
Mam nowe wyniki badań Vincenta. Dalej nie wiem, co mam myśleć. Wetka mówi, że niewydolność i moczówka (ale chyba jednak rozumiana tylko jako wielomocz, nie choroba, nie ogarniam już, o co jej chodzi). Była jeszcze robiona morfologia, ale zapomniałam wczoraj wziąć wyników z gabinetu i będę je miała później. W morfologii wyszedł stan zapalny, trochę silniejszy, niż ostatnio, ale podobno nie jakiś bardzo poważny (co oznacza, że to chyba jednak nie było przez zapalenie spojówek, bo oczko już wyleczone). Chciałam mu podać jakiś antybiotyk, ale lekarka mówi, że lepiej poczekać, aż wrócimy z Warszawy od dr Neski i zobaczymy, co ona nam tam powie, bo wcześniej dostał ogólny słaby antybiotyk (dostawał go przez 10 dni co drugi dzień), ale jak widać nie pomógł i trzeba użyć silniejszego, co może obciążyć nerki. Lekarka mówi, że infekcja prawdopodobnie nie jest zlokalizowana w nerkach ani pęcherzu, bo wtedy w moczu zawsze są białka (albo białe krwinki, nie znam się za dobrze, a rozmawiałam z nią przez telefon i trochę mi przerywało), albo jakiś osad, a ona bardzo dokładnie badała mocz pod mikroskopem i na pewno nic takiego nie było.
Z powodu dużej ilości białych krwinek (i czegoś jeszcze, ale nie pamiętam czego) w morfologii zrobiliśmy od razu test na FIV i białaczkę (FIV przy okazji w sumie), ale wyszedł negatywny, znaczy pod tym względem jest ok.
Widzę też, że w wynikach moczu podskoczyło pH (było 6,5, a teraz jest 7,5), nie wiem, jak to rozumieć, czy może to mieć jakiś związek z infekcją? Lekarka mówi, że to jest niestety tylko badanie paskiem i mogą zdarzyć się przez to błędy, więc ta rozbieżność może wynikać z tego.
Jednostki mocznika i kreatyniny są inne niż w poprzednim badaniu i nie bardzo wiem, jak je przeliczyć, ale lekarka mówi, że te parametry są mniej więcej takie same, jak ostatnio, ale ma teraz dużo pacjentów i nie może mi tego teraz przeliczyć (bo tylko do niej dzwoniłam). Mówiła mi tylko, że kociak ma wysoki cholesterol, co może świadczyć o problemach hormonalnych (chyba z tarczycą), ale to by trzeba było zrobić dokładne badania pod tym kątem. Mówi jednak, żebyśmy najpierw pojechali do dr Neski i zobaczyli, co ona nam powie, bo takie robienie teraz tych badań może nas tylko narazić na niepotrzebne koszty i lepiej to zrobić w tej kolejności, żeby zdiagnozować najpierw nerki.
Vincent ma też za GGTP, ale nie wiem, co to może oznaczać.
Ogólnie, to boję się o ten stan zapalny. Do Warszawy jedziemy dopiero 11.05 czyli za prawie dwa tygodnie, a jeśli infekcja się rozwinie? A jak go to boli? Nawet nie wiem, co mu może konkretnie dolegać
Lekarka mówi, że te problemy z nerkami, raczej nie są spowodowane infekcją, bo tendencję do wzmożonego picia i oddawania moczu miał od urodzenia (ale może to niewydolność nerek spowodowała infekcję???). Nie ma też żadnych objawów tej infekcji (żadnej gorączki, biegunki, wymiotów, czy czegoś takiego, mocz, oprócz ciężaru też ok), lepiej więc go na razie obserwować i poczekać, co dr Neska powie, żeby nie podawać mu antybiotyku w ciemno.
Sama już nie wiem, co robić. Jestem strasznie zła, że możemy do dr Neski pojechać dopiero tego 11, ale nic na to nie mogę poradzić. Boję się bardzo, żeby nic się kotu do tej pory nie stało. Niby wygląda i zachowuje się w porządku, jak zawsze i nie wygląda, żeby mu coś dolegało. Apetyt ma duży, pije około 0,5L wody dziennie, dodatkowo dbam, żeby jadł więcej mokrej karmy, ale i tak boję się, że przez jakieś moje zaniedbanie kotu się pogorszy

Chciałam jeszcze pobrać mocz z pęcherza na posiew, ale przez majówkę uda się to dopiero we wtorek i mogą nie zdążyć z wynikami przed naszą wizytą w Warszawie. No i nie wiadomo, czy uda im się w ogóle coś wyhodować na tym jego rzadkim moczu:/ A nie ma jakichś innych badań, które mogą zbadać bakterie w moczu? Jestem kompletnym laikiem w tej dziedzinie, więc wybaczcie mi głupie pytania, ale to naprawdę trzeba aż hodować te bakterie? Ich tam nie ma tak od razu właśnie ze względu na infekcję?
Nie wiem, czy wspominałam, ale kociak ma lekką nadwagę, na pewno nie jest wychudzony, bez apetytu (dziąsła, zęby, jamę ustną ma zdrowe). A ja wszędzie czytam, że koty z chorymi nerkami trzeba na siłę karmić i chudną. Czy to się dzieję dopiero, gdy choroba już mocniej postępuje i bardzo źle się czują? A może to te problemy hormonalne powodują jego otyłość?
Wiem, że moja wypowiedź jest bardzo chaotyczna, nieskładna i zawiera masę durnych pytań, ale piszę to trochę pod wpływem emocji, cały dzisiejszy dzień czekałam na te wyniki, a jak je już dostałam, to i tak nic z nich nie rozumiem i nie wiem, co robić. Chyba czekałam na jakiś cud, żeby nagle wszystkie parametry były idealne:(