To prawda, w ciągu roku szkolnego mój dom nie jest oazą spokoju. Jest troje dzieci, które przyprowadzają codziennie swoich kolegów i koleżanki. A każdy chce kotka pogłaskać... Tyle, że moje koty lubią dzieci. Dzieci ich nie stresują wcale. Stresory są wybiórcze. Fakt, jak bardzo dany bodziec jest straszny, poznaję po minie... Orbisa, oczywiście.
Zdziwiła mnie wczoraj jego reakcja, bo przecież szczeniaki z komputera nie wniosły do domu nowego zapachu, ale Orbis jeszcze dziś bał się wchodzić do pokoju chłopców, w którym stoi straszny komputer z pieskami. Taką samą minę Orbiś miał, gdy przyniosłam do domu trzy miesięczną, półtora kilową Florcię i ona, ta mała mrówka, śmiała prychać i pacnąć łapą ogromnego Orbisia. No i on się, rzecz jasna, rozchorował ze strachu. Czasem mam wrażenie, że Pan Bóg się pomylił i w ciało mojego dorodnego kocura wpakował duszyczkę strachliwej myszki. Tyle, że Pan Bóg jest nieomylny i widocznie wiedział doskonale, że Orbiś będzie u mnie bezpieczny, nawet jeśli okaże się wrażliwcem tchórzem podszytym.
Jestem przekonana, że Orbiś dostał dziś rano sr. ze stachu. Też tak miałam w dzieciństwie, jak bardzo się czegoś bałam. Ale możliwe jest także, że moja intuicja mnie zwodzi.
Co do transportu kotów, to jakoś nie czuję obaw. Podróż nie jest straszna, jeśli się w trakcie jazdy dotyka kochanej osoby. Wtedy nawet miauczenie nie ma sensu. Zamierzam w samochodzie wypuścić koty z transportera i zostawić je w szelkach na kolanach dzieci. Przed wysiadaniem towarzystwo należy upchać spowrotem do skrzynki. Damy radę. W zeszłym roku kocurki z nami jeździły na Podlasie, do domu mojej mamy. Biegały po całym domu, ale na podwórko wychodziły wyłącznie w szelkach, pod ścisłym nadzorem. I wcale ich spacery nie zachwycały. W tym roku u mamy mieszka rudy Maciek, kot, którego mój brat znalazł zimną jesienią w szczerym polu. Trzeba będzie podzielić terytorium sprawiedliwie: dwa pokoje dla ragdolli na gościnnych występach, a pozostałe dwa dla domownika Maćka. Wszystkie kocurki są pokastrowane, więc mam nadzieję, ze nikomu nie przyjdzie do głowy sikać po kątach. Na Roztoczu będziemy mieli do dyspozycji cały dom, więc z kotami nie będzie problemu. Mam nadzieję. Florcia jeszcze z nami co prawda nie wyjeżdżała, ale mam nadzieję, że nie zrobi draki.
Ptaszki... Muszę spróbować.
