Drapieżców się dochowałam

Usłyszałam jakiś łoskot na balkonie, jakby ktoś walił w metalową cześć balustrady - wypadłam zobaczyć, a tam Tadzik trzyma szponami coś łomoczącego za balustradą

Dopadłam, musiał puścić, zdobycz odleciała o własnych siłach (chyba, bo na dole nie leży), tyle że postradała mnóstwo pierza

Gołąb, oczywiście, łamaga jakaś nieostrożna
Siatka ulega dezintegracji, tzn. puszcza po nitce nad balustradą, raz już widziałam, jak Tadzik wysadził łeb przez takie podwojonej szerokości oczko

Reszta by mu nie przeszła na szczęście, trochę za gruby jest

Posczepiałam drucikami póki co, jutro przychodzi alpinista wymienić siatkę. Wytrzymała prawie 4 lata...