3 dziewczyny, więc syki będą zawsze ;p
Na koniec zdjęcia z wczorajszego uspania Tosi:

bez lampy, bo Tosia twardo śpi


a tu z lampą, bo już wciąga pępuszek, czyli się rozbudza ;p
Ten dziobek wystawia mi do całowania
