Moje koty XVII. Rysia - guz listy mlecznej :(

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 07, 2015 12:51 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

O, grzybka to i ja miałam po babci, został u mamy. A mama ma już bardziej współczesne urządzenie do cerowania, metalowe, z podstawką z tworzywa. Taki nowoczesny grzybek, bez kapelusza :-) Można na nim oczka w pończochach łapać przy pomocy specjalnej igły. Od wielu lat służy jako dekoracja :-)
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Czw maja 07, 2015 12:53 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

kwiat groszku pisze:myślę, że bidulka od wielu dni nic tylko ceruje. nawet obiadu nie ma czasu ugotować...

a wiecie, że cerowałam niedawno bluzkę, a właściwie to nawet dwie bluzki. Bez grzybka :-(
Jakoś nie chciałam się z nimi rozstawać, więc naprawiłam. Jedna z dzianiny, więc bawiłam się igłą i szydełkiem, żeby oczka podciągnąć, a druga z materiału z szyfonową, haftowaną wstawką - i tę wstawkę cerowałam. Dohaftowałam dodatkową gałązkę i jest OK :-)
Przyczyny uszkodzeń kibicowały cerowaniu, aż się, futrzane potwory, pospały... :wink:
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Czw maja 07, 2015 13:01 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

ja podciągałam oczka w ulubionych pończochach. do niedawna. aż odkryłam, że w charity shopach można kupić nylony za grosze.
Chamstwo zawsze najgłośniej wrzeszczy, obraża, pogardza. Bo nic innego nie umie.

Belka na pokładzie - Jezebel w UK

kwiat groszku

Avatar użytkownika
 
Posty: 9754
Od: Nie wrz 13, 2009 19:15
Lokalizacja: Kamienny Krąg, Wielka Brytfannia

Post » Czw maja 07, 2015 13:06 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

ewan pisze:Tak więc casica, nadmiar wełny już Ci zagospodarowałyśmy :lol:
Pamiętam grzybka, babcia też miała taki drewniany. Skarpety dziadziusiowi cerowała. Takie wełniane.
Kto teraz się czymś takim zajmuje :roll:
Skarpety też możesz droga koleżanko Justynowi wydziergać, a jak się przetrą na piętkach to Felin na grzybku w kratkę zaceruje :wink: Felin droga, jak u Ciebie z cerowaniem?

kwiat groszku pisze:myślę, że bidulka od wielu dni nic tylko ceruje. nawet obiadu nie ma czasu ugotować...

Grochu, masz przechlapane :201424
Wątpiących w moje rozliczne talenta pragnę niniejszym poinformować, że umiem cerować albowiem w tych zamierzchłych czasach, gdy uczęszczałam do szkoły podstawowej, uczyli tego na lekcjach :mrgreen:
Przyszywania guzików też uczyli i w tej konkurencji byłam nie do pobicia w klasie, bo mam kazała nam samodzielnie przyszywać guziki do swojej pościeli, jeśli się okazało, że któryś przy praniu czy maglowaniu szlag trafił :smokin:
Umiem również haftować i szydełkować - też w szkole uczyli, ale ja umiejętność ową opanowałam w domu już dużo wcześniej. Wiem do czego służy tamborek i jak się nim posługiwać, a nawet umiem coś utkać Obrazek
Nie boję się wiertarki, młotka, przecinaka, śrubokrętu oraz innych narzędzi i potrafię sama zrobić z nabytych części lampę 8)
A teraz możecie mi zazdrościć :201452

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw maja 07, 2015 13:17 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Felinku :201440 talentów. Nie wątpiłam w Ciebie. Jak się jeszcze gotować nauczysz to się z Tobą ożenię :20149
Obrazek

"Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie nie czyniąc hałasu."
Ernest Hemingway

ewan

Avatar użytkownika
 
Posty: 5825
Od: Nie cze 21, 2009 19:19
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 07, 2015 13:51 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Fiu, fiu, faktycznie niezła kolekcja talentów :mrgreen:

Ja kiedyś, dawno dawno temu, w odległej galaktyce, umiałam szyć i robić na drutach, teraz unikam jak ognia. Zdarza mi się czasem coś podszyć, ale to musi być naprawdę bardzo lubiana przeze mnie rzecz.
Co do młotka, wiertarki i innych - chyba też sobie bym poradziła, ale wychodzę z założenia, że nie można odbierać zabawy TŻ-towi lub uczciwego zarobku fachowcom. Jednego, czego żałuję, to nieumiejętności zrobienia różnych rzeczy przy aucie (w sensie napraw, bo jakieś dolanie płynu, sprawdzenie oleju to pikuś). Nie ze skąpstwa, bynajmniej. Sprawy okołomotoryzacyjne sprawiają mi po prostu frajdę.


P.s. Casica, jak postępy? Sweterek zrobiony? A "szalik zaciskowy" dla sąsiada? :mrgreen:

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 07, 2015 15:53 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

ewan pisze:Felinku :201440 talentów. Nie wątpiłam w Ciebie. Jak się jeszcze gotować nauczysz to się z Tobą ożenię :20149

Zapomniałaś, że TO TEŻ UMIEM - tylko nie lubię :twisted:
Ponadto, robię super dżemy, kompoty i marynuję grzybki :smokin:
skaskaNH pisze:Fiu, fiu, faktycznie niezła kolekcja talentów :mrgreen:

Ja kiedyś, dawno dawno temu, w odległej galaktyce, umiałam szyć i robić na drutach, teraz unikam jak ognia. Zdarza mi się czasem coś podszyć, ale to musi być naprawdę bardzo lubiana przeze mnie rzecz.
Co do młotka, wiertarki i innych - chyba też sobie bym poradziła, ale wychodzę z założenia, że nie można odbierać zabawy TŻ-towi lub uczciwego zarobku fachowcom. Jednego, czego żałuję, to nieumiejętności zrobienia różnych rzeczy przy aucie (w sensie napraw, bo jakieś dolanie płynu, sprawdzenie oleju to pikuś). Nie ze skąpstwa, bynajmniej. Sprawy okołomotoryzacyjne sprawiają mi po prostu frajdę.

Na drutach zrobiłam sobie kiedyś getry, ale mnie to nie bawi.
Szycie jako takie również. W siódmej czy ósmej klasie kazali uszyć poszewkę na poduszkę, więc zrobiłam handel wymienny z koleżanką :twisted: Ale plecaki i dżinsy przerabiałam kilka razy własnymi ręcami przy okazji nabawiając się dziur w palcach. Z szycia na maszynie najlepszy był mój ojciec - potrafił przyszyć łatę na kolanach dżinsów :strach:

A wiercenie, malowanie i tzw. męskie prace bardzo mnie bawią. Nie macie pojęcia jaka to radocha usiąść w ogrodzie z browcem na własnoręcznie zrobionej ławce i popijając kontemplować własnoręcznie postawiony płot oraz parkan z własnoręcznie zrobioną furtką :piwa: Do dziś mam dziką satysfakcję z tego tytułu (choć minęło już parę lat), a w tym roku zamierzam wykonać "platformę widokową" dla kotów na pniu ściętej - własnoręcznie, of course - śliwki 8)

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw maja 07, 2015 18:22 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Złe z Vas kobiety, tyle poviem :twisted:

No tak. Teraz będzie o punktach vidzenia.
Alboviem ponievaż vełny mam raczej za dużo :| Z dvóch motkóv robię i navet połovy żadnego nie zużyłam, a motkóv mam 25 :strach:
Tak vięc vystarczy na kaftanik i cudnej urody pętelkę (kara) ale też na sveterek dla vybrańca (nagroda).

Robię plecy, mam już ze 40 cm. Czy to się v trakcie roboty zavsze zvija? Czy mam spruć i robić od poczatku? :strach:


Kiedyś mnie uczono - cerovać, haftovać, szydełkovać. Navet sie szybko uczyłam, ale uczono mnie też strzlać, jeździć konno, oczyścić gaźnik i takich tam. Nie musze chyba móvić co volałam? Nie, nie muszę :)

Na motku napisano, że metróv vłóczki ovej jest 180. Nic mi to nie móvi, tzn nijak sie nie przekłada na to co z tego vyjdzie. O matko, ciężka i vyboista jest droga początkującej, młodej i zdolnej dzieviarki :P
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 07, 2015 18:26 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Dodam też, że klima, obiekt namietnej nienaviści mojego ulubionego sąsiada (kaftanik + pętelka) już gotova do sezonu.
Czekamy v napięciu na to gdy przyjdą i bagnetem załomocą, a my v nich vtedy kaftanikiem :)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 07, 2015 19:33 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

casica, jak masz druty z żyłką, to zawsze się zwija, bo inaczej nie może.
Jeśli zwija się po zdjęciu z drutów, to można próbować naciągać na wilgotno (czyli wyprać w jakimś preparacie do wełny); albo robisz za ciasno :? Generalnie nie może być sztywne, bo wtedy kiszka.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw maja 07, 2015 19:49 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Kasiu ale sobie hobby wymyśliłaś :roll: To mi w ogóle do Ciebie nie pasuje. piękna kobieta w kapeluszu z papieroskiem na długiej fifce a tu nagle jakieś kilometry wełny i druciska.
To już nie będziesz nam o ostrygach i homarach opowiadała tylko, że Ci się oczka w swetrzysku nie zgadzają :mrgreen:
Casica wróóóóóć :201412
Obrazek

"Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie nie czyniąc hałasu."
Ernest Hemingway

ewan

Avatar użytkownika
 
Posty: 5825
Od: Nie cze 21, 2009 19:19
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 07, 2015 20:04 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Po bokach się zwija, tak? To zwijanie to trochę od ściegu zależy. Te proste bardziej się zwijają.
Motki mają po 10 dkg? 180 m na 10 dkg to średnia włóczka, typowo swetrowa. Tak z 70 dkg na sweter wyjdzie. Jaką grubością drutów robisz? Wg ściągawki (czyli gazetki z wzorami swetrów) mogą być od 3,5 do 6.

Trzymam kciuki :-)
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Czw maja 07, 2015 22:21 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

felin pisze:Wątpiących w moje rozliczne talenta pragnę niniejszym poinformować, że umiem cerować albowiem w tych zamierzchłych czasach, gdy uczęszczałam do szkoły podstawowej, uczyli tego na lekcjach :mrgreen:
Przyszywania guzików też uczyli i w tej konkurencji byłam nie do pobicia w klasie, bo mam kazała nam samodzielnie przyszywać guziki do swojej pościeli, jeśli się okazało, że któryś przy praniu czy maglowaniu szlag trafił :smokin:
Umiem również haftować i szydełkować - też w szkole uczyli, ale ja umiejętność ową opanowałam w domu już dużo wcześniej. Wiem do czego służy tamborek i jak się nim posługiwać, a nawet umiem coś utkać Obrazek
Nie boję się wiertarki, młotka, przecinaka, śrubokrętu oraz innych narzędzi i potrafię sama zrobić z nabytych części lampę 8)
A teraz możecie mi zazdrościć :201452

Tez to wszystko umiem, a oprocz tego szyc, robic na drutach, gotowac i piec ciasta, ciasteczka oraz torty :P


Casica, sasiadowi zrob kominiarke! :idea: Obrazek

Drewnianego grzybka miala moja Mam, chyba go gdzies jeszcze ma... ale rownie dobrze mozna cerowac na zarowce, a spadajace oczka lapac na szklance :)
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Pt maja 08, 2015 6:09 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

25 motków :ryk:
No, starczy na wszystko.
Sprawiedliwe to to nie jest - niektórzy mają dwa grzybki a niektórzy żadnego.
Ja jeszcze czasami coś zaceruję - bez grzybka.
Haftować potrafię, na tamborku a jakże. Mam nawet robótkę zaczętą ale jakoś tak leży sobie. No i Mru bardzo zainteresowana a ja mam schizy, że igłę połknie.
Byłam wczoraj na przeglądzie. Podbity ale parę rzeczy muszę zrobić. Nawet się nie zdenerwowałam, że muszę, jestem w euforii, że podbity.

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33217
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt maja 08, 2015 10:30 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

felin pisze:casica, jak masz druty z żyłką, to zawsze się zwija, bo inaczej nie może.
Jeśli zwija się po zdjęciu z drutów, to można próbować naciągać na wilgotno (czyli wyprać w jakimś preparacie do wełny); albo robisz za ciasno :? Generalnie nie może być sztywne, bo wtedy kiszka.

Nie mam drutóv na żyłce, odradziła mi pani v sklepie :x
ewan pisze:Kasiu ale sobie hobby wymyśliłaś :roll: To mi w ogóle do Ciebie nie pasuje. piękna kobieta w kapeluszu z papieroskiem na długiej fifce a tu nagle jakieś kilometry wełny i druciska.
To już nie będziesz nam o ostrygach i homarach opowiadała tylko, że Ci się oczka w swetrzysku nie zgadzają :mrgreen:
Casica wróóóóóć :201412

Jak dosiądę do ostryg, homaróv i innego foie gras to takie rękodzieła będą ode mnie baaaardzo daleko :twisted:
Nie, no nie, nie będzie życiem moim rządzić dzieviarstvo. Ale jak się na coś napalę (typovy Bliźniak) to całą duszą. Ale u mnie napalenie jest intensyvne acz krótkotrvałe
Regata pisze:Po bokach się zwija, tak? To zwijanie to trochę od ściegu zależy. Te proste bardziej się zwijają.
Motki mają po 10 dkg? 180 m na 10 dkg to średnia włóczka, typowo swetrowa. Tak z 70 dkg na sweter wyjdzie. Jaką grubością drutów robisz? Wg ściągawki (czyli gazetki z wzorami swetrów) mogą być od 3,5 do 6.
Się zvija, a robię ściegiem pończoszniczym (jeden rząd na pravo, kolejny na levo). A jak on się potem rozvinie? Robię na drutach 5,5.
Boże!!! A skąd mnie biednej viedzieć, że 70 dkg to sveter? Ja chcę mieć go do kolan, to sobie vymysliłam, że potrzebuję dużo.
Birfanka pisze:Casica, sasiadowi zrob kominiarke! :idea: Obrazek

Sobie raczej :lol:
jozefina1970 pisze:25 motków :ryk:
No, starczy na wszystko.

Tzn, że co? Że z tej vłóczki będę miała sveterek, drugi i trzeci sveterek, rajstopki, majtasy, halkę, szalik i czapeczkę? :twisted:
Przeglądu gratuluję :ok: :) A nie povinnam bo też złą kobietą jesteś :P
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: crisan, Kankan i 36 gości