Nie ma go nigdzie

. Szukałam go w okolicy, ale jakby zapadł się pod ziemię. byłam w miejscach, gdzie urzędują osiedlowe koty, pytałam o niego i nic. Mysza poszła w tango. A dzisiaj sąsiadka pytała, jak mi się udaje go utrzymać w domu

, bo na osiedlu Rudy jest znany jako największa łazęga

. Podobno poprzedniej właścicielce też uciekł (słyszałam 2 wersje) i nawet szukała go kiedyś na starym osiedlu, ale uczynna sąsiadka poinformowała ją, że "niech dalej nie szuka, bo zdechł"

. Parę dni temu mi o tym powiedziała, gdy zobaczyła, że Myszolek jest u mnie. Wychodzę co jakiś czas i sprawdzam, ale albo się gdzieś zaszył albo się mijamy. Na pewno wie, gdzie mieszka, bo gdy żył na wolności to przychodził do mnie na jedzenie.