TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 07, 2015 8:00 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

Przykro , że w sytuacji smierci Lakiego rozgorzała taka dyskusja.
Przykro mi Justynko. Znając Ciebie, pewnie czujesz się winna, że to z powodu oddania Antoniego. No, ale musisz je zwalczać. Po każdej smierci pojawiają się pytania i wątpliwości i próby odwrócenia sytuacji " a gdybym..." . A prawda jest taka, że Laki by umarł, nawet gdyby był z Wami Antonio. Wyniki sekcji to pokażą. I choćby z tego powodu- dla sumienia opiekunki (a zdrowie i samopoczucie Justyny są na wagę złota, ba- bezcenne!!!) trzeba wyjaśnić przyczynę śmierci.

Phantasmagori- zgadzam się z Twoimi wpisami.
Eunnika- Twoje wypowiedzi są nie na miejscu. Po co piszesz w tym wątku? Chcesz komuś pomóc, ulżyć, podnieść na duchu, odciążyć, ułatwić podjęcie decyzji? Inny- szlachetny cel? Niestety żadnej z tych rzeczy nie robisz. Więc pomyśl co Twoje wpisy robią innym osobom. Zwłaszcza taki, które chyba jak nikt inny na świecie potrzebują dużo wspracia i opieki, żeby robić to co robią. A z innej strony- człowiek, zwierzę do niepełnosprawności się adaptują i do nieprzyjemnych zabiegów. I potrafią wciąż bardzo cieszyć się życiem. Nikt tu nie utrzymuje siłą kotów prz życiu, jeśli to życie oznaczałoby tylko pasmo cierpień!

sotis

 
Posty: 41
Od: Pt sty 02, 2015 8:06

Post » Nie cze 07, 2015 11:37 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

To są bardzo trudne sprawy - jak długo i za jaką cenę podtrzymywać życie śmiertelnie chorego zwierzaka (tak jak i człowieka zresztą, jeśli nie jest w stanie sam się wypowiedzieć). Każdy opiekun ma tu swoje przekonania i pewnie przeżywa nieraz wątpliwości. Osobiście nie dziwię się, że budzi to silne emocje.
Czasami naprawdę nie wiemy, na ile zwierzak jeszcze cieszy się życiem, a na ile cierpi i jaki ostatecznie jest bilans. I nikt wtedy nie jest w stanie podjąć decyzji, która będzie na pewno dobra.
To nie jest tylko pytanie np. o ewentualną eutanazję, ale i o sens reanimacji chociażby, o kolejny zabieg operacyjny lub jego zaniechanie itd.
Ja mam takie (subiektywne!) przekonanie, że jednak weci leczący tyskie mruczki czasami posuwają się w podtrzymywaniu życia za daleko, w tym sensie, że osobiście podjęłabym inną decyzję. No, ale decyduje opiekun i uczciwie będzie założyć, że intencje ma pozytywne.
Jednak dyskutować o tym warto, bo z własnego doświadczenia wiem, że opiekując się ciężko chorym zwierzakiem (tak jak i człowiekiem) człowiek skupia się na poszczególnych zadaniach, na tym, by ulżyć podopiecznemu w tym momencie, a trudno mu spojrzeć z boku na całą sytuację i zapytać o sens dalszej walki. Brakuje już na to zasobów.
Obrazek

Agulas74

Avatar użytkownika
 
Posty: 4566
Od: Pt maja 11, 2007 12:30
Lokalizacja: Tychy

Post » Wto cze 09, 2015 10:31 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

sotis pisze:
Phantasmagori- zgadzam się z Twoimi wpisami.
Eunnika- Twoje wypowiedzi są nie na miejscu. Po co piszesz w tym wątku? Chcesz komuś pomóc, ulżyć, podnieść na duchu, odciążyć, ułatwić podjęcie decyzji? Inny- szlachetny cel? Niestety żadnej z tych rzeczy nie robisz. Więc pomyśl co Twoje wpisy robią innym osobom. Zwłaszcza taki, które chyba jak nikt inny na świecie potrzebują dużo wspracia i opieki, żeby robić to co robią. A z innej strony- człowiek, zwierzę do niepełnosprawności się adaptują i do nieprzyjemnych zabiegów. I potrafią wciąż bardzo cieszyć się życiem. Nikt tu nie utrzymuje siłą kotów prz życiu, jeśli to życie oznaczałoby tylko pasmo cierpień!


Wiem że się adaptują, ale też - do czasu, i w zależności od urazów, od stanu zdrowia. Ale wybacz jak czytam o kryzysie za kryzysem, w rozpaczliwym tonie, i bez przerwy coś, nieustannie kot faszerowany lekami, co dwa - trzy dni u weta, to cała się trzęsę, bo trzeba wyczuć moment i pozwolić odejść godnie, bez przedłużania cierpienia na siłę, w imię źle rozumianej szlachetności i empatii. Szlachetne jest pozwolenie na odejście w pewnych sytuacjach, kiedy nie ma rokowań. I tak, z góry odpowiem że u ludzi też, miałam niestety do czynienia z tym :( Tylko człowiek jest w stanie powiedzieć, wyartykułować, a zwierzę cierpi w milczeniu.
Co do pogrubionego to się nie zgodzę.

Wyniki sekcji mnie ciekawią również osobiście, zastanawiam się też czy aby kotka która była na kwarantannie (na tych 16m2 z kilkunastoma zwierzami) czegoś nie przyniosła.
Tak samo zastanawia mnie jak koty na spec karmach mają je jeść, skoro po 1 karmy spec. weterynaryjne są im wyjadane przez inne koty. I jak te karmy miałyby pomóc skoro są mieszane na pół ze smila. Zastanawia mnie czy ktoś myśli o psie, który prawie całe dnie spędza zamknięty w klatce, a który nie zostanie wyadoptowany, bo nie. Duuuużo więcej rzeczy mnie zastanawia, i tak, zdaję sobie sprawę że zapewne na mnie zaraz naskoczycie mimo że nie napiszę o wszystkich, ale po prostu wcale nie uważam żeby było tak super hiper fantastic jak to niektórzy utrzymują i w jakim przeświadczeniu żyją, zwłaszcza takie przeświadczenia na odległość.

eunnika

 
Posty: 191
Od: Pon kwi 28, 2014 16:52

Post » Wto cze 09, 2015 10:36 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

eunnika pisze:Duuuużo więcej rzeczy mnie zastanawia, i tak, zdaję sobie sprawę że zapewne na mnie zaraz naskoczycie mimo że nie napiszę o wszystkich, ale po prostu wcale nie uważam żeby było tak super hiper fantastic jak to niektórzy utrzymują i w jakim przeświadczeniu żyją, zwłaszcza takie przeświadczenia na odległość.

ja akurat się z Tobą zgadzam
ObrazekObrazek

Romi85

Avatar użytkownika
 
Posty: 1808
Od: Wto lut 18, 2014 12:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 09, 2015 10:54 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

temat jest cięzki, bo nikomu nie jest łatwo w chwili śmierci ukochanego zwierzaka.

Ale czyu sekcja zwłok w przypadku kota chorującego jest potrzebna? Nawet w przypadku zgonu człowieka, który chorowal sekcji się nie robi.

Osobiście uważam, że opiekun zwierzaka jeśli ma potrzebę to jak najbardziej może zlecić wykonanie takiej sekcji. Ale w sytuacji gdy ma się pod opieką inne chore zwierzęta, ktore wymagają ciąglego nakladu finansowego, długo u weterynarza wciąz rośnie, i konieczna jest pomoc finansowa z zewnątrz na utrzymanie pozostalych zwierząt ma sens? Lakiemu życia nie zwróci już.

nephila

Avatar użytkownika
 
Posty: 26
Od: Sob lut 28, 2015 17:18

Post » Wto cze 09, 2015 11:23 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

phantasmagori pisze:Wiesz co? od godziny siedzę i zastanawiam się, czy mam do czynienia z dzieciakiem, infantylną dorosłą osobą, czy też z cwaniarą świadomie odwracającą kota ogonem.
Odpowiem więc z założenia inteligentnej osobie.
Ad 1 tel bezpośrednio do weta wyjaśni sprawę
ad2, Nie sądzę aby były pretensje. Raczej uszanowano by decyzję opiekuna jeśli podparta była by uzasadnioną opinią lekarza weterynarii.


Ciekawe że fundacji która utrzymywała Lakiego weci nie chcą podać info o wynikach sekcji, a obcej osobie podadzą? Wow.



Romi85 pisze:ja akurat się z Tobą zgadzam


Dzięki :)
Wbrew pozorom wiele osób się zgadza, tyle że na pw i na fb.

eunnika

 
Posty: 191
Od: Pon kwi 28, 2014 16:52

Post » Wto cze 09, 2015 12:01 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

nephila pisze: Ale w sytuacji gdy ma się pod opieką inne chore zwierzęta, ktore wymagają ciąglego nakladu finansowego, długo u weterynarza wciąz rośnie, i konieczna jest pomoc finansowa z zewnątrz na utrzymanie pozostalych zwierząt ma sens? Lakiemu życia nie zwróci już.

Potrafisz czytać ze zrozumieniem?

Weterynarz za darmo podjął się sekcji.
Dobro raz dane, wraca z podwójną siłą.
Kacperku[*]przepraszam Cię za to, co musiałam Ci dziś zrobić. Dziękuję Ci za 16,5 roku bycia razem.
05-1995-27-12-2011.:( :(
Rysio-16-02-2013 [*] :( :( Przecinak-Synuś-13-12-2016[*] :( :(
ObrazekObrazek

Hieny na pokład.
Dążymy do szczęścia, nie zadeptując trawników innym.
“Człowiek, który nie ma się czego bać, to człowiek, który nie ma czego kochać.”

meg11

 
Posty: 24930
Od: Wto sty 11, 2011 15:22
Lokalizacja: Radom

Post » Wto cze 09, 2015 12:11 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

meg11 pisze:
nephila pisze: Ale w sytuacji gdy ma się pod opieką inne chore zwierzęta, ktore wymagają ciąglego nakladu finansowego, długo u weterynarza wciąz rośnie, i konieczna jest pomoc finansowa z zewnątrz na utrzymanie pozostalych zwierząt ma sens? Lakiemu życia nie zwróci już.

Potrafisz czytać ze zrozumieniem?

Weterynarz za darmo podjął się sekcji.



nie ma nic za darmo

wet zamiast robić za darmo sekcje Lakiemu mógły leczyć inne koty Justyny za darmo

nephila

Avatar użytkownika
 
Posty: 26
Od: Sob lut 28, 2015 17:18

Post » Wto cze 09, 2015 12:21 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

eunnika pisze:
Wbrew pozorom wiele osób się zgadza, tyle że na pw i na fb.


No ale to jest oczywiste, że różnice zdań i kontrowersje w takich trudnych sprawach są i będą.
Gdyby wszyscy myśleli zawsze tak samo, to coś by było nie teges.
Przecież nawet sam opiekun nieraz ma wątpliwości, co zrobić. Chociaż to on ma najwięcej informacji.

Moim zdaniem nie da się prowadzić działalności, że tak powiem, hospicyjnej bez kontrowersji. W każdym razie, ja w życiu takiego cudu nie widziałam.
Obrazek

Agulas74

Avatar użytkownika
 
Posty: 4566
Od: Pt maja 11, 2007 12:30
Lokalizacja: Tychy

Post » Wto cze 09, 2015 13:02 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

nephila pisze:
meg11 pisze:
nephila pisze: Ale w sytuacji gdy ma się pod opieką inne chore zwierzęta, ktore wymagają ciąglego nakladu finansowego, długo u weterynarza wciąz rośnie, i konieczna jest pomoc finansowa z zewnątrz na utrzymanie pozostalych zwierząt ma sens? Lakiemu życia nie zwróci już.

Potrafisz czytać ze zrozumieniem?

Weterynarz za darmo podjął się sekcji.



nie ma nic za darmo

wet zamiast robić za darmo sekcje Lakiemu mógły leczyć inne koty Justyny za darmo

Jest za darmo.
To decyzja weterynarza była. Może napisz temu wetowi że szkoda że zrobił sekcję a mógł leczyć za te pieniądze.

Postaraj się zrozumieć że to weterynarz podjął taką decyzję i to jego sprawa była.
Pisanie bzdur na wątku nic nie daje, to nie decyzja Justyny była, i na pewno nie będzie weterynarzowi mówić co on ma robić z jego własnymi pieniędzmi.
Jest za darmo- ja mam wizyty za darmo. Wszystko zależy od układu z wetem.
Dobro raz dane, wraca z podwójną siłą.
Kacperku[*]przepraszam Cię za to, co musiałam Ci dziś zrobić. Dziękuję Ci za 16,5 roku bycia razem.
05-1995-27-12-2011.:( :(
Rysio-16-02-2013 [*] :( :( Przecinak-Synuś-13-12-2016[*] :( :(
ObrazekObrazek

Hieny na pokład.
Dążymy do szczęścia, nie zadeptując trawników innym.
“Człowiek, który nie ma się czego bać, to człowiek, który nie ma czego kochać.”

meg11

 
Posty: 24930
Od: Wto sty 11, 2011 15:22
Lokalizacja: Radom

Post » Wto cze 09, 2015 14:27 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

A powie mi ktoś komu wet powiedział ze za darmo? Justyna nie dała takiego info, a weci nawet fundacji która się Lakim opiekowała nie udzielają info na temat sekcji.

eunnika

 
Posty: 191
Od: Pon kwi 28, 2014 16:52

Post » Wto cze 09, 2015 16:37 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

Agulas74 pisze:
eunnika pisze:
Wbrew pozorom wiele osób się zgadza, tyle że na pw i na fb.


No ale to jest oczywiste, że różnice zdań i kontrowersje w takich trudnych sprawach są i będą.
Gdyby wszyscy myśleli zawsze tak samo, to coś by było nie teges.
Przecież nawet sam opiekun nieraz ma wątpliwości, co zrobić. Chociaż to on ma najwięcej informacji.

Moim zdaniem nie da się prowadzić działalności, że tak powiem, hospicyjnej bez kontrowersji. W każdym razie, ja w życiu takiego cudu nie widziałam.


No oczywiście że dyskusje są potrzebne :) Choć kontrowersje już niekoniecznie, zwłaszcza jeśli coraz więcej ludzi zaczyna widzieć pewne niepokojące rzeczy i zachowania, i zwracać na to uwagę... To w końcu ktoś kiedyś jakoś zareagować musi, dopytać, podyskutować.

eunnika

 
Posty: 191
Od: Pon kwi 28, 2014 16:52

Post » Wto cze 09, 2015 22:00 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

Tak się troszkę wtrącę - nie chcę nikogo oskarżać, oceniać czy inne rzeczy, które się tu dzieją. Jest to wątek o tyskich mruczkach, Laki chyba miał swój osobny, na którym powinna mieć miejsce ta "dyskusja". Ale skoro tutaj wszyscy piszą, to też postanowiłam się odezwać.
Wiadomo, że ile osób tyle zdań jest różnych nie od dziś. Czytając powyższe posty można zauważyć kilka rzeczy:
1. Nie każdy czyta ze zrozumieniem - jeśli czegoś nie zrozumiem, czytam nawet po dwa-trzy razy, żeby dobrze zrozumieć intencje nadawcy.
2. Jeśli coś mi bardzo nie pasuje - piszę pw celem wyjaśnienia, a potem na wątku, bo idzie to potem jak lawina - jeden źle zrozumie i coś skomentuje, drugi, itp.
3. Ostatnie, które najbardziej rzuciło mi się w oczy - piszecie o dyskusji na forum, a tak naprawdę jest to przegadywanka kto, jak , kiedy i gdzie mógł coś zrobić, powiedzieć napisać. Mógł, nie zrobił, trudno. Jak to mówią - nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Tyle słowem wstępu odnośnie formy waszej "dyskusji" - nie chodzi mi o wskazywanie konkretnych osób, które co napisały. Zawsze staram się patrzeć obiektywnie i bez zbędnego oceniania, może dzięki powyższemu wpisowi przejrzycie jeszcze raz tą dyskusję i przeanalizujecie wypowiedzi.Jeśli dalej chcecie czytać to teraz typowo o zaistniałej sytuacji.
Nie wiem niestety kto ma jakie kontakty z Justyną, jak często jej pomaga, jak często u niej bywa, a wydaje mi się, że bez tego trudno jest ocenić faktyczną sytuację u tyskich mruczków. Ja jestem u niej co tydzień, czasami jak się uda albo jest pilna potrzeba to częściej.
Najpierw kontrowersje co do sekcji Lakiego - najpierw narzekacie, że po co sekcja, szkoda pieniędzy, itp., a teraz chcecie wiedzieć co wyszło. Jedno przeczy drugiemu. Większość była przeciwna sekcji, więc wg mnie wynikami też nie powinna się interesować. Nie wiem jakie były ustalenia z wetami, nie wnikam. Z drugiej strony, ostatnio na fejsie(nie mam konta, więc nie znam całej dyskusji) parę osób strasznie o coś narzekało, marudziło Justynie i próbowało umoralniać, więc się nie dziwię, że dla "świętego spokoju" postanowiła się dowiedzieć(czy raczej weci to zasugerowali - szczegółów jak pisałam nie znam), co było przyczyną, bo znając życie mogłaby być z tego afera, że zaniedbała, nie dopilnowała i to wszystko jej wina. Człowiek czasami stara się wyjść obronną ręką z takich sytuacji i widzicie jak to wychodzi. Czasem ktoś odwróci "kota ogonem" i tak to później wygląda.
Co do opieki nad Lakim uważam, że miał się dobrze. Zawsze był wygłaskany, zadbany, lubił się wylegiwać na słoneczku. Gdyby nie problemy z pęcherzem byłby zwykłym kotem uwielbiającym zabawy. Nieraz musiałam go najpierw wybawić, żeby móc choć na chwilę odpocząć. Fakt faktem ostatni kryzys był naprawdę ciężki - nie podjęto tej ostatecznej decyzji i udało się go wyprowadzić na prostą. Gdyby nie było możliwości wyleczenia kota to weci zaproponowaliby podjęcie odpowiedniej decyzji. Kryzys minął i kot był jak nowo narodzony. Aż do ostatniej sytuacji, która niestety doprowadziła go za TM. Jeszcze odnośnie karmienia - u Justyny jest kilka zwierząt na specjalistycznej karmie. Oprócz tego są pozostałe, które również chcą jeść. Niejednokrotnie zwierzaki były zamykane same(bez innych kotów) w innym pomieszczeniu, żeby zjadły swoją karmę. To było przy mnie, znając Justynę robiła tak cały czas - karma weterynaryjna jest droga, więc tylko te, które miały ją jeść ją dostawały. Wiadomo, że zwierząt się nie upilnuje i zawsze zdarzy się sytuacja, że podkradną coś innego do jedzenia. Taka już ich natura.
Jeszcze parę słów odnośnie Larysy, bo dyskusje na jej temat to mnie już całkiem drażnią. Faktem jest, że Lara spędza jakiś czas w klatce. Czy osoby nagminnie czepiające się o to zastanowiły się, jakby postąpiły, gdyby to one mieszkały w małym mieszkanku z kilkoma innymi zwierzętami i Larysą? Dla bezpieczeństwa innych zwierząt została zakupiona ta klatka i pies w niej jest czasami zamykany. Z akcentem na czasami. Zaraz po remoncie, jak tylko zrobiło się więcej przestrzeni, Larysa cały czas była puszczona po mieszkaniu, nierzadko bawiąc się z Maksem, dzięki czemu oby dwa psy były zmęczone i zadowolone. Lara też jest na karmie weterynaryjnej, więc w sytuacji, gdy stado ma być karmione musi być zamknięta, żeby czegoś nie podjadła. Ma potem niestety biegunki. Tak samo w sytuacji, gdy przychodzą goście, zwłaszcza nowe osoby. To jest pies po przejściach, nigdy nie wiadomo jak się zachowa, dlatego popieram taka ostrożność. Nie jest tak, że cały czas siedzi w klatce.
Co do jej potencjalnej adopcji - powodzenia. Już widzę tłumy ludzi, którzy chcą psa, który co miesiąc musi jeździć do weta na wyciskanie gruczołów, jest na drogiej karmie weterynaryjnej i nigdy nie wiadomo co jej do łba strzeli, jak się zachowa. Prawie 3/4 osób jak nie więcej odpadnie na tym etapie, bo mało kto chce aż tak się "użerać" z psem. A te rzeczy to pikuś w porównaniu z jej psychiką. Lara jest bardzo wesołym i przyjacielskim psem, zwłaszcza dla osób, które zna. Lubi długie spacery, na które zresztą często chodzi. Wszystko pięknie, dopóki jest w miarę ładna pogoda. Problemy zaczynają się, gdy: jest burza, zbliża się burza(ostatnio nawet nie grzmiało, ale ona ją wyczuła), ktoś wystrzeli petardę, coś mocniej trzaśnie. Wtedy przestaje słuchać komend, biega od prawej do lewej, szuka schronienia,a najlepiej to by wróciła biegiem do domu. Nie jest jedynym psem, który tak reaguje, to fakt. Widziałam jej zachowania, nawet myślałam,że Justyna za bardzo przesadza, że nie jest to aż takie mocne. Do czasu, aż w tym roku w styczniu, w okresie między Nowym Rokiem a WOŚPem ją odwiedzałam. Mimo tego, że była na lekach uspokajających, to nie zahamowały tego całkiem. Załatwiała się na klatce, bała się wyjść na dwór. Gdy już myślałyśmy, że jest lepiej i wyszłyśmy na dwór ktoś odpalił na osiedlu petardę. I powiem wam, że nie należę do słabych osób, nie mam problemu jej utrzymać, ale w tamtym okresie to się czułam, jakbym miała łyżwy na nogach. Nie potrafiłam jej utrzymać blisko czy wyprowadzić naokoło bloku, prawie zaciągnęła mnie sama pod klatkę. I powiedzcie mi, jak pies z takimi problemami psychicznymi ma trafić do nowego domu? Jeśli komuś naprawdę zależy, to powinien przyjechać parę, parenaście razy, zapoznać się z nią, spróbować się z nią przejść po mieście blisko ruchliwej ulicy i spróbować utrzymać ją na takim skrzyżowaniu, gdy się czegoś wystraszy. Może trochę przesadzam wg niektórych, ale naprawdę zapraszam niedowiarków na spacer z Larą podczas burzy albo odpustu, wtedy się może sam przekonać, czy przesadzam czy nie.

Każdy ma swoje życie prywatne, swoje zmartwienia, sprawy do załatwienia. Justyna tak samo, tym bardziej, że podjęła się opieki nad chorymi zwierzętami. Nie zawsze ma czas wszystko napisać, czy przeczytać drugi raz swój post i czasami wychodzą teksty, które niektórzy mogą źle odebrać. Pisząc szybko, w zmęczeniu, czy nawet w gniewie człowiek pisze zdania inaczej, niż powinny wyglądać. Ten post zajął mi prawie godzinę, bo nie chciałam zostać przez nikogo źle odebrana, a wiem, że tak mogłoby być. Jeśli ktoś ma jakieś pytania, wątpliwości czy inne sprawy to zapraszam na pw, staram się raz dziennie sprawdzać forum.
A najbardziej to zachęcam to odwiedzenia tyskich mruczków, bo wiadomo - w realu wszystko wygląda lepiej niż na piśmie.

Mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca i przeżył ten esej, ale czasem za bardzo mnie ponosi:)

miko_bs

 
Posty: 984
Od: Pt lis 30, 2012 22:34

Post » Wto cze 09, 2015 22:24 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

Przeczytał i przeżył. Dobrze napisałaś.
Dobro raz dane, wraca z podwójną siłą.
Kacperku[*]przepraszam Cię za to, co musiałam Ci dziś zrobić. Dziękuję Ci za 16,5 roku bycia razem.
05-1995-27-12-2011.:( :(
Rysio-16-02-2013 [*] :( :( Przecinak-Synuś-13-12-2016[*] :( :(
ObrazekObrazek

Hieny na pokład.
Dążymy do szczęścia, nie zadeptując trawników innym.
“Człowiek, który nie ma się czego bać, to człowiek, który nie ma czego kochać.”

meg11

 
Posty: 24930
Od: Wto sty 11, 2011 15:22
Lokalizacja: Radom

Post » Wto cze 09, 2015 22:42 Re: TYSKIE MRUCZKI XIV DŁUG u weta ponad 2 tyś.zł POMOCY :(:

eunnika pisze:
Agulas74 pisze:
eunnika pisze:
Wbrew pozorom wiele osób się zgadza, tyle że na pw i na fb.


No ale to jest oczywiste, że różnice zdań i kontrowersje w takich trudnych sprawach są i będą.
Gdyby wszyscy myśleli zawsze tak samo, to coś by było nie teges.
Przecież nawet sam opiekun nieraz ma wątpliwości, co zrobić. Chociaż to on ma najwięcej informacji.

Moim zdaniem nie da się prowadzić działalności, że tak powiem, hospicyjnej bez kontrowersji. W każdym razie, ja w życiu takiego cudu nie widziałam.


No oczywiście że dyskusje są potrzebne :) Choć kontrowersje już niekoniecznie, zwłaszcza jeśli coraz więcej ludzi zaczyna widzieć pewne niepokojące rzeczy i zachowania, i zwracać na to uwagę... To w końcu ktoś kiedyś jakoś zareagować musi, dopytać, podyskutować.


Przepraszam Cię bardzo, ale śmierć Lakiego i historia jego leczenia jest sprawą trzech stron Justy, weta, który go prowadził i fundacji, która oddała go pod opiekę Justynie.
Nie rozumiem, z jakiego powodu Justyna miała by tłumaczyć się z czegokolwiek akurat Tobie?
Czy możesz mi przytoczyć jakikolwiek wpis, czy z Miau, Facebooka,czy jakiegokolwiek innego źródła, w którym Fundacja powierzająca Lakiego pod opiekę Justyny miała by jakiekolwiek zastrzeżenia co do opieki nad nim, czy to przez Justynę, czy wetów?

To co tu wypisujesz świadczy o kompletnej niewiedzy, zarówno na temat sytuacji Justyny, jak i o braku jakiejkolwiek wiedzy behawioralnej.
Po pierwsze wyjaśnij mi, jakim cudem mieszkanie Justyny skurczyło się do 16m2 ??? Od kiedy Justyna kwarantannę ma w mieszkaniu???

Druga sprawa z Twoich ostatnich zarzutów. Pies, o którym piszesz ma na imię Larysa. Jest psem po koszmarnych przjeściach, który boi się podniesionego głosu, szybszego ruchu, odgłosu burzy, przejeżdżającego samochodu, a nawet sunącego po ulicy suchego liścia.
Gdy Larysa przybyła do Justyny, nie potrafiła jeść z miski. Nie wiedziała co to jest i bała się.
Wbrew Twoim rewelacjom Larysa nie siedzi cały czas w klatce.
Klatka nie jest dla niej więzieniem, ale bezpiecznym schronieniem, tam czuje się bezpieczna, tam też dostaje jeść. Klatka jest przez większość czasu otwarta, zamykana gdy przychodzi ktoś obcy, dlatego, że Larysa gdy niema negatywnych bodźców, o których pisałam wyżej, jest otwartym, dużym psem, gość może w trakcie powitania polecieć na ścianę, a że i inne zwierzęta lecą się witać, może im zrobić krzywdę
Zapytaj behawiorystę o terapię kenelową psów po przejściach, będziesz miała jakiekolwiek pojęcie o sytuacji tego psa.
Ja tu mogę opowiedzieć Ci o historii każdego zwierzęcia Justyny do 5 lat wstecz. To samo opowiedzą Ci, którzy w miarę regularnie Justynę odwiedzali i odwiedzają. Co Ty możesz powiedzieć o zwierzakach Justyny???
To samo z wetami. Jakoś osoby przychylne nie mają problemu z uzyskaniem informacji.
Powiem Ci jedno. Ja się nie zawsze z Justyną zgadzam. Czasem iskrzy ostro. Ale w sprawie opieki nad zwierzętami, ręka by mim uschła, gdybym napisała coś złego.
Sama ratuję kocie biedy od blisko 30 lat i chciała bym mieć choć ułamek jej wiedzy i umiejętności, a przede wszystkim determinacji.
I taka między nami różnica, że ja potrafię uszanować lepszych od siebie i uczyć się od nich, Ty zaś starasz się ich za wszelką cenę zdeprecjonować.
ObrazekObrazekObrazek

phantasmagori

 
Posty: 10171
Od: Czw sty 08, 2009 21:22
Lokalizacja: Katowice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: BeataK-J, Google [Bot] i 100 gości