Witaj Zuziu.

Dawno nie odzywałaś.
Mieliśmy zwariowany dzionek. Bardzo zwariowany.
Ale jest promyczek w tym wszystkim. Odstawiwszy kocika do weta TZ wpadł na pomysła by zadzwonić do domku naszej Iwuni. Blisko są bo kot trafił do lecznicy obok nich będącej. Wczesna godzina mnie deczko powstrzymała ale... Co mi tam pomyślałam. Odbrali,
siem wprosilim .Ucieszeni Państwo byli bardzo. Miło spędziliśmy na pogaduszkach o kotach i nie o kotach (czytaj psach

) ze dwie godziny. Iwunia, obecnie Amelka kwitnąca bardzo. Dała się ucałować , łaskawie hołdy przyjmując. Tosinka, druga kocia, potraktowała nas olewczo bunkrując się w zakamarku.Ale u weta się spotkaliśmy i poświadczam ,że Tosia jest kwitnąca. Psinka Joszka ścieszona też była. To taki uroczy brzydalek. Przychodni kocik Papageno nie pozwolił oderwać się od michy i zeżarł co miał zeżreć. Z godnością opuścił mieszkanie zaszczycając nas jednym spojrzeniem. Swoją drogą gabaryty ma pokaźne.
Miłe, fajne chwile. Ciepli strasznie ludzie. O zwierzaki bardzo dbający. Mówią z takim ciepłem o nich. Tyle w ich słowach miłości. Takiego Domu życzę każdemu kotu. Do takiego Domu Janusz bez mrugnięcia by oddał... Tami. Bo mnie to
belegdzie by dał. Nawet bez kastarcji
