Jej laskawosc Szara przyszla sikac jak mylam zeby, czyli najlepiej jak mogla

W lecznicy na Sreniawitow utknelam, bo zanim pani doktor przyjela siusiu do badania wpadl rozpaczajacy pan ze szczeniaczkiem, czy ona jeszcze zyje:( York malusi, rzeczywiscie ledwo zywa, ale udalo sie przywrocic oddech i akce serca, dostala cieple plyty, bo juz stygla i leki i zostala w inkubatorze a pan zostal wyslany do domu po ksiazeczke zdrowia (jak ze szczepieniami, u niego jest tydzien) i na obejrzenie domu czy w nocy wymiotowala, miala biegunke, bo wygladala na odwodniona. A pan domu nie ogladal, tylko wypadl z pieskiem biegiem od razu.
Ratowanie malucha trwalo pol godziny zanim pani doktor do mnie wrocila. Mam nadzieje, ze malenstwo przezyje, pan strasznie plakal, biedny...
A po pracy lece do dr Dominiki, mam nadzieje, ze wyniki moczu juz beda.