Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
kwiat groszku pisze:Będą fotki, będą.
Poczekać tylko muszę na słońce i kociałce w kołnierzu się przyjrzeć a potem po moim zadupiu się przejść. U mnie niestety nawrót zimy - znaczy się znów tylko +5stopni i chmury łażą.
A to straszne miasto, to Birmingham. Ponad milion ludzi tam mieszka.Jest to drugie co do wielkości miasto w Wielkiej Brytfanni. Całe dzielnice są zamieszkiwane przez mniejszości narodowe. Wejść do takiej, to znaczy nie wrócić. Bo większość tych dzielnic jest żywcem przeniesiona z ojczyzny mieszkańców. Najwięcej jest Pakistańczyków i Polaków.
I jest chyba tak samo, jak z Londynem - Anglicy uciekają z tych miast zostawiając je imigrantom. Nie wiem, jak wygląda w Londynie, ale w B'ham na ulicy w centrum miasta w czasie przerwy na lunch widziałam przede wszystkim AfroBrytyjczyków, IndioBrytyjczyków i SemitoBrytyjczyków (czy raczej PólwyspoarabskoBrytyjczyków?). Białych i żółtych twarzy było niewiele.
kwiat groszku pisze:Łapki daje sobie już dotykać. Wszystkie. W zasadzie chyba uznała, że to mój jakiś fetysz i jak chce się pomiziać, to już nie wpycha mi łepetynki w rękę, tylko łapkę kładzie we wnętrzu mojej dłoni.i w czasie głasków też łapkę podaje do miziania. I Młodszej daje się całować. Wszędzie.
całkowicie się zgadzamkwiat groszku pisze:Nienawidzę dużych miast.
Nie potrafię w nich zobaczyć NIC ładnego.
i to najważniejszekwiat groszku pisze:My prawie na wsi mieszkamy. Do Woodhenge na piechotę iść można.
Miasta powyżej 60.000 mieszkańców są nie do życia.małżon na szczęście na taki sam pogląd.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 74 gości