
Porsze był dzisiaj dla mnie dobry, chyba wiedział, że nie jest mi łatwo, bo między nami nigdy jakoś nie iskrzyło. Trochę tylko na mnie warczał...
Całą drogę do mył się dokładnie, chyba na spotkanie pani Basi. Zabieg miał nieco inny przebieg niż zwykle, ponieważ nasz Książe dzisiaj bardzo intensywnie reagował na laser. Kilka razy miał bardzo silny skurcz, a łapka mu się ruszała aż miło było patrzeć. Niemniej jednak nawet po regenerującym seansie pod polem był bardzo zmęczony i dzisiaj Pani Basia podarowała mu bieżnię. Ale we czwartek już mu się nie upiecze....
Droga powrotna minęła błogo i spokojnie, kocurek kochany nawet nie miauknął.
Jest prośba/propozycja od Pani Basi, aby zabrać Proszusia na łąkę, żeby pochodził po trawie, po ziemi, po kamykach - wtedy łapki będą miały różne bodźce. Ja mogę być szoferem, ale potrzebujemy towarzystwa. A może weźmiemy go na łąkę za schroniskiem? Kto chętny na piknik z kotem w weekend?
Może weźmiemy go do parku a tam pozna swojego człowieka....
