Podróż do lekarza minęla Diabłowi tradycyjnie, czyli na ariach sopranowych.
Tereszczak był cichutki, dał się wieźć i kulił ze strachu.
Diabełek otrzymał kolejną dawkę sterydu i antybiotyku, tym razem z rąk Cioci, która leczyła ją od kociaka i z której rąk kotka przywędrowala do nas

Teresiak siedział jak trusia i kiedy unioslo się wieczko transportera, skulone ciałko przemówilo "co się gapisz, mnie tu nie ma".
I nie było kłucia, bo Tereszczak ładnie łyka lekarstwo i z apetytem się oblizuje, bo skondensowane mleko, w którym pływają drobinki lekarstwa, tygryski lubią najbardziej
I już nie glucimy, tylko pokichujemy sobie czasem

Tereszczak wreszcie zdradził się z umiejętnościami komputerowymi. Klawiaturę, jak się okazało, ma w jednym pazurku.
Potrafi wysylać smsy za pomocą wyszukiwarki internetowej oraz tak zaprogramować klawisze, w polu adresu wskakują opcje, o ktorych istnieniu nie mialam pojęcia.
Wiedzialam, że to mądra kociczka
Diabeł pokornie biega w golfie, bo rozlizywała ranę. Ale podczas przemywania ranki i nakladania maści ani drgnie
Miki, skuszona do szaleństw obecnością przeszkody, rzuca się na Diabła i próbuje zedrzeć z niej fraczek
