
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Rakea pisze:Strasznie ciesza takie historie!
Koniecznie zostan z nami Ada5! Iwonami dobrze mowi, po takich przejsciach trzeba "podawac dalej" ten optymizm, bo na kazdego szukajacego przychodzi taki moment, gdy mowi "odpuszczam, nie znajde, juz nie dam rady"
Basiai pisze:Cudnie, cudnie, cudnie !!!
Ja też tak chce się cieszyć z powrotu mojej kotki !!!
Ada5 pisze:Wybaczcie chaos w mojej wypowiedzi, ale ciągle nie mogę uwierzyć, że to wszystko prawda. Racuch jest wychudzony, ale nie stało mu się nic poważnego. Byłam dziś z nim u weta - jest trochę przeziębiony, ale to nic poważnego. Dostałam leki na wzmocnienie, ma się grzać, a ja mam obserwować, czy coś złego się nie dzieje. Zeszła z niego adrenalina, padł. Dostaje jedzenie w małych porcjach, za to często. Jest ciągle wystraszony i smutny, jakby nie mógł otrząsnąć się z tego, co mu się przydarzyło, i uwierzyć, że to już koniec. Ja też nie mogę w to uwierzyć. Koniec nerwów, niepokoju, wyobrażania sobie najgorszego, wyobrażania sobie, co mogło się stać, jeśli nie stało się najgorsze. Biegania po nocy, czatowania na koty, wypatrywania, czy gdzieś w krzakach może czai się Racuch. A najgorsze w tym było ciągłe zmaganie się z nadzieją i jej brakiem, z wiarą, że jest w pobliżu, że może tuż tuż, i chwilami kompletnego upadku, gdy miałam poczucie, że wszystko, co robię, nie ma sensu. Po miesiącu zupełnej ciszy sprawy potoczyły się błyskawicznie. Aby koniec był możliwy, musiał nastąpić splot różnych przypadków, które razem dały sukces. Moi znajomi, którzy słuchali opowieści o poszukiwaniach Racucha, od pewnego czasu uważali, że popadam w przesadę, mówiąc oględnie, że należy już odpuścić, że kot się nie znajdzie i powinnam przestać o nim myśleć. Dziś kręcili z niedowierzaniem głowami i mówili, że udowodniłam, że jeśli naprawdę dąży siędo celu, to się go osiągnie, choćby był, jak znalezienie igły w stogu siana. Bo tym jest w istocie znalezienie zagubionego zwierzęcia. Cieszę się, że epopeja Racucha już się zakończyła. Jeszcze chwila i mógł jej nie przeżyć. Dzięki Waszemu wsparciu i dopingowi, dzięki sile od Iwonami, dzięki ludziom, którzy bezinteresownie zaangażowali się w tę historię, a było ich niesłychanie dużo, dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jak dużo, i dzięki dziewczynom, które go przygarnęły, dzięki Uli, która przyjechała na chwilę z Katowic, by spotkać Racucha na ulicy, i Marcie, która wypatrzyła zdjęcie w internecie, wszystko to było możliwe. A! I nie wiem, jak zmienić tytuł wątku - chętnie bym to zrobiła
magicmada pisze:Ada5 pisze:Wybaczcie chaos w mojej wypowiedzi, ale ciągle nie mogę uwierzyć, że to wszystko prawda. Racuch jest wychudzony, ale nie stało mu się nic poważnego. Byłam dziś z nim u weta - jest trochę przeziębiony, ale to nic poważnego. Dostałam leki na wzmocnienie, ma się grzać, a ja mam obserwować, czy coś złego się nie dzieje. Zeszła z niego adrenalina, padł. Dostaje jedzenie w małych porcjach, za to często. Jest ciągle wystraszony i smutny, jakby nie mógł otrząsnąć się z tego, co mu się przydarzyło, i uwierzyć, że to już koniec. Ja też nie mogę w to uwierzyć. Koniec nerwów, niepokoju, wyobrażania sobie najgorszego, wyobrażania sobie, co mogło się stać, jeśli nie stało się najgorsze. Biegania po nocy, czatowania na koty, wypatrywania, czy gdzieś w krzakach może czai się Racuch. A najgorsze w tym było ciągłe zmaganie się z nadzieją i jej brakiem, z wiarą, że jest w pobliżu, że może tuż tuż, i chwilami kompletnego upadku, gdy miałam poczucie, że wszystko, co robię, nie ma sensu. Po miesiącu zupełnej ciszy sprawy potoczyły się błyskawicznie. Aby koniec był możliwy, musiał nastąpić splot różnych przypadków, które razem dały sukces. Moi znajomi, którzy słuchali opowieści o poszukiwaniach Racucha, od pewnego czasu uważali, że popadam w przesadę, mówiąc oględnie, że należy już odpuścić, że kot się nie znajdzie i powinnam przestać o nim myśleć. Dziś kręcili z niedowierzaniem głowami i mówili, że udowodniłam, że jeśli naprawdę dąży siędo celu, to się go osiągnie, choćby był, jak znalezienie igły w stogu siana. Bo tym jest w istocie znalezienie zagubionego zwierzęcia. Cieszę się, że epopeja Racucha już się zakończyła. Jeszcze chwila i mógł jej nie przeżyć. Dzięki Waszemu wsparciu i dopingowi, dzięki sile od Iwonami, dzięki ludziom, którzy bezinteresownie zaangażowali się w tę historię, a było ich niesłychanie dużo, dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jak dużo, i dzięki dziewczynom, które go przygarnęły, dzięki Uli, która przyjechała na chwilę z Katowic, by spotkać Racucha na ulicy, i Marcie, która wypatrzyła zdjęcie w internecie, wszystko to było możliwe. A! I nie wiem, jak zmienić tytuł wątku - chętnie bym to zrobiła
Pamiętam to jak dziś, przeżywałam podobne stany. Bardzo się cieszę z odnalezienia Racucha. Ile on kilometrów przewędrował?
poczekaj poczekajIwonami pisze:Maleńki. Taki bezbronny na tym zdjęciu. I widać, że taki do zakochania.![]()
Moja to brzydula. Pospolity burasek z urwanym uchem. Ale kocham ją całym sercem. Boleję tylko nad tym, że jeszcze nigdy jej nie pogłaskałam, nie przytuliłam.![]()
Chodzi za mną, wodzi zakochanymi oczami, albo mi się wydaje, że są zakochane, ale gdy tylko wyciągnę rękę w jej kierunku - ucieka.
Mój happy end jest już trochę inny. Żeby Ogrynia ze mną spała, to już nierealne marzenie......
Batka pisze:poczekaj poczekajIwonami pisze:Maleńki. Taki bezbronny na tym zdjęciu. I widać, że taki do zakochania.![]()
Moja to brzydula. Pospolity burasek z urwanym uchem. Ale kocham ją całym sercem. Boleję tylko nad tym, że jeszcze nigdy jej nie pogłaskałam, nie przytuliłam.![]()
Chodzi za mną, wodzi zakochanymi oczami, albo mi się wydaje, że są zakochane, ale gdy tylko wyciągnę rękę w jej kierunku - ucieka.
Mój happy end jest już trochę inny. Żeby Ogrynia ze mną spała, to już nierealne marzenie......
moja Kondi po 8 latach bycia dzika dzika
(widywałam ją pod łóżkiem i przy miskach)
od kilku tygodni, jak leżę w łóżku dość długo przychodzi i pozwala się pogłaskać,
ale nie wolno patrzeć na nią wtedy
i zdarza się się położy się w nogach
Cuda się zdarzają.....
Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot] i 152 gości