Ewar, dobrze, spiszę wszystko, każdy dzień, ale troszkę mi to zajmie, ale zaraz usiądę i zacznę. Wyniki mam tylko te, które tu wstawiłam na forum. Nie mam opisów do usg.
Co do szpitala- kurcze, nie chcę go tam zostawiać, bo jestem tam od kilku dni, widzę jak to wygląda. A wygląda tak- często są bardzo duże kolejki, pacjencji za pacjentami (wetka zajęta). Wczoraj stażystki (może one nie są stażystkami? Ale są takie młodziutkie) sterylizowały pieski ze schroniska jednego po drugim. Przypominam, że Pani dr Sochacka zajmuje się zwierzętami ze schroniska. Więc po kolei każdy piesek z klatki (w sumie ok. 5-6) było wczoraj sterylizowanych, miały robione tatuaże itp. Każdy tam jest zajęty, nie będzie patrzył na kota cały czas. Lecznica jest zamknięta od 18 i wtedy kto mi się kotem zajmie? A jak coś mu się zacznie dziać to kto zareaguje?

Nie wiem czy Pani dr bierze ze sobą zwierzęta jak kończy zmianę, ale podejrzewam, że nie... Pani dr przyjeżdża na 14 dopiero, wcześniej są te młode Panie (kurcze, nie to, że je obrażam czy coś! Też są dobre) i jej syn (też dobry, jeździłam do niego z żółwiem). Ale wolę jakoś do niej...
W domu ja się martwię, patrzę na Horacego. Jestem jak zombie, bo wybudzałam się dziś co 30-60 min żeby popatrzeć czy Horek nie odkrył się i nie leży na polarze. Tyle mogłam dla niego zrobić. 3 razy wyszedł spod okrycia. Śpię na tzw. "czuwaniu", budzą mnie dźwięki.
Poproszę dziś męża żeby podjechał do weta w okolicy (mamy ok. 3 km do najbliższego) i popytał czy jak zadzwonimy w środku nocy to będzie w stanie nam pomóc. Przepraszam, że to piszę, ale ustaliłam z mężem, że jeśli będzie to koniecze to właśnie u tego weta dokonamy eutanazji, bo jest blisko. Wet też już wie o tym. Musieliśmy odbyć tą rozmowę, bo trzeba brać pod uwagę takie scenariusze jak napisałą Marcelibu.
Horek wczoraj zrobił 2x siusiu.
Dziś rano mąż dał mu 10ml convalescence.
Horek cały czas sobie leży.