Po trzech miesiącach nieobecności na własnym wątku, żebyście nie myślały że się lenię, przedstawiam trzy piękności, które właśnie po zabiegach siedzą grzecznie w klatkach:

Piękna tri. Jej pan umarł, została kotka, kocur i cztery maluchy. Koty mieszkają w zagrodzie po zmarłym, z głodu zaczęły zimą przychodzić do sąsiadki. Sąsiadka czasem karmi, ale powątpiewam w częstotliwość i ilość, bo koty bardzo wygłodniałe, a maluchy z lata są bardo drobniutkie, a oczy zaropiałe. Zawiozłam jej zimą worek karmy, teraz następny. Ale jak pojechałam łapać kotkę, to zarówno ona jak i maluchy gryzły mi widelec, gdy karmę wykładałam. Szkoda mi wypuszczać tam kotkę, ale nie mam wyjścia. Okazało się, że nie jest dzika, przecież była ludzkim kotem, tylko zdziczała walcząc o byt. W klatce mimo pewnego zalęknienia robi grzbieciki, mruczy przy głaskaniu i szuka wzrokowego kontaktu. Bardzo miła, grzeczna kotka.

Ta bura piękność o rudym połysku mieszka sobie z grupką innych spokrewnionych kotów na podwórku u państwa, którzy je karmią, ale nie pomyśleli o sterylizacjach. W końcu poszli po rozum do głowy i ta kotka zapoczątkowała zabiegi w tym stadzie.

Ta czarnota też ma swoje podwórko i swoje stado oraz panią, która je codziennie karmi. Oczywiście stado się rozmnaża. Czarnula zapoczątkowała zabiegi.

Nie, to nie czarnula z poprzedniego zdjęcia. To jej brat. Po kastracji wypuściłam dwa dni temu.