weatherwax pisze:mb pisze: Czasem komentuję taką wypowiedź, ale ostatnio coraz mniej mi się chce, bo kogoś takiego już się nie przekona.
Wiem, że powinno się edukować społeczeństwo. Ale też już nie komentuję. Ludzie wiedzą lepiej. Nie mam sił do wyważania otwartych drzwi. Pamiętam dyskusję z panem z parkingu, że przychodzące tam koty, to nie są "koty wolnożyjące", którym ustawa nakazuje pomagać w przestrzeni miejskiej, bo przychodzą do miski za budką. Do dziś nie rozumiem, o co temu człowiekowi chodziło. Szczęśliwie już nie pracuje. Ma się chęć krzyknąć: Ludzie, nie pomagajcie, jeśli nie macie ochoty, ale nie przeszkadzajcie tym, którzy coś robią!
Mnie się wydaje, że ci "przeszkadzacze" mają wręcz poczucie misji, żeby przeszkadzać, tak bywają zacietrzewieni

A ja wczoraj doszłam do wniosku, że oprócz tego, że jestem stara ciałem, to już także postarzałam się duchem
Zaczęłam albowiem stosować się do wskazówek Starego Testamentu. Wczoraj wcieliłam w czyn zasadę "Nie odpowiadaj głupiemu według głupstwa jego, abyś nie był jemu podobny"

Mianowicie wracając z pracy przesiadłam się z autobusu 502 do 125, który jedzie pod sam mój blok i gdy się usadowiłam wygodnie, po drugiej stronie środkowego podestu ujrzałam panią D, który uśmiechnęła się (

) do mnie na powitanie.
Uśmiechnęłam się także i patrząc w okno zaczęłam zastanawiać się intensywnie, po jaką cholerę los naprowadził mnie na nią. Uznałam, że jakiś sens w tym musi być i trzeba to wykorzystać, więc gdy wysiadłyśmy, sama ją zagadnęłam i opowiedziałam jej o tym wszystkim, co sąsiedzi z góry wylewali do mojego ogródka ubiegłego lata, a szczególnie o tym rozcieńczalniku nitro, wylanym metr od jej tarasu. Nie chodziło mi o to, żeby ją przekonać, nie wiem, czy to w ogóle wykonalne. Ale może dotrze do niej, że moje koty to nie jedyna uciążliwość w tym budynku. A przede wszystkim chciałam, żeby widziała, że sobie g.... robię z tego ich gadania i żeby ostatnie słowo należało do mnie

A teraz coś milszego.
Tysia odchudza się już ponad 2 tygodnie.
Zaczęłyśmy od karmy odchudzającej. Pierwszego dnia Tyśka ją jadła, jakkolwiek wyraźnie była zdziwiona jej smakiem. Drugiego dnia zjadła jej niewiele, a trzeciego - odmówiła współpracy
Zrobiłam więc próbę z bezzbożówką, której Tysia dotąd nie widziała na oczy. Wymieszałam troszeczkę nowych chrupek z tymi, które lubi, ale przez całą dobę Tysia bała się zbliżyć do miseczki
Nie chodziło mi o odchudzanie Tyśki głodem, więc po prostu zaczęłam jej wydzielać tę karmę, którą lubi, w takiej ilości, jaka jest przewidziana dla kotów odchudzających się.
Trochę się bałam, czy Tysia zaakceptuje ograniczanie jedzenia, ale, o dziwo, nie protestowała.
I gdy przedwczoraj tarzała się na tarasie zauważyłam, że jej brzuszek już inaczej wygląda. Jest zdecydowanie bardziej płaski, nie widać tych przelewających się połci sadełka, zarósł pięknie futerkiem (Tyśka nadal go wylizywała, a nie miała innych problemów zdrowotnych, więc chyba cierpiała z powodu stałego przejedzenia), a gdy dzisiaj rano, wychodząc do pracy, zawołałam ją, żeby wracała z ogródka, to przybiegła lekko i rączo
