Cholerny Antek. Można powiedzieć, że nareszcie udaje mi się przemycić mu w żarciu antybiotyk. Bo początkowo omijał skutecznie nafaszerowane kawałki. Głupi kot, nie rozumie, że to dla jego dobra.
Nocki mijają spokojnie. ale gdy wstanę, natychmiast rozpoczyna koncert: wypuść mnie, wypuść! Biedulek
Przypominają mi się Fordziki, z tego samego podwórka, też łapane jako dzikusy. Po jednym dniu były obsługiwalne, do końca leczenia oswoiły się na tyle, że poszły do adopcji. A tego drania chyba się nie odważę chwycić nigdy. Rzuca się na rękę gdy wstawiam mu miskę z jedzeniem. I zastanawiam się, czy mam taki dobry refleks, czy po prostu on chce mnie tylko postraszyć, ale nie zjeść. Bo jak na razie, ręce mam całe. No, prawie całe, jest po pierwszym dniu trochę wzorków

Byłam wczoraj u weta. I spotkały się nasze ręce przy podawaniu recepty. Obie podobnie podrapane
