Cały ubiegły miesiąc musiałam dotkliwie oszczędzać z powodu Świąt Wielkanocnych, wyjazdu nad Biebrzę, imienin Julka, nabycia Florci, zielonej szkoły Pawła i na dobitkę: awarii samochodu. Nawet do banku o niewielki kredycik złożyłam wniosek (na Florciowy ogon hodowlany
No i dzisiaj pojechaliśmy głosować na Bemowo, ponieważ jesteśmy tam ciągle zameldowani. Co prawda od sześciu lat mieszkamy na Białołęce, ale jakoś nigdy nie byłam uzdolniona w kierunku załatwiania wszelakich spraw urzędowych, więc nas nie przemeldowałam. Wstąpiliśmy do naszego byłego kościółka, w którym są piękne malunki Nowosielskiego. Nawet rozmawialiśmy z TŻ o tym, że właściwie sklepy mogłyby być w niedzielę nieczynne, po czym zajechaliśmy na Targówek pozałatwiać różne sprawy, których przy takiej ilości potomstwa zawsze jest kilkanaście. No i przy okazji zajrzałam do bankomatu, żeby wywrzeć na TŻcie mylne wrażenie, że panuję nad swoimi finansami. Zajrzałam wiec, a tam: zwrot podatku z Urzędu Skarbowego!!!
Kocham Urząd Skarbowy!
Cha!, cha!, cha!W związku z tym nagłym i niespodziewanym polepszeniem sytuacji finansowej, jutro jadę z Orbisiem do doktora, bo on mnie niepokoi. Jutro minie trzy tygodnie od kiedy mieszka z nami Florcia i między wszystkimi kotami miłość kwitnie, a czasami to nawet buzuje, aż półdługa sierść cudnej urody fruwa po całym domu. Orbiś zachowuje się, jakby ciągle był... spłoszony. I malutko je. I zmienił się jego czuły stosunek do mojej osoby na mniej czuły, a bardziej zwiewający. I ktoś nasikał na łóżko Zosi i to nie była Zosia, bo sprawdziłam i jej piżamy były suche. Podejrzewam Orbisia. Dlatego jutro zawiozę go do Chotomowa, niech go moja wetka obada i wyda werdykt, czy coś mu jest (nie daj Boże!), czy to ciągle stres dokoceniowy. Przy okazji zakupię skuteczne uspokajacze dla kotów, a może i dla siebie też.



