Czaruś długo nie przypomniał o sobie na miau

A troszkę się u nas działo…
I jak to teraz opisać po kolei
No więc – po odebraniu wyników Felusia okazało się, że cholesterol ma nadal podwyższony ( i wyższy niż 2 lata temu). Zalecono solidne odchudzanie, które trwało jakiś tydzień- do złapania siuśków i ustaleniu, że ma w nich masę piasku. Nastąpiła zmiana frontu i teraz celujemy w wysikanie piachu i zakwaszenie moczu. Powinnam znowu złapać Felusiowy mocz i ustalić czy jest poprawa, ale potrzebuję odpoczynku od kocich chorób….. bowiem w międzyczasie
….27 maja (we środę) Rudolf miał wyrwane dwa zęby. Codziennie biegałam z nim do weta na zastrzyki i wszystko super się goiło. Ale już w poniedziałek popołudniu, na swoim codziennym obchodzie osiedla władował gdzieś tylną łapkę i w efekcie na pierwszy rzut oka wyglądało jakby wyrwał sobie dwa paluchy. Na „szczęście” okazało się, że paluchy są wszystkie, ale łapa jest rozcięta głęboko do kości i trzeba szyć. Ponieważ wetka była już sama w pracy powiedziała, że nie da rady tego zrobić (zresztą było już po 18tej) i kazała mi się pojawić następnego dnia rano, czyli o 9-tej. A miał to być mój ostatni dzień w pracy przed tygodniowym urlopem i nie mogłam sobie odpuścić pojawienia się w biurze z rana (czyli o 8-ej) bo kilka rzeczy czekało na zamknięcie. Kombinowałyśmy z wetką co tu zrobić, aż powiedziała żebym rano przywiozła Rudiego do niej do domu, a ona potem zabierze go na dyżur. To był wtorek, we środę zauważyłam że Rudolf nieco pokichuje. Nieco mnie to załamało bo popołudniu wyjeżdżałam z futrzastymi, koleżanką i rowerami na Kaszuby. Ale dostałam zalecenie podawania immunodolu,obserwacji i codziennej zmiany opatrunków na łapie i pojechałam. Przez cały pobyt Ruduś nieco pokichiwał, ale że miał focha za to że mu zmieniam opatrunki to sypiał z moją koleżanką, regularnie smarkając jej na twarz

Kilka fotek z wyjazdu – niestety Czarek odmawiał współpracy. Zdecydowanie woli pozować na domowym balkonie

W trakcie drogi powrotnej (w poniedziałek) pokichiwać zaczął Czarek, ale jako że byłam już zaprawiona w bojach to specjalnie się nie przejęłam. Jednak jak zobaczyłam Czarka we wtorek po powrocie z pracy załamałam się. Leżał bez życia, szybki pomiar temperatury, wynik 40,5 stopnia, kota do transportera i do wetek. Leczenie trwało ponad 2 tygodnie, strasznie się męczył –kichał kaszlał i dusił etc. Podejrzewano niewydolność serca i początki zapalenia płuc. Na szczęście te choroby nie potwierdziły się, ale przeziębienie było potworne, leczenie trwało 2 tygodnie, w weekendy robiłam mu sama zastrzyki. Od dwóch tygodni spokój w kocich dolegliwościach
Bieżący weekend spędziłam z futrami u rodziców. Zamiast wolontariatu na Paluchu świadczyłam wolontariat na rzecz domowych piesów. W pakiecie było strzyżenie, czesanie i kąpiele

Po tym jak ubiegłoroczne wnoszenie Zulki do wanny skończyło się rehabilitacją kręgosłupa i bólem przez kilka miesięcy to w tym roku kąpana była pod prysznicem. Zresztą i kąpiel była prostsza bo ogoliłam ją prawie na łyso. Tym samym ogłaszam powstanie nowej rasy – owczarek mazowiecki. Proszę o szczególne zwrócenie uwagi na wygląd ogonka. A tak na poważnie – moi rodzice kochają te psy, ale wyznają teorię że jakie zostały stworzone przez naturę takie będą. Nie czeszą Zuli, a ona ma strasznie gęste futro, w efekcie wygląda jak owca, a do skóry praktycznie nie dochodzi powietrze. Czesanie raz na miesiąc (a tak mniej więcej jeżdżę do domu) jest niewykonalne. Pokazałam mamie w czym problem i stwierdziła że Zula rozpocznie regularne wizyty u groomerki. Oprócz Zulki wyszorowałam Timura vel. Poczochrany i Gapcję vel Klopsik. W tym czasie Feluś bacznie obserwował co dzieje się u sąsiadów nawet ich odwiedził. Czaruś w tym czasie lansował się na dywanie a Rudolf kimał. Oto dokumentacja.

Na zdjęciach jest też osobiście przeze mnie wykonana drabinka, dzięki której Feluś nie musi skakać z parapetu na ziemię jak chce wyjść a dostojnie ześlizguje się po desce
Z ogłaszaniem Czarusia kicha, tzn. nic nie robię. Łudzę się że znajdę mu fajny domek pocztą pantoflową choć coraz więcej osób (w tym i moja rodzinka) twierdzi że on już chyba u mnie zostanie. Na razie nadal szukamy najlepszego domku