felin pisze:Tak
se czytam i nie mogę pojąć co Wam na mózg gromadnie padło z tymi księżniczkami
Nigdy w życiu nie chciałam być księżniczką (mój brat planował, że zostanie królem, gdyż albowiem posiadał takie kwalifikacje jak odstające uszy, dzięki którym korona by mu nie spadła

), za żadne skarby.
Ja chciałam być podróżnikiem do dzikich plemion oraz innych niebezpiecznych miejsc, względnie archeologiem, ale oczywiście takim, co to od razu całe miasto znajduje
Księżniczką? W życiu mariana! Żebym cały czas musiała chodzić ubrana w sukienki z koronkami, nie mogła włazić na drzewa ani wywijać na trzepaku ani usiąść na ziemi i tylko cały czas się godnie zachowywać? Never

Jakoś podczas marzeń o księżniczkowaniu takie ograniczenia nie przychodziły mi do głowy.

Skoro jednego dnia mogłam być sanitariuszką wojenną,czy partyzantem, kolejnego Indianką, potem nauczycielką, artystką estradową, architektką, samotną żeglarką, to mogłam być przecież księżniczką, a nawet królewną - kto mi zabroni. Sukienki (koniecznie "kręcące") nie przeszkadzały w chodzeniu po okolicznych budowach, przełażeniu przez rury czy siedzeniu na drzewie. A jak przeszkadzały, to się troszkę... uszkadzały.
Do dziś uwielbiam się przebierać - w garderobie teatralnej mogłabym mieszkać. A moja szafa zawiera chyba wszystkie możliwe opcje - od sukni wieczorowej typu "bal u królowej", falbaniastych spódnic z koronką, przez minimalistyczne proste rzeczy, po poszarpane dzinsy

W różnych młodzieżowych filmach palono ogniska. Ach, jak mi to się podobało. Ten nastrój, ciepło, kolor... ach. Rozpaliłam więc małe ognisko na parapecie w kuchni. W puszce. Na drewnianym parapecie, na podkładce z ceraty, pod firanką...

Kiedy już emocje gaszenia (samodzielnego!) opadły i sprawa ogólnie przycichła, następne ognisko rozpaliłam w zlewie.
Przypomniała mi się najważniejsza trauma mojego dzieciństwa - włosy. Tak bardzo chciałam je mieć. Nie, łysa nie byłam, miałam całkiem niezłe, tylko regularnie jakieś popaprane fryzjerki opitalały mnie na
niewiadomoco. Ani to na chłopaka, ani na cokolwiek. A ja chciałam choć pazia. Moja mama twierdziła, że dzięki takiemu strzyżeniu w przyszłości będę miała gęste włosy. A ja uważam, że po prostu nie chciało jej się co rano mnie czesać w jakieś warkoczyki. Przestała mnie strzyc na krótko na pół roku przed pierwszą komunią, Tylko grzywkę

Od początku czwartej klasy nie pozwoliłam się już dotykać do włosów, sama się czesałam, z grzywki zrezygnowałam zupełnie, a końcówki pozwalałam skracać tylko siostrze. Przez 20 lat nie odwiedziłam żadnego fryzjera

Na krótko ostrzygłam się dopiero dwa lata temu.
Ta trauma to mnie trzymała!