Ledwo żyję.
Parmezan kiepsko. Przypomina stare powiedzenie "operacja się udała tylko pacjent zmarł". Leczenie (bardzo inwazyjne) ewidentnie przynosi skutek - katar się wyraźnie zmniejszył. Ale sam kot jest bardzo słaby i na razie nie wygląda to dobrze. Miotam się co zrobić.
Idę zaraz do kociaków. Potem w planach jeszcze prezentacja, bo mogę ją robić tylko jak Młoda śpi. Jutro o 8 rano gość, zresztą i tak chwilę potem kroplówka.
Mam wrażenie odrealnienia, to się po prostu nie może dziać naprawdę, bo przecież nie jest możliwe tak na długą metę funkcjonować

Może to nie ja? Może to tylko jakiś szalony sen?
Muszę koniecznie jakoś odizolować na 1 dzień Miednicę. Ma pusty pęcherz. Nie pije czy sika?
W moich żyłach nie ma już krwi, jest tylko kawa.