rtratkie pisze:marijuanaa pisze:Anemia, dzieki transfuzji powstrzymana na chwile - zyskujemy czas.
marijuanaaZerknęłam na wyniki. Przykro mi to mówić
marijuanaa, ale po transfuzji na moje oko (obym się myliła) nie wygląda to dobrze. Poważna anemia. Czy to na pewno dobry plik?
marijuanaa pisze: Nie chce go usypiac, ale nie chce go meczyc. Obwiniam sie o to, ze jest chory i o to, ze nie potrafie mu pomoc. Po prostu potrzebuje opini z zewnatrz, czy to jest bestialskie i, czy w tej chwili to jest przedluzanie mu zycia, z mojego egoizmu. Ja walcze, kot walczy... ale, jak sie na niego patrzy, to mozna siedziec i ryczec
Ja "niedawno" stałam przed taką samą decyzją a większość forumowiczów przed nią stanie wcześniej czy później. Musisz podjąć ją SAMODZIELNIE najlepiej po konsultacji z zaufanym weterynarzem. To ty wiesz najlepiej po zachowaniu zwierzaka jak on się czuje, jak się czół/zachowywał tydzień, miesiąc wcześniej. U nas już nie dało się nic zrobić -- nastąpiło zwapnienie szpiku a infekcja wymknęła się spod kontroli mimo stosowanych antybiotyków. Chłopak słabł z dnia na dzień. Wiadomym było, że nic się nie da już zrobić, p. nefrolog wszystko nam cierpliwie wytłumaczyła odpowiedziała na każde pytanie. Do końca opiekowaliśmy się Chłopakiem jak mogliśmy najlepiej z pełnym zaangażowaniem. Do przeprowadzenia ostatniego zabiegu wybraliśmy własnie p. nefrolog, ponieważ ze względu na specjalizację ma duże doświadczenie także w tej materii. Na ostatniej wizycie Chłopak był jeszcze raz przebadany. Nie muszę mówić, jak bardzo czekaliśmy na jakiś cud, jakąś propozycję leczenia, tyle, że opcje się skończyły... wydaje mi się, że wiem co czujesz... Porozmawiaj na spokojnie z zaufanym weterynarzem... Przemyśl wszystko, zastanów się... Ja uważam, że jeśli jest jeszcze jakaś szansa, to należy ja wykorzystać...
Tak, to są wyniki po transfuzji. Post pisalam nie majac wynikow przed oczyma, a jedynie bedac po kontakcie telefonicznym z prowadzaca wetką (zawarlam to w poscie, ze wynikow fizycznie nie widzialam). Opierajac sie jedynie na jej slowach, ze jest lepiej i mamy czas. Wstawilam wyniki, gdy tylko je dostalam (jak kazde. Otrzymuje - wstawiam).
Kiciuch bardzo osłab... Za pozno wetka zaczela podawac kroplowki, a jej zaufalismy. W piatek wieczorem zaczely siadac tylne nózki i dopiero wtedy kot dostal kroplowke podskorna. Bylam, przypilnowalam, dopilnowalam, zeby rodzice sie tez nauczyli. W sobote jeszcze sie podnosil i miauczal, zeby isc z nim do kuwety (podtrzymywalsmy go i stawial przednie lapki, tylne jedynie wluczyl po ziemi). Od okolo 22 w sobote juz nie wstaje, nie je sam. Musielismy zaczac go dogrzewac, na szczescie w niedziele wieczorem wrocila normalna temperatura. Oczywiscie przymusowe karmienie (zmielony renal z woda) i dopajanie. Od piatku ma opieke 24h, a nie 16h. Najwiekszy kryzys byl w nocy z soboty na niedziele. Cala siedzialam przy nim, dogrzewanie ferarka/kocami/butelkami z ciepla woda, masowanie, ruszanie miesniami (zero napiecia). Dalo to efekty w niedziele pod wieczor: jest napiecie w miesniach (gdy cwiczymi nozki, to je napina, zabiera), przy przymusowym karmieniu potrafil nawet celnie (i bolesnie) pacnac lapka, wrocila temperatura (powtorze), lapki przestaly miec tiki. Widac, ze jest glodny - reaguje na szelest paczki z karma, puszki, zapachy go neca, ale przy probie jedzenia samodzielnego ma odruch wymiotny

Nawadniamy podskornie co 8/9godzin od 100 do 150ml (od piatku wieczora) Ringerem. Do tego szereg lekow i dwa antybiotyki (marboflaksyna i... zapomnialam nazwy, a nie mam teraz przy sobie jego dzienniczka - zaczelismy prowadzic - uzupelnie, gdy bede miec dostep).
Bylismy dzisiaj u wetki, a raczej tata byl. Pobrala kici krew. Niestety za malo by oznaczyc cokolwiek wiecej, niz morfologia i biochemia. A prosilam, ze chce jeszcze szereg innych badan... (Nie wiem, czy ja mam z pistoletem przy kazdym wecie stac? ) Dostala wyniki morfologii: leukocyty 19,2, a parametry czerwonokrwinkowe do gory. Gdy tylko bede miala do nich dostep, to wkleje, nie chce pisac liczb, bo moze ktores zle pamietam. Biochemia bedzie jutro. Rozmazu w potwierdzeniu hemobartonellozy nie wykonala, Pani Doktor uwaza, ze to nie jest przyczyna i to co kot dostawal, a takze dostaje, to tez obejmuje te bakterie... Ale obecne antybiotyki tez nie dzialaja? Leukocyty spadly z 19,8 do 19,2, ale dalej sa podwyzszone. Prosze mnie poprawic jesli sie myle (jesli sie myle z czymkolwiek). Z posiewu nic nie wyszlo, ale jutro bedziemy lapac mocz i sprobujemy zrobic jeszcze jeden posiew (podejrzewam, ze gdzies zawinil lab). Tata uslyszal, ze kot nadaje sie do uspienia. Ja przez telefon tez to uslyszalam. Pani Doktor nie widzi rozwiazania, uwaza, ze zostalo zrobione wszystko i bedzie tylko gorzej. My chcemy walczyc, bo znamy tego kota. Ja znam go. Po kryzysie widze drobne oznaki poprawy, ale one sa. Ja nie mam pomyslow, co jest przyczyna. Sciagnelam paredziesiat ksiazek weterynaryjnych, przeczytalam, porobilam notatki (nie twierdze, ze jestem teraz alfa i omega, ale nabralam troche wiedzy), ale pewnie wiekszosc forumowiczow ma wiedze i doswiadczenie 100 razy wieksze ode mnie. Pani wet, nie jest "specjalnym wetem", ale moim zdaniem zrobila i pomogla fachowo na tyle, na ile miala mozliwosci, wiedze (tej jak nie miala, to konsultowala z 4 innymi weterynarzami, i takze otwierala ksiazki). Przede wszystkim byla i jest faktycznie zainteresowana kotem, a nie pieniedzmi. Jestesmy jej bardzo wdzieczni, mimo wszystko.
Co mozemy jeszcze zrobic? Jutro okaze sie, czy faktycznie mocznik spada (wg mnie i moich obserwacji tak - czyt. wyzej), wiec o to sie nie martwie, przetrzymamy. Ale jak ta moją kicie zdiagnozowac? 4 antybiotyki nie dzialaly. Powtorzyc FIV/FelV? Poszukac weta, ktory wykona rozmaz? Moze jestem jakas toporna i juz, ktos napisal mi rozwiazanie, a ja go nie widze. Prosze powtorzyc. Wierze, ze moj kotuch ma jeszcze jakies opcje...
Niestety po ostatnich przezyciach z weterynarzami, nie bede miec do nich zaufania. Za cenne istoty powierzam w ich dlonie, zeby ich nie obserwowac, weryfikowac kazdy ruch. Te doswiadczenie nauczylo mnie, zeby sluchac wlasnej intuicji. To wlasciciele znaja swoich pupili najlepiej, ich humory, stany. Waska granica oddziela tą "intuicje" od zapedzenia sie w egoistyczne dazenia do celu. Sztuka jest, nigdy tej granicy nie przekroczyc, ani tez za daleko sie od niej nie oddalic, w obawie o przekroczenie.
Dziekuje za slowa wsparcia i uswiadomienia na temat uspienia. Doszlam do wniosku, ze na to przyjdzie czas i pogodzilam sie z tym, ze to nastapi kiedys. Poczytuje forum caly czas.
Pozdrawiam