Serdecznie współczuję, podczytywałam wątek, wiem co to za ból i jaka to wstrętna choroba, nie dająca nadziei. Mój kocio też był dobrze zaopiekowany, odkarmiony, wygłaskany i niestety

Mam wyrzuty sumienia, ponieważ problemy zaczęły się od naszego wyjazdu wakacyjnego, kiedy Wicuś został na 10 dni z moją mamą, która zresztą z nami mieszka, lubi koty i bardzo lubiła Wicka z wzajemnością. Jednak to ja byłam jego "mamą" od spania, karmienia, ugniatania, głaskania. Kiedy wyjechaliśmy, schował się na dwa dni za kanapę i nie chciał wyjść, jeść. Po naszym powrocie na początku sierpnia niby ok, ale zaczął chudnąć i mizernieć. Odszedł 13 września, czyli po niespełna dwóch miesiącach od wystąpienia silnego stresu związanego z naszym chwilowym rozstaniem. Dlatego mam wyrzuty sumienia. Bardzo go kochałam, znalazłam na ulicy, mieszkał z nami dwa lata, miał tylko pięć lat. Bardzo tęsknię.