mziel52 pisze:Fleur

fleur jest tylko "łącznikiem z biblioteką"

chociaż w tym tygodniu miałam przyjemność aż 3 razy spędzić popołudnie w ich ujmującym towarzystwie
Prakseda pisze:Fleur
Jak miło zajrzeć na ten wątek (nareszcie!).
Koty cudne, zadbane


ja niby wiem, że cudne i dość nawet zadbane, ale komplement od Pani Dobrodziejki zawsze miło usłyszeć
z newsów:
w czwartek zasadziliśmy się na polowaniu na dwóch ancymonów - grafitka (zwanego Grafitkiem Ciążowym lub Białowąsem Autystykiem ;P) oraz czarną Bubę, rubensowską miss cmentarza.
Grafitek Białowąs niepokoił jeszcze w styczniu - owszem, jest bardzo gruby (gruba?) brzuchaty, zjada normalnie, ale przejawia podejrzaną apatię i nieraz się jakby "zawiesza", że można go naciskać palcem, a on jest jakiś niemrawy... ale znowu po chwili się włącza i truchta do miski pochrupać suchego. Podejrzewaliśmy może jakiś koci autyzm

Mimo tuszy i apetytu futerko mi się trochę pogorszyło, zaczął jakby płowieć, więc postanowiliśmy się na niego zasadzić i zrobić przegląd. Aha, dodatkowo, dopadły go na czole 2 kleszcze, z czego jeden krowiasty...
Buba z kolei jest nieodmiennie najgrubszym kotem na cmentarzu, zjada wszystko w każdej ilości (interesuje ją też co który kot zwraca ;P). Ma bardzo wyważony charaker, odpowiedni do tuszy. Ostatnio poddaje swój tułów pod głaski

niestety, trochę przez zimę posapywała/świszczała/rzęziła. Raz bardziej, raz mniej.
czwartkowe podejście pozwoliło nam pojmać jedynie Jej Krągłość Bubę - zniosła to z godnością. kiedy klatka się zamknęła i TWZ powyjmował miski, spokojnie dojadła ścieżkę z mielonego mięsa

oczywiście trochę się bała, ale grzecznie pozwoliła się obsłużyć.
już w gabinecie, Buba grzeczniutka:


wiadomości są takie, że wyniki krwi ma idealne, ale też jakąś infekcję w nosku - dostaje leki i antybiotyki. uszka miała jakby lekko wylniałe, zostały posmarowane maścią. jest bardzo grzeczna, oswojona i trochę będzie szkoda odturlać Bubusia z powrotem na cmentarne włości

ale przynajmniej dobrze, że nic strasznego się z nią nie dzieje

przed powrotem będzie miała też robiony porządek ząbkowy.
w piątek próbowaliśmy ponownie pojmać Grafitka, ale na bieżąco zmieniły się plany - p. Bożena poinforowała, że jedna kotka z "jej rejonów" sika krwią

okazało się, że to właśnie jest ten podejrzany egzemplarz, którego wcześniej widziałam tylko 2 razy:

to kotka Myszka. po czterdziestu minutach rozpoczętego polowania wróciła ze spaceru do piwnicy, skusiła się na mielone podroby i Animondę i dała się pojmać. oby szybko doszła do zdrowia i trzymała się dzielnie

w lecznicy:


biednie trochę i smutno wygląda, prawda? ale wagowo chyba jest w porządku...
proszę o kciuki dla naszych rekonwalescentów! za zdrowie!
Grafitek znowu nie dał się złapać, pewnie w przyszłym tygodniu będą kolejne próby... ale przynajmniej nie wydaje się, żeby to było coś alarmującego i bardzo pilnego.
dodatkowo...
jak kochane Jeżurkowo już wie - znaleźliśmy też przy jednym karmniku jeżynkę. Jeż też w tym deszczu prezentował się smętnie, leżał jak długi, pół na betonie, pół na zbutwiałych liściach. Zastanawialiśmy się, czy żyje, dotykany i głaskany po nosku nie zwijał się, nie fuczał. Dopiero podniesiony za brzuszek do góry zwinął się powoli w kulę. Baliśmy się, że jak go tam zostawimy, to przy gruntowym przymrozku stanie mu się krzywda. Skontaktowaliśmy się z Jeżurkowem i postanowiliśmy go wziąć - tymczasowo trafił do lecznicy dr Agi, która ma podobno doświaczenie w wyratowywaniu jeżowych

w razie czego dostała kontakt do Jeżurkowa, więc sprawa jest rozwojowa. Jeż w transporterku trochę się rozruszał, więc może to tylko wyziębienie i niedorozbudzenie



no, to zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia!
