Ta pogoda mnie delikatnie mówiąc wnerwia. Pada i pada.
Chociaż może to ratunek... dla mnie. Nie ukrywam, że emocje mnie wykończyły. Pisałam o tym kilka dni wcześniej. Ta przymusowa przerwa mnie wyciszyła.
Dowodem jest ostatni telefon, który otrzymałam wczoraj. Zadzwonił Pan, że przychodzi do niego kot bardzo podobny do mojej kotki / okolice ul.Sobieskiego , Dąbrowskiego, Powstańców w Chorzowie/. Pojechałam, pokazałam zdjęcia kolorowe. Oczy mu zabłysły i wykrzyknął, że na 95% to mój kot. Potwierdziła to jeszcze sąsiadka, która też dokarmia tam koty. A ja pełny spokój. Zadawałam rzeczowe pytania. Układało mi się wszystko w logiczną całość. Wczoraj wieczorem razem z tym Panem czekaliśmy zaczajeni. Niestety padało i nie pojawił się żaden kot. A ja dalej byłam spokojna.
Marzę o tym, aby to była Kika. Będę tam jeździć i obserwować. Niech tylko się wypogodzi.
