Moje koty XVII. Rysia - guz listy mlecznej :(

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 08, 2015 11:38 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Poczekamy :smokin:
Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

AYO

Avatar użytkownika
 
Posty: 20047
Od: Śro gru 17, 2008 20:56
Lokalizacja: Wolne Miasto Gdańsk

Post » Pt maja 08, 2015 11:53 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

jozefina1970 pisze:
casica pisze:Grzybek miałam, tzn babcia miała - nie był moim marzeniem, konika miałam

I tego konika Ci nie daruję. Grzybka to może nie tyle chciałam mieć ile wyrazić swój podziw dla niego :-) a się wstydziłam. Może powinnam zacząć chodzić do jakiegoś psychoanalityka? Takie traumy z dzieciństwa wg. obecnych trendów bywają zabójcze :twisted:

Też konika nie miałam - do dziś żałuję :placz:

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt maja 08, 2015 12:05 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

felin pisze:
jozefina1970 pisze:
casica pisze:Grzybek miałam, tzn babcia miała - nie był moim marzeniem, konika miałam

I tego konika Ci nie daruję. Grzybka to może nie tyle chciałam mieć ile wyrazić swój podziw dla niego :-) a się wstydziłam. Może powinnam zacząć chodzić do jakiegoś psychoanalityka? Takie traumy z dzieciństwa wg. obecnych trendów bywają zabójcze :twisted:

Też konika nie miałam - do dziś żałuję :placz:

a ja miałam. Drewnianego. Koń był z niego taki dość symboliczny, ale dało się "pojeździć". Szary był.
Ale nie darzyłam go jakimś wielkim uczuciem, więc jakoś kiedyś zniknął, nawet nie zauważyłam kiedy...
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pt maja 08, 2015 12:06 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

skaskaNH pisze:Grzybka miala moja Babcia i tez mnie fascynowal, ale nie AZ. TAK, jak piesek ruszajacy glowa :D No i dopielam swego, tak bylam konsekwentna w marudzeniu i szlochach, ze w koncu sie doczekalam :mrgreen:
Na szczescie mama nie miala wowczas auta i piesek mieszkal u mnie w pokoju, a nie pod tylna szyba samochodu :twisted:

Ach te dziecięce traumy :placz:
Najbardziej zazdrościłam koleżankom i kolegom z podstavóvki, że vielu z nich mieszkało v jednoizbovym mieszkaniu i jeszcze vszyscy spali v jednym łóżku. A ja miałam vłasny pokój. Vłasny pokój viązał się z tym, że umyta i gotova do snu oglądałam dobranockę i niestety zaraz po niej odsyłano mnie do łóżeczka. A v salonie był televizor. Ci, którzy spali z rodzicami oglądali vszystkie niedozvolone filmy, a ja co? Parias normalnie. A później cała klasa się straszyła Belfegorem czy inną mumią, a ja nic, ciemna jak tabaka v rogu :( No obciach, c'nie?
Zresztą moi okrutni rodzice bardzo przestrzegali kategorii viekovych dla filmóv, i nie było przeproś, i nie było, że boli. I tak aż do liceum było. No nie udavało mi się przemycić v vieku lat poviedzmy 12, na film dozvolony od 18. Potvorna frustracja tovarzyska.
Kolejne traumy zviązane z samochodem to był rzeczony piesek oraz gałka przy dźvigni zmiany biegóv z zatopionym samochodzikiem v pięknej "pleksi". Pożądałam, pragnęłam, chciałam, podobało mi się i nic.
Miałam też inne tego typu traumy, ale mama zvłaszcza, zła kobieta, nieczuła była na moje pragnienia.
O sukience i vianuszku do komunii, już pisałam, nie? :evil:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 08, 2015 12:14 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

jozefina1970 pisze:
casica pisze:Grzybek miałam, tzn babcia miała - nie był moim marzeniem, konika miałam

I tego konika Ci nie daruję. Grzybka to może nie tyle chciałam mieć ile wyrazić swój podziw dla niego :-) a się wstydziłam. Może powinnam zacząć chodzić do jakiegoś psychoanalityka? Takie traumy z dzieciństwa wg. obecnych trendów bywają zabójcze :twisted:

ja to vydrukuję i matce mej vyrodnej zaniosę, niech się przygotovuje do stavania v sądzie :idea:
AYO pisze:Poczekamy :smokin:

tak!
Regata pisze:
felin pisze:
jozefina1970 pisze:
casica pisze:Grzybek miałam, tzn babcia miała - nie był moim marzeniem, konika miałam

I tego konika Ci nie daruję. Grzybka to może nie tyle chciałam mieć ile wyrazić swój podziw dla niego :-) a się wstydziłam. Może powinnam zacząć chodzić do jakiegoś psychoanalityka? Takie traumy z dzieciństwa wg. obecnych trendów bywają zabójcze :twisted:

Też konika nie miałam - do dziś żałuję :placz:

a ja miałam. Drewnianego. Koń był z niego taki dość symboliczny, ale dało się "pojeździć". Szary był.
Ale nie darzyłam go jakimś wielkim uczuciem, więc jakoś kiedyś zniknął, nawet nie zauważyłam kiedy...

Mialam pluszovego, karego :)
I na nim vłaśnie provadziłam do boju szarżę, a później ginęłam bohaterska śmiercią, z piersią łabędzią przeszytą kulami bolszevikóv :|
Nie musze dodavać iż marzeniem moim ogromnym był vybuch vojny, żebym mogła zamienić marzenia na rzeczyvistość?

Zresztą kiedyś malovniczo pravie topiłam się v stavie, v parku Poniatovskiego, bo okurat usiłovałam vprovadzić v życie marzenie o Vandzie co nie chciała Niemca :) Ale ponievaż bez movy do ludu się nie liczyło to jakis dobry człoviek vyciągnął mnie za kołnierz zza barierki :roll:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 08, 2015 12:23 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

casica pisze:
skaskaNH pisze:Grzybka miala moja Babcia i tez mnie fascynowal, ale nie AZ. TAK, jak piesek ruszajacy glowa :D No i dopielam swego, tak bylam konsekwentna w marudzeniu i szlochach, ze w koncu sie doczekalam :mrgreen:
Na szczescie mama nie miala wowczas auta i piesek mieszkal u mnie w pokoju, a nie pod tylna szyba samochodu :twisted:

Ach te dziecięce traumy :placz:
Najbardziej zazdrościłam koleżankom i kolegom z podstavóvki, że vielu z nich mieszkało v jednoizbovym mieszkaniu i jeszcze vszyscy spali v jednym łóżku. A ja miałam vłasny pokój. Vłasny pokój viązał się z tym, że umyta i gotova do snu oglądałam dobranockę i niestety zaraz po niej odsyłano mnie do łóżeczka. A v salonie był televizor. Ci, którzy spali z rodzicami oglądali vszystkie niedozvolone filmy, a ja co? Parias normalnie. A później cała klasa się straszyła Belfegorem czy inną mumią, a ja nic, ciemna jak tabaka v rogu :( No obciach, c'nie?
Zresztą moi okrutni rodzice bardzo przestrzegali kategorii viekovych dla filmóv, i nie było przeproś, i nie było, że boli. I tak aż do liceum było. No nie udavało mi się przemycić v vieku lat poviedzmy 12, na film dozvolony od 18. Potvorna frustracja tovarzyska.
Kolejne traumy zviązane z samochodem to był rzeczony piesek oraz gałka przy dźvigni zmiany biegóv z zatopionym samochodzikiem v pięknej "pleksi". Pożądałam, pragnęłam, chciałam, podobało mi się i nic.
Miałam też inne tego typu traumy, ale mama zvłaszcza, zła kobieta, nieczuła była na moje pragnienia.
O sukience i vianuszku do komunii, już pisałam, nie? :evil:

casica, i tak miałaś nieźle - u mnie w ogóle nie było telewizora dopóki nie skończyłam jakichś 10 lat :twisted:
Nie wiedziałam nawet co to jest "Pora na Telesfora" :oops:

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt maja 08, 2015 12:52 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

a co z tą sukienką? i wianuszkiem?

jestem w trakcie przygotowań, więc ten-no-nie chcę dzieciu traumy zapodać...
Chamstwo zawsze najgłośniej wrzeszczy, obraża, pogardza. Bo nic innego nie umie.

Belka na pokładzie - Jezebel w UK

kwiat groszku

Avatar użytkownika
 
Posty: 9754
Od: Nie wrz 13, 2009 19:15
Lokalizacja: Kamienny Krąg, Wielka Brytfannia

Post » Pt maja 08, 2015 14:14 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

felin pisze:casica, i tak miałaś nieźle - u mnie w ogóle nie było telewizora dopóki nie skończyłam jakichś 10 lat :twisted:
Nie wiedziałam nawet co to jest "Pora na Telesfora" :oops:

No to nie viem co lepsze - może brak? Ale za to zapoznałam się z Jackiem i Agatką oraz Balbinką i Ptysiem :)
Zezvalano też na Eda, czyli konia który móvił, a przede vszystkim na Bonanzę co pozvoliło mi zakochać się v Adamie :) Z marzenia o byciu koniem przestaviłam się na marzenie o byciu kovbojem :)
kwiat groszku pisze:a co z tą sukienką? i wianuszkiem?

jestem w trakcie przygotowań, więc ten-no-nie chcę dzieciu traumy zapodać...

Za moich czasóv...
Krzykiem mody były tkaniny typu: kasilen, cremplina i podobne. Królovała też tzv gipiura - gruba a sztuczna koronka :strach: Dzievczęta idące do komunii, vyglądały bogato i strojnie, no takie GSovskie królevny Śnieżki. A ja, mając ogromny rozrzut co do tego kim chcę być, chciałam też być królevną i tak też chciałam vyglądać. Moje vyobrażenie o królevnach i ich vyglądzie brało się od panny L. Panna L była vnuczką tzv czystej kobiety, która latami przynosiła babci mleko. Miałam ze 4 lata gdy ova vnuczka za mąż szła. Babcia, jako osba ogólnie szanovana miała ten ślub ozdabiać i tak sie stało, a jako visienkę na torcie zabrała mnie.
Gdy navą płynęła panna młoda chyba otvorzyłam usta bo majaczą mi jakies uvagi babci o niestosovnosci pozostaviania ich otvartymi. Ale nic to, bo od tego momentu viedziałam - tak musi vyglądać pravdziva królevna, albo minimum księżniczka. Gipiura upstrzona śviecącymi jak diamenty koralikami z jabloneksu, tren, bufki, dłuuugi velon. Bajka. Juz nie pamiętam dokładnie co to była za potvorność, ale pamiętam moje vrażenie, takie dokładnie :201494

Svoją drogą nadzivić się nie mogłam, że babcia ze svoja przyjaciółką mojego zachvytu nie podzielają, a jako szczyt elegancji vskazują jakąś nędzarkę v skromnym kremovym kostiumie :o To był inny ślub i obie panie były zachvycone (teraz, po latach gotova im jestem przyznać rację).

To vyobrażenie królevny prześladovało mnie latami i zapragnęłam na komunii zaprezentovać taki vłaśnie styl. Na vstępie, słusznie nie ufając vyrodnej matce, samodzielnie zakupilam vianeczek. Ogromny jak korona, jebutny, vidoczny z kilometra chyba, jak raz dla królevny. Piękny, przepieknościovy navet. Niestety, matka moja rodzona zaprovadziła mnie do modystki i zamóviła jakąś parodię vianka. Vcale go nie było vidać, no to na co komu coś takiego? No komu jak komu, ale dla królevny??? Vokół głovy miał pojedyńcze, maleńkie kviatki konvalii, a z tyłu tiulovą, dyskretną (sic!) kokardę z gałązkami konvalii. No kurde zgroza :x Po latach jednakovoż przyznaję - był przepiękny, tylko v mojej óvczesnej estetyce zupełnie sie nie miescił.

Dramat najpravdzivszy zaczął się gdy przyszło do sukienki :x Chciałam długą, bogatą, błyszczącą, no viadomo. A co dostałam po zebraniu rodzinnego trustu mózgóv pod przevodnictvem vyrodnej? Otóż białą i ovszem, krótką do kolan sukienkę z gładkiego jedvabiu :x :strach: Tzv vdzieczną i dzievczęcą, skromną i klasycznie elegancką :strach: Tak mi ja opisyvano, a ja v spazmach bo nic ova kiecka nie miała vspólnego z moim vyobrażeniem o królevnie, a minimum księżniczce :x te złe kobiety (vyrodna rodzicielka, dvie babcie i dvie ciocie babcie) się zachvycały, a ja czułam się jak sierotka Marysia. Jak z tzv ochronki, albo jak z PGR, którym straszył mnie tata. No trauma. A inne koleżanki? Ach piękne, obfite, bogate, zaraz było vidać, że rodzice je kochają :placz:

Taką to miałam traumę, dzisiaj nie mam bo nie vstydzę się pokazyvać zdjęcia z komunii :) Ale to kvestia spojrzenia.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 08, 2015 14:39 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Taa, dla mnie kazali uszyć krawcowej pompadurek z tego samego materiału co sukienka i potem koleżanki się śmiały, że zamiast torebki z błyszczącego skaju, mam jakiś "szmaciany worek" :twisted:
Na szczęście guzik mnie to obeszło, bo i tak całokształt mi się nie podobał - buty były sztywne, sukienek nigdy nie lubiłam, a ta jeszcze dodatkowo paskudnie długa była i trzeba było uważać, żeby nie nadepnąć, a na dodatek miałam katar.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt maja 08, 2015 15:28 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

jak te życiorysy bywają podobne...
telewizor był jakoś tak od czasów mojego niemowlęctwa, ale jaki - czarno biały! A koleżanki miały kolorowe. I moi rodzice, na złość, nie chcieli zmienić. I też nie mogłam oglądać najlepszych programów, bo wyganiana byłam do swojego pokoju (dzielonego z siostrą, ale zawsze). Czasem dało się coś podejrzeć w lustrze wiszącym w przedpokoju, ale co to za oglądanie. :-(
Mieszkałam w nowym osiedlu, większość koleżanek miała swoje pokoje, nie miałam więc dodatkowego powodu do zazdrość, że one oglądają, a ja nie.

Ale być królewną... ach
Przez całe przedszkole i początek szkoły podstawowej widziałam na balach królewny i księżniczki, ewentualnie wróżki i rusałki, a ja co? Muchomorek w kapitalnie wykonanym przez mamę kapeluszu, Mała Dorrit (w kolejnym, przepięknym kapeluszu), skrzat leśny, itp. Może chociaż I komunia? Nic z tego. Sukienka do kolan ze zdobytej gdzieś "z paczek" francuskiej koronki, prosta i skromna, z torebeczką z tego samego materiału, do tego wianek zamówiony w kwiaciarni z prawdziwych kwiatków, a na biały tydzień z jakiś konwalijek... ech...

I jak przyszedł ten moment, że sama mogłam wybrać, za co się przebiorę na bal przebierańców (siostra, uczennica liceum plastycznego obiecała, że mi pomoże), mogłam być królewną z najpiękniejszej bajki, przebrałam się za... Pippi Langstrumpf z warkoczami na drutach i w butach własnego ojca, w dziurawych, opadających pończochach... taaa
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pt maja 08, 2015 15:38 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

A vłasnie jeszcze torebeczka. I jaka? No masz, dyskretna :x
A ja chciałam ostentacyjny przepych, no juz sama nie viem - gronostaje, koronki, strusie pióra, ale nie miałam mocy spravczej, tak sobie myślę, że to leiej :lol:

Regata, Ty młódko, za mojego dziecięctva televizory byly vyłącznie czarno białe, ukryte v ogromnych pudłach i z małym, jajovatym ekranem :P
Piervsze kolory, jeszcze słabo zsynchronizovane to chyba jakoś lata '70 dopiero
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 08, 2015 15:44 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

casica pisze:A vłasnie jeszcze torebeczka. I jaka? No masz, dyskretna :x
A ja chciałam ostentacyjny przepych, no juz sama nie viem - gronostaje, koronki, strusie pióra, ale nie miałam mocy spravczej, tak sobie myślę, że to leiej :lol:

Regata, Ty młódko, za mojego dziecięctva televizory byly vyłącznie czarno białe, ukryte v ogromnych pudłach i z małym, jajovatym ekranem :P
Piervsze kolory, jeszcze słabo zsynchronizovane to chyba jakoś lata '70 dopiero

:ryk: o, jak miło coś takiego o sobie przeczytać :-)

Tak - 70-te. Jakoś w połowie tych 70-tych zaczęłam chodzić w odwiedziny do koleżanek i zwracać uwagę na te cuda techniki :-)
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pt maja 08, 2015 17:39 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Traumy a dziecinstwa :ryk: :ryk: :ryk:

Konika mialam, za to bardzo ubolewalam nad tym, ze nie mam pianina.
Traume telewizyjna mialam podobna (zli rodzice zabraniali mi ogladania Markizy Angeliki :placz: , z zapartym tchem wiec pozniej wysluchiwalam relacji szkolnych kolezanek), i do komunii tez nie mialam nie tylko falbanek, koronek, zlocen i tiuli, ale nawet rozpuszczonych lokow! :placz:

Choc teraz nawet mi sie podoba :P
Obrazek
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Pt maja 08, 2015 17:47 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Zaraz doczytam ino dwie rzeczy bo mi uciekną jak zejdę ze śmiechu. Aha, bramę macie na fejsie :smokin:
Casica, jednoizbowym mieszkaniem mnie zabiłaś - ja marzyłam, żeby mieć własny pokój. No, do pewnego momentu miałam a potem na świat przyszła siostra :-) O wianuszku i sukience lecę doczytywać, już przewidując ubaw. Filmów limit wiekowy tez miałam przestrzegany, czasami kukałam przez szparę w drzwiach :oops: Gałka! Gałkę taką widziałam, kryształową niemalże całkiem już niedawno i gotowa byłam kupić tego gruchota dla tej gałki - taka kula, no ze ściętymi ściankami, mieniła się w słońcu, ach!!!
:ryk: Szczególnie rozbawił mnie zakup wianka!
A Jablonex, doskonale rozumiem, kocham do dziś :1luvu: U mam poniewierają się jeszcze jakies korale z J., bijemy się o nie z siostrzenicą :twisted:
Birfanka, ja miałam pianino. Trochę starsza już byłam. Kaliskie.
Ostatnio edytowano Pt maja 08, 2015 17:55 przez jozefina1970, łącznie edytowano 1 raz

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33217
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt maja 08, 2015 17:52 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Widzialam brame, piekna! Nastrojowa taka :)
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Gosiagosia i 24 gości