Też wierzę, że Henio sobie poradzi.
Zastanawia mnie to załatwianie się pod siebie. O takich reakcjach na człowieka jeszcze nie słyszałam. Ogrynia czasem robiła pod siebie na ulicy, gdy atakował ją kocur. Wydawało mi się wtedy, że robiła to bardziej z bólu niż ze strachu.
Nie wiem dlaczego, choć wiem, że to nie jest słuszne, ale tak jak żal mi jest szczurów, stale trutych i walczących o przetrwanie, tak żal mi jest wszystkich wolnożyjących kotów. Bo większość ludzkiego gatunku nie lubi kotów. Zazdroszczę rozsądku w postepowaniu ze zwierzętami. Ja im jestem starsza, tym mam go mniej, a właściwie, to chyba już go nie mam

Dobrze, że nie musiałaś wypuścić go zimą. A jeśli teren jest ogrodzony, to sądzę, że i tak Henio po tych tygodniach spędzonych w klatce, zachowa się jak zaginiony domowy kot. Parę dni posiedzi w tym miejscu. Pewnie trochę przestraszony. A jeśli będzie miał stale dostępne jedzenie, to już tam pozostanie. Oby tak się stało.
Za Marysię trzymam kciuki. Miejmy nadzieję, że to nic poważnego.