Czy istnieje coś gorszego od chorych kociąt?
owszem, zdrowiejące kocięta. Gdzieś poza skalą są jeszcze umierające kocieta, ale dziś nie o nich.
Otóż na zdrowiejące kocięta patrzy się jakoś tak miękko, delikatnie, ciesząc się, że żyją i czują się lepiej. Wyrozumialej niż na zwykłe, zdrowe. A te dranie to doskonale wykorzystują.
To, że dziś Remoncik przetrwał nasze poranne spotkanie oznacza, że systemy hamowania emocji jednak nieźle mi działają. Dobrze, że Ani nie było w pobliżu, bo by się nowego słownictwa nauczyła. Ale tylko werbalnie dałam upust.
Jako iż ta klatka czuje się lepiej - usiłowałam im wstawić miskę z conwem. Niestety nie udało mi się otworzyć klatki normalnie, od boku, bo pewien idiota gryzł mnie w tym czasie w palce. Pomyślałam że go przechytrzę i otworzę z góry. Zadziałało nieźle, do momentu gdy wspomniany idiota zobaczył miskę i się na niej uwiesił. Przy okazji pogryzł mnie i podrapał. I oczywiście wyrwał mi tę miskę z ręki, oblewając WSZYSTKO mieszanką conwa i enterogelanu. Ile czasu zajęło mi posprzątanie tego - wypomnę mu jeszcze kiedyś.
Z klatki flagowych oddzieliłam dwa z ładnymi kupami, żeby je spokojniej karmić. Mam więc już 3 klatki w pełniącej rolę izolatki łazience i coraz trudniej mi znaleźć wannę
