POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie kwi 12, 2015 15:44 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Kasi panowie co tak długo remontowali cos u Niej internet odcięli :ryk:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Nie kwi 12, 2015 15:48 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Moli25 pisze:Kasi panowie co tak długo remontowali cos u Niej internet odcięli :ryk:

Chyba tak bo ani widu ani słychu od Kasieńki.
Obrazek

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26742
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa


Post » Pon kwi 13, 2015 22:16 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Cześć dziewczyny :D Nie było mnie trochę wiem i strasznie przepraszam, nie miałam netu bo mi limit zjadło :D A na necie udostępnionym z telefonu Młodego to nie powiem co się da zrobić bo nawet mi słów szkoda. Ale jako,że jestem na szybciocha opowiastka

O ROLI POEZJI W UPRAWACH ROLNYCH
CZYLI ROBOTA KOCHA GŁUPIEGO.

Jak zapewne zauważyłyście jest wiosna i czasem bywa nawet ciepło. A jak jest ciepło to wszystko z ziemi wyłazi ( i nie mówię tutaj o teściowej pochowanej łońskiego roku ) między innymi chwast wszelaki. Zachęcona aurą postanowiłam zrobić wreszcie porządki wiosenne w moim ukochanym ogródku, by wraz z nastaniem lata móc przebywając w nim pogrążyć się w słodkim lenistwie. Po głębszym namyśle i wyrwaniu jakiejś tony chwastów z grządek stwierdziłam,że trawnik jest miejscami łysy, ponadto jest zbyt mały by pretendować do tego jakże dumnego miana a miejsca na sadzenie nabytych nowych roślinek za dużo to już w ogródku nie ma zatem postanowiłam co następuje:
Likwiduję trawniczek. Miejsce po trawniczku wykładam włókniną,, wysypuję żwirkiem ozdobnym posadziwszy roślinność wszelaką zakupioną uprzednio i będzie git. No i zaczęłam trawę wyrywać. Człowiek logicznie myślący najpierw zlałby teren jakimś defoliantem ( typu napalm czy tam coś w tej podobie ), odczekał czas wymagany a dopiero POTEM wyskubywał zwiędłe resztki. No ale przecież do cholery nie ja, bądź co bądź jestem chodzącą ilustracją tezy,że robota kocha głupiego. Ja stwierdziłam,że na tak małym areale poradzę sobie maks w jeden dzień co to jest, wzruszyć glebę łopatką ogrodniczą ( takim czymś mniej więcej http://www.ogrodniczy.com.pl/20834_DRAP ... 53162.html tylko moja jest metalowa ) tudzież inną dziabką powyrywać te smętne resztki trawy i chwastów i zagrabić teren. Aha, jasne. Powyrywać. Trawa z uporem trzymała się gleby, chwasty sięgały korzeniami mniej więcej do Chin a ziemia była twarda. Wzruszyć jej się nie dało. Ale jako,że mam duszę cokolwiek romantyczną pomyślałam sobie,że może jak jej zaśpiewam to się franca wzruszy? A zatem merdając w glebie odśpiewałam cały dostępny mi repertuar obejmujący zarówno pieśni partyzanckie, wojskowe, ballady, przeboje dyskotekowe oraz pieśni patriotyczne z Mazurkiem Dąbrowskiego na czele ( w końcu ta nasza polska ziemia jest ) a także ( co wyznaję ze wstydem ale to było w przypływie ostatecznej rozpaczy ) kilka przebojów disco polo. I wiecie co? I nawóz. Znaczy nie ruszyło jej ani dudu. Po głębszym namyśle stwierdziłam,że śpiew a capella ( inaczej unplugged ) nie jest chyba moją najmocniejszą stroną, czego dowodem były moje psy i koty. Dopóki z ust moich pąkowia wydobywały się wyłącznie męskie organy rozrodcze, damy negocjowalnego afektu oraz ciekawe propozycje przeciwnych naturze aktów seksualnych zwierzątka siedziały cichutko i kpiącym wzrokiem patrzyły na moje zmagania z przyrodą. W momencie kiedy zaczęłam wydawać odgłosy paszczą cała czwórka zgodnie i dostojnie udała się na taras, gdzie Trufla wsadziła głowę pod poduszkę na wersalce, Masza uciekła do domu, Artem hycnął przez płot na posesję sąsiada a Brutus zasiadł na środku podwórka i zaczął wyć. Średnio melodyjnie ale z poświęceniem, możliwe,że chciał mi oszczędzić wstydu, jak raz po ścieżce rowerowej przemieszczała się wycieczka z pobliskiego psychiatryka ( no, wiecie, ci tacy co to z kijkami chodzą. Jak widzę takie coś to nieodmiennie kojarzy mi się ze spacerkiem świrów, którym dla bezpieczeństwa zabrali narty ). Postanowiłam zatem,że przyniosę sobie i podłączę laptop, z podkładem muzycznym powinno mi wyjść lepiej. Na pierwszy ogień poszedł przegląd piosenki wojskowej w wykonaniu tego oto zespołu https://www.youtube.com/watch?v=OGGQbdEckzc .Potem Chór Aleksandrowa. A na koniec Lube i hymn rosyjski oraz nieśmiertelna Katiusza ( ta ostatnia w kilku aranżacjach między innymi po japońsku po chińsku i w wersji heavy metal ). Na pełen regulator. A potem to już norma, Metallica, Sabaton, Iron Maiden. Van Canto..... I cały czas ta łopatka. W momencie kiedy pękł mi piętnasty z kolei pęcherz na dłoni stwierdziłam,że jak franca po dobroci nie chce to ja mam serdecznie w odwłoku i idę po widły. No i jak ruszyłam.... O ludzie ale to była jazda,żywcem szarża lekkiej brygady :D Biedne dżdżowniczki w panice starały się ukryć swe różowo-brązowe obłe ciałka, robaczki spierniczały gdzie popadło niekiedy włażąc mi do rękawów, pajączki w popłochu ukrywały kokoniki z jajkami a ja ryłam w glebie z entuzjazmem prosięcia które do swojej dyspozycji dostało spory i nader błotnisty kawałek. Znaczy byłam w transie. Z którego wyrwał mnie dopiero kurier, który przywiózł mi przesyłkę z najnowszym tomem Metra. A tak się na mnie dziwnie patrzył, i nie wiedziałam dlaczego. Dopiero mój syn mi uświadomił jak wyglądam. We włosach gleba i chwast. Na twarzy gleba i chwast.Za paznokciami mimo rękawiczek gleba i chwast. Na spodniach moich ukochanych roboczych gleba i chwast i resztki jakichś bliżej nie zidentyfikowanych przedstawicieli fauny która nie dość szybko przebierała nóżkami. Na ramieniu szczególnie duży i dorodny wnerwiony pająk z kokonikiem , na pantoflu roboczym skręcająca się w agonii dżdżownica (ewentualnie ona się zwyczajnie śmiała nie wiem, nie rozróżniam ) a na rękawie żuczek.Jednym słowem błotny ludek. No ale do cholery w końcu jest wiosna to jak ja mam wyglądać? Ale skopałam teren na głębokość jakichś 40 centymetrów. I wydłubałam z ziemi taką ilość mleczy,że spokojnie mogłabym założyć fermę królików, pokarmu wystarczyłoby im na jakieś bo ja wiem? 200 lat? Zagrabiłam teren. Wybrałam resztki chwastów. Pozbierałam kamyki. I usiadłam, dumna ze swojego dzieła. Umiejscawiając zadek centrycznie w wiaderku ze śmieciami. Tak. Przyroda. Kocham przyrodę. Robota kocha głupiego.
Małż na wieść o moim rewolucyjnym czynie zaczął oczywiście standardowo zawodzić,że on żadnych kwiatków więcej nie zniesie i nie kupi, po co ja to robiłam, przecież miałam tylko wybrać śmieci z oczka i zostawić w spokoju do jego przyjazdu, jaki to ma sens miałam oszczędzać kręgosłup czy Młody nie mógł tego zrobić, przecież to nie na moje siły bla bla bla. Dla niego też się robota znajdzie, oczko popękało w cholerę więc trzeba je wyłożyć folią, posadzić chwasty napuścić wodę i niech sobie Kapselek w lecie buja w dużym zbiorniku, jemu też się należy coś od życia.Ponadto oczko trzeba obudować,żeby psy się w nim nie kąpały jak to miało miejsce w ostatnich latach bo mi roślinność niszczą a tego to ja już nie zrobię, nie znam proporcji piasku i cementu oraz nie umiem murować. No. Zatem niech małżowin nie pyszczy. Ja mam skopany ogródek, lada dzień rozłoży się włókninę i posypie po wierzchu, sadzonki rosną sobie spokojnie w doniczkach na tarasie i czekają na swoją kolej a ja wiem,że mam mięśnie w takich miejscach,że w życiu bym nie przypuszczała że tam są. Krótko mówiąc bolą mnie włosy paznokcie oraz brwi i rzęsy. A kotki są całe zadowolone, bo jako,że zabroniłam im paskudzić do doniczek na parapecie radośnie paskudzą we wzruszoną dogłębnie glebę. Konkluzja wypływająca z tej opowiastki wiosennej jest taka,że gleby muzyką nie wzruszysz choćby nie wiem co. Widły lepsze :D

P.S.A robota jak wiadomo, kocha głupiego....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Wto kwi 14, 2015 8:01 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Małe sprostowanie - koty nie paskudzą w glebę, one nawożą :wink: Roślinki będą rosły na takim nawozie jak trza!
Ale to dziwne tak wogóle... Na wiejskich terenach przy domach trawniczki, kwiatki itp. A u mnie, w mieście, w bloku, na 4 piętrze, w skrzynkach rzodkiewki i selery...
:wink:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35028
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Wto kwi 14, 2015 9:01 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Hyhy to jest mały pikuś, znajoma mojej matuli w doniczce na balkonie na 11 piętrze wieżowca w Wawce uprawiała kartofle :D To jest dopiero hardcore c`nie? Co tam jakaś rzodkiewka czy inne ziółka. I podobno nawet jej te kartofle urosły i nadawały się do spożycia. Szok normalnie :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Wto kwi 14, 2015 9:43 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

O kartofelkach też słyszałam, że można. Ale chyba bym się tymi paroma kartofelkami nie najadła. Za to rzodkiewki, szczypiorki, selerki (nie na korzeń, bo pewnie nie wyrośnie, tylko na liście), pomidorki koktajlowe, papryczki ostre i inne rozmaryny to owszem :D
Dziś albo jutro będę siać szczypiorek. Trza było skrzynkę dokupić, bo mi miejsca na uprawy zabrakło.
Muszę tylko pilnować Małej Czarnej, żeby mi nie wykopała selerów.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35028
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Wto kwi 14, 2015 13:35 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Właśnie się dowiedziałam,że córka sąsiadki ( tej głupiej wiecie ) urodziła w końcu te bliźnięta. No cóż, z mojej strony zarazem serdeczne gratulacje i wyrazy równie serdecznego współczucia, jestem ciekawa jak ona sobie poradzi z dwójką na raz, pewnie zeza rozbieżnego ma jak w banku jak tylko chłopaki zaczną raczkować :D Ale doszłam przy tej okazji do wniosku,że jednakowoż faktycznie jestem socjopatka. Po zaprezentowaniu mi zdjęć wczorajszy obiad zaczął mi się cisnąć na usto me bolesne. Autentycznie zastanawiam się,czym tu się zachwycać, małe toto, ohydne czerwono sine pomarszczone no po prostu fuj. Jako kobieta i zarazem matka powinnam posiadać coś co określa się mianem instynktu macierzyńskiego. No powinnam. Ale jako matka obiektywnie muszę przyznać,że co jak co ale mój syn na ten przykład nie wuja nie należał do najpiękniejszych szczególnie po urodzeniu bezpośrednio. Mały, pomarszczony czerwony i wytytłany w krwi i mazi płodowej. I dopiero po miesiącu zaczął przypominac istotę ludzką. Te maluchy też, jak mówię ohydne są najnormalniej na świecie i nie kumam skąd te okrzyki zachwytu w stylu ojeju jeju jakie malusie jakie śliczniusie. Malusie być może śliczniusie ni wuja. Jako matka i kobieta obiektywnie przyznaję- nie ma brzydszych szczeniaków niż szczenięta rodzaju homo sapiens. Nawet mała glizdka w ziemi budzi we mnie większe wzruszenie niż te dwie poczwary. Martwię się tylko,że kolega małż najpewniej uprze się iść do sąsiadów i podziwiać te pokraki a ja będę musiała mocno się pilnować,żeby przypadkiem czegoś w tym temacie nie palnąć, bo się wtedy wszyscy na mnie obrażą dokumentnie. Nie to żebym ubolewała nad tym faktem, wiem,że jestem socjopatką i cierpię na nadszczerość no ale wiecie, głupio trochę tak.... I zastanawiam się, co zrobię jak mi toto dadzą na ręce, chyba pójdę do sąsiadów na czczo, żeby w razie czego nie zarzucić drobiem ozdobnym.
Oczywiście pokraki owinięto kocykami w kolorze niebieskim bo taka tradycja jest i tu znów mam zastrzeżenia, mianowicie ŻADEN kolor nie determinuje płci dziecka. Znaczy w sensie jak różowy to dziewczynka jak niebieski to chłopak. Moim zdaniem jeśli dziecko rodzi się niebieskie to zwyczajnie jest niedotlenione, ot co.
A teraz czekam aż zaczniecie na mnie krzyczeć z powodu że nie lubię dzieci. :D Bo nie lubię. Wolę małe kotki pieski i wszelką inną żywinę. Małe dzieci są jak już wspomniałam najnormalniej na świecie obrzydliwe. :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Wto kwi 14, 2015 14:15 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Za dziećmi też nie przepadam. Ale jest coś brzydszego od noworodka. Mianowicie świeżo wyklute papugi. Pterodaktyle dosłownie. Brzydkie są również jakiś tydzień później, gdy łepek pozostaje mały, skrzydełka też, a kuper znacznie się rozrasta i porasta czymś szarawym.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35028
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Wto kwi 14, 2015 16:51 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Uchachałam się po pachy :ryk:
Ja też nie lubię małych dzieci i nieraz gdy to mówiłam to patrzono się na mnie z politowaniem,albo wielkim oburzeniem.
Też muszę się zabrać za ogródek ale nie chce mnie się bardzo :D

wiolka06

 
Posty: 801
Od: Nie paź 10, 2010 19:08

Post » Wto kwi 14, 2015 18:26 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Cześć :D :D :D

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Wto kwi 14, 2015 19:33 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

No nareszcie miło Cię Kasiu czytać !
Ja się też narobiłam na działce w sobotę, tak się z mężem zawzięliśmy i prawie wszystko wysprzątaliśmy. Nawiozłam ziemię kompostem i rozsypaliśmy korę pod iglaki a jeszcze coś chciałam posadzić coś tzn bylinki i kwiatki. I kto to mówi, że działka rekreacyjna służy do odpoczynku :mrgreen: :mrgreen: .Tak wypoczęłam, że w niedzielę miałam zakwasy.

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26742
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 14, 2015 19:58 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Kurczę , ja nie mam ogródka . Ale zobligowana Twoim ogródkiem , podlałam kwiatki :mrgreen:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Wto kwi 14, 2015 20:01 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

barbarados pisze:Kurczę , ja nie mam ogródka . Ale zobligowana Twoim ogródkiem , podlałam kwiatki :mrgreen:

:P :P

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26742
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 14, 2015 20:03 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Ale śpiewać nie będę . Ludzie by pouciekali :twisted:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016 i 17 gości