Moje kociska.. Dziwny guz u Mrówki.. :( s. 100

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie mar 06, 2005 17:46

Z informacji sąsiadów wynikało, że koteczka urodziła maluchy już w piwnicy, i prawdopodobnie przyszła tutaj właśnie po to. Podejrzewali również, że musiała być wyrzucona z domu, z uwagi na intensywne objawy związane z rujką! Nie trzeba było długo czekać, żeby jakiś okoliczny kocur wypełnił obowiązki dyktowane przez naturę..
Osobiste komentarze o dotychczasowych opiekunach pominę, bo to forum czytają osoby w różnym wieku.. :evil:
No i teraz historia miała się powtórzyć!! Ale wśród tych okropnych wieści znalazła się jedna dobra wiadomość. Rzeczywiście kocia rodzina jest regularnie dokarmiana.. No, przynajmniej tyle. Dostałam adres karmicieli i poszłam dowiadywać się dalej.. Trafiłam na bardzo miłe starsze małżeństwo emerytów, posiadających trzy, własne, domowe futrzaki, którzy uzupełniając moją wiedzę o kotach, dołożyli jeszcze nieco informacji o warunkach, na jakich kotki są tolerowane, a raczej - NIE tolerowane w piwnicy. :evil: . A kicia czeka na następne.. :strach: .W tej sytuacji sterylka mamusi stała się rzeczą najważniejszą! Umówiłam się z wetem, tu nie było problemu – mogłam zadzwonić nawet tego samego dnia, przed przyjazdem. Pozostało złapanie koteczki i ustalenie harmonogramu karmienia potomstwa. Harmonogram ustalił się od razu, ponieważ starsi Państwo powiedzieli, że skoro do tej pory dawali sobie radę to dalej też mogą. A mnie proszą o pomoc dla koteczki.

Umówionego dnia złapałam ją do transporterka i zawiozłam do kliniki. Podróż do weta była dla niej ogromnym stresem, darła się przez całą drogę, rzucała się w tym transporterze do tego stopnia, że zdołała go samodzielnie rozłożyć na części.. A ja prowadziłam samochód! Jakoś udało mi się zatrzymać, nie powodując korków na pół miasta. Władowałam kicię z powrotem, ale nie ma tak, żeby to było wszystko. Dwa razy jeszcze powtórzyła ten sam numer, a na koniec obsiusiała siedzenia w samochodzie, transporter i wymoczyła się w tym całkiem dokładnie.. Wiedziałam, że MUSZĘ ją zawieźć do weta, ale zaczęłam się bać, co będzie, jak już trafi do mnie do domu, żeby wyjść z narkozy i wyleczyć się po zabiegu..
Jak zareaguje na mnie.. Przecież mi zaufała, prosiła o pomoc, pokazała swoje dzieci... :crying: :crying:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie mar 06, 2005 17:57

Anno,czy Ty nie masz dla nas litości??? :twisted: Ja zaraz zawału dostanę... I co było dalej????????
Obrazek
Obrazek

Ciri

Avatar użytkownika
 
Posty: 2907
Od: Sob gru 11, 2004 12:40
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Nie mar 06, 2005 18:04

To kobieta bez serca, bezlitośnie przerywająca opowieść w najciekawszym momencie by oddać sie tak przyziemnym i nieistotnym zajęciom jak: WC, obiad czy też odpoczynek. :roll: Napawająca sie budowaniem nastroju napięcia i oczekiwania :wink: :lol:
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39371
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Nie mar 06, 2005 18:16

A teraz reklama pasty do zębów i proszku do prania ;) :lol:

Wojtek

 
Posty: 27963
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Nie mar 06, 2005 18:17

MariaD pisze:To kobieta bez serca, bezlitośnie przerywająca opowieść w najciekawszym momencie by oddać sie tak przyziemnym i nieistotnym zajęciom jak: WC, obiad czy też odpoczynek. :roll: Napawająca sie budowaniem nastroju napięcia i oczekiwania :wink: :lol:


:mrgreen:
Ratunku...
Uwierzcie mi, proszę, moja życiowa przestrzeń NIE ogranicza się do WC.... :strach: :wink:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie mar 06, 2005 18:25

Anna Suffczyńska pisze:
MariaD pisze:To kobieta bez serca, bezlitośnie przerywająca opowieść w najciekawszym momencie by oddać sie tak przyziemnym i nieistotnym zajęciom jak: WC, obiad czy też odpoczynek. :roll: Napawająca sie budowaniem nastroju napięcia i oczekiwania :wink: :lol:


:mrgreen:
Ratunku...
Uwierzcie mi, proszę, moja życiowa przestrzeń NIE ogranicza się do WC.... :strach: :wink:


Wojtek pisze:A teraz reklama pasty do zębów i proszku do prania :wink: :lol:


a jednak wszystko jakoś w tym kierunku zmierza :wink: :lol:
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39371
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Nie mar 06, 2005 19:08

Z ciężkim sercem zostawiłam koteczkę u weta i natychmiast uciekłam. Ale nie daleko i nie na długo uciekłam, bo jednak trzeba było zgłosić się po zabiegu. Czekałam i czekałam, i znowu zaczęłam się zastanawiać, co dalej.. No dobrze, kotka za godzinę będzie po zabiegu, i co? Przecież nie wypuszczę jej do piwnicy! :evil: Mam ją zabrać do domu?? Żeby reszta ją zeżarła?? :evil: :evil: Sam Misiek jej nie obroni... Zostawić w samochodzie na parkingu? To trzeba z nią mieszkać i ogrzewać samochód...Mam mieszkać z nią w piwnicy? :strach: No dobrze, wezmę do domu... Ale w domu nie ma jak jej oddzielić od reszty... Przecież ona potrzebuje spokoju, a ostatnią rzeczą, jaką można było znaleźć u mnie w domu był spokój i ciche oddzielne miejsce... Pomijam już kocie walki, ale cichy kąt też był problemem.

Moje mieszkanie nie jest duże, ale składa się z kilku pomieszczeń. Teoretycznie, można kicię zamknąć w jednym pokoju, dać jedzonko, poduszkę, kocyk i osobistą kuwetkę. Można nawet posiedzieć przy niej i pilnować, czy wszystko jest w porządku. Reszta towarzystwa nie ma prawa przeszkadzać. Ale tylko teoretycznie...

Kilka lat temu zrobiłam remont.. I jeszcze wymieniłam wszystkie wewnętrzne drzwi (całe cztery sztuki, żeby nie było, że to jakieś salony). To znaczy wszystko to zrobiłam przy użyciu sił fachowych. Niestety siły fachowe okazały się nieco niedouczone i w wyniku remontu jedne drzwi nie otwierają się całkowicie, a drugich i trzecich w ogóle nie można zamknąć. Czwarte, do łazienki, działały, ale krótko.. Kiedyś moje dziecko zamknęło się porządnie, ale już porządnie nie otworzyło.. :twisted: Zacięła się klamka.. Czterdzieści minut spędziłyśmy, po obu stronach drzwi, zanim udało się je otworzyć! Na stałe! Ja przy użyciu młotka i śrubokręta wyłamałam zamek, a dziecko, (trenujące wtedy karate) pomagając mi od środka, wybiło dziurę w drzwiach.... :twisted: :twisted: No i gdzie miałam trzymać biedną, zestresowaną kicię, i jeszcze po takim zabiegu... :cry: :cry:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie mar 06, 2005 20:13

A wydawałaś się taka miła :roll: Serce dla kotów to widać że masz A CO Z LUDZMI :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!:
Obrazek

Agata_j

 
Posty: 446
Od: Pt sty 14, 2005 22:39
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie mar 06, 2005 20:28

Agata_j pisze:A wydawałaś się taka miła :roll: Serce dla kotów to widać że masz A CO Z LUDZMI :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!:


:oops: :oops: :oops: :oops: To już nie muszę :oops: tych trzydziestu postów? :wink: :twisted:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie mar 06, 2005 20:42

Co nie musisz :?: :!: Teraz to 60 postów za karę :!: Ty... dręczycielko, Ty... WSTYDZ SIĘ :evil: Żebyś chociaż raz nie przerwała w najlepszym momencie, przerwy na reklamy sie zachciewa, z pęcherzem masz kłopoty czy co :wink: Pisz, pisz dalej i nie zagaduj.
Obrazek

Agata_j

 
Posty: 446
Od: Pt sty 14, 2005 22:39
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie mar 06, 2005 22:03

Wtedy przypomniałam sobie Forum. :D :D Telefon do Wojtka, na szczęście, miałam przy sobie. Za chwilę Wojtek podał mi telefon do timiego, a timi obiecał pożyczyć na trochę klatkę. Miałam ochronę dla koteczki. Ale po tę klatkę musiałam pojechać.. Na Targówek. Z Bielan. W godzinach szczytu. Z kicią pod narkozą.. :strach: . Timi powiedział jeszcze, że mogę klatkę potrzymać tak długo, jak mi będzie potrzebna. Zapytał tylko, czy nie przeszkadza mi, że klatka jest trochę większa. Nie przeszkadzało. Jakoś dojechałam, na szczęście koteczka spała. Jakaś dobra dusza włożyła mi tę klatkę do samochodu. Zaniepokoiło mnie nieco, że trzeba było złożyć tylnie siedzenia w samochodzie... :twisted: Po trzech godzinach wróciłam do domu. Przyniosłam na górę kotkę i zeszłam po klatkę. Na szczęście przechodził obok sąsiad... Zatargaliśmy klatkę do domu. Podziękowałam i zabrałam się za rozkładanie klatki... Przesunęłam krzesło, potem biurko... Zrobiło się miejsce...

Rozłożona klatka wprawiła mnie w prawdziwy podziw... Rozmiar, jak dla wyrośniętego dobermana!!! A kotka waży tak na oko trzy, może trzy i pół kilograma... Zmieści się na pewno, nawet z żarciem i kuwetą.... Nawet ze cztery takie by się zmieściły, z luksusami! Albo nawet pięć! Tylko ja nie mogę rozłożyć łóżka ani otworzyć szafy.... Klatka nie da się przesunąć... W końcu poddałam się, najważniejsze, że kicia bezpieczna.

Obce zapachy zaniepokoiły moje koty, a jeszcze bardziej to, że nie pozwoliłam im sprawdzić źródła. Wszystkie miały dla siebie jeden pokój.. Będzie kolejna bitwa, czy nie.. O dziwo, dały spokój zajęte badaniem obcych woni.

Zrobił się późny wieczór, od zabiegu minęły prawie cztery godziny i kicia zaczęła się budzić z narkozy.. Pierwszą czynnością było wykorzystanie kuwety. Potem napiła się troszkę wody i zasnęła. Uff.. :)

Poszłam nakarmić moje koty. Zjadły spokojnie i poukładały się do spania na tyle daleko od siebie, na ile pozwalał im ten jeden pokój. Stwierdziłam, że mam je w nosie, niech robią co chcą, w końcu jak dotąd – żyją. I poszłam pilnować koteczki. Spała grzecznie całą noc. Rano nie chciała nic jeść, znowu napiła się wody i spała dalej. Zjadła dopiero wieczorem.

Przez cały czas nawet nie miałam czasu zastanawiać się co zrobię, jak będą jakieś komplikacje, ale na szczęście, wszystko było w porządku. :D Dwa dni siedziałam w domu i pilnowałam kotki w klatce, a jeszcze bardziej reszty, żeby nie właziły do pokoju oglądać jej z bliska. A potem musiałam iść do pracy...
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie mar 06, 2005 23:21

Ale przecież nie zostawię kotki na kilka godzin zamkniętej na jednym metrze sześciennym, tym bardziej, że jak tylko zobaczyłam, że czuje się lepiej, pozwoliłam jej wyjść z klatki. Znalazła sobie wygodne miejsce na kanapie i tam spała. Bez protestów pozwoliła założyć sobie kołnierz, nie próbowała go zrywać, nie interesowała się szwami... Potrzebowała tylko większej przestrzeni... W porządku, ale są małe trudności o oddzieleniem tej przestrzeni.. Wprawdzie drzwi są, ale nie dają się zamknąć.. Ale mam w domu worki na śmieci... A w przedpokoju szafa ma malutki uchwyt.. Powiązałam worki i zrobiłam eleganckie zamknięcie, przywiązując te kłęby plastiku do klamki i do szafy. Trzymało się.. Koty były osobno.

Moja kocia gromada z dnia na dzień coraz bardziej tolerowała się nawzajem. Niepokoiły tylko obce zapachy z niedostępnego pomieszczenia. Zawsze któryś siedział pod drzwiami i WĄCHAŁ.. Widać było, że gromadzą siły przeciwko wspólnemu wrogowi.. Powoli zapominały o wzajemnych konfliktach.

A ja więcej czasu poświęcałam koteczce z piwnicy, niż całej reszcie. Musiały radzić sobie same. Wbrew moim obawom, kotka właziła mi na kolana, robiła baranki i układała się do spania. Nie obraziła się.. Kiedy zrobiła się silniejsza, często łaziła z jednego końca kanapy na drugi, obowiązkowo robiąc przystanek na moich kolanach. Mruczała coraz głośniej. Dochodziła do siebie..

Od początku zaczęłam szukać dla niej domu, nie dopuszczając do siebie myśli, że w domu może być jaszcze jeden kot. Poprosiłam Wojtka o założenie wątku na forum i czekałam.. Długo.. Bez rezultatu.. Nikt nie dzwonił.

Minęło kilka tygodni i w końcu zaczęłam się zastanawiać, jak dać jej na imię, bo przecież jakoś trzeba do niej mówić.. Jest czarno-biała.. Na takie koty mówi się – krówki. No, fakt, jest łaciata, mleko też miała, ale żeby do kota - Krówka.. Jakoś mi nie pasowało. Rozmiary się kłóciły... Ale mruczała.. głośno – Mrucząca Krówka? Jeszcze gorzej, w końcu została Mrówką..

Kocie zapachy miały dużo czasu, żeby się wymieszać dokładnie i w końcu odważyłam się wypuścić Mrówkę na dłuższy spacer po mieszkaniu.. Reszta kotów powłaziła na wyższe piętra i obserwowała.. Nic się nie działo, Mrówka zwiedzała mieszkanie nie zwracając uwagi na koty. Był spokój.

Mrówka, tak jak Gacia, wyczuła mój sentyment do Puchatka ale zastosowała inną strategię. Wymyśliła, że będzie bronić Puchatka... I kiedy czasami moje koty przypominają sobie wzajemne animozje, kiedy Gacia goni Puchatka, Mrówka leje Gacię, kiedy natomiast Puchatek atakuje Felusia, od Mrówki obrywa Feluś.... Ale zdarza się to coraz rzadziej a w domu znowu jest spokój.

I to jest prawie koniec historii moich kotów, ale jeszcze coś pozostało do załatwienia...
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie mar 06, 2005 23:28

Mam nadzieję, że zakończenie tej historii napiszemy wspólnie.. :D :D :D
Zajrzyjcie, proszę tutaj
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=18748&start=0
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Pon mar 07, 2005 0:18

P.S.
Jest późny wieczór, siedzę i stukam dla Was w klawiaturę, a moje koty..
Na biurku, na którym stoi komputer, po jednej stronie, na poduszce śpi Puchatek, obok niego wciśnięty Miś, z drugiej strony Feluś, na monitorze Gacia, a na moich kolanach Mrówka... :D :D :D :D
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Pon mar 07, 2005 7:05

Aniu :!: :!: :!: Cudnie to wszystko opisałaś, cudnie :D Naprawdę uważam, że Twoją i kilka innych historii nalezy wydać. Pierwsza kupię opowiadania o kotach. Jestem też chętna do pracy nad tym zbiorem, żeby tylko ktoś potrafil zrobić korektę. Jeśli nie masz nic przeciwko kopiuję wszystkie częsci Twojej historii i czekam na korektora.
Obrazek

Agata_j

 
Posty: 446
Od: Pt sty 14, 2005 22:39
Lokalizacja: Lublin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 194 gości