Chyba tak, bo ani dzieciece krzyki ani placz ani spiewy nie robia na nim wrazenia. Natomiast kiedy ja krzykne on jest przy mnie z predkoscia swiatla. Jest wtedy spiety, ale stara sie przytulic, jakby probowal mnie uspokoic.
Nie wiem co siedzi w tym kocie, ale cieszy mnie, ze zaczyna funkcjonowac w miare normalnie. Zaczyna pokazywac inne niz strach uczucia, bawi sie, je coraz lepiej, potrafi sie postawic Mokiemu, np. nie wpuscic go na swoja poduszke. Juz nie warczy ze strachu tylko wali w pysk

Wydaje mi sie, ze nie jest kotem stadnym, przyjal do wiadomosci, ze Mokate jest, bo nie mial wyjscia. Na pewno nie byl jedynakiem, koty znal, tylko ich nie lubil. Z Mokim juz sie dogadali, potrafia spac przytuleni, za chwile leca klaki, ale kiedy pojawia sie zagrozenie z zewnatrz (panowie z elektrowni) to chlopaki leza jeden na drugim i nie ma opcji, zeby ich wtedy rozdzielic
