kfiatek 1983 pisze:MariaD, gdzie ja napisałam, że mi opinia sędziego coś da odnośnie moich planów hodowlanych? Napisałam, że chyba warto żeby hodowca, który poza kilkoma sztukami na żywo więcej kotów nie widział spotkał się twarzą w twarz z większą ilością kotów i jakąkolwiek oceną. Może nawet uda mu się przy okazji przeczytać standard. Nie ma się co oszukiwać - takich co nie przeczytali nawet standardu, a mają za sobą sporo miotów też trochę jest.
A to, że sędzia nie oceni wartości hodowlanej danego kota jest chyba dla wszystkich oczywiste. Przy takich zasadach licencji każdy kot ją zdobędzie więc gdzie jest problem.
To dość (przepraszam) naiwne podejście. Obejrzy i co? Zmądrzeje od 2 wystaw? Będzie wiedział jak dobierać koty do rozrodu? Wykastruje to co ma, bo zobaczył lepsze?
No, to ja powinnam wyciachać moje kocice dawno temu, bo widziałam na wystawach koty lepsze od nich. I nadal widuję.

Standard trzeba czytać z bardzo dobrym kotem "w ręku" i pokazywać jak się ma ten schematyczny opis do rzeczywistości. Opisać co jak ma wyglądać. Poszukać w necie idealnych uszu, brody, czoła, bo u jednego kota tego się nie znajdzie. Tego żadna wystawa nie pokaże, nie nauczy.
A często hodowca widząc gorsze "pasztety" stwierdzi: "mój nie taki zły, są gorsze" i będzie zadowolony i dalej nic nie wyniesie.
I jak już mowa o standardzie to przy persach mamy "short nose" a przy devon rexach "very short nose". Trzymać się standardu czy hodować "po swojemu"?
Gdzie jest problem? W bzdurnym przepisie podpartym bzdurnym wytłumaczeniem "dla dobra rasy". Nie. To jest jedynie dla zwiększenia frekwencji na wystawach. I większej kasy dla klubów.
Kluby maja komisje hodowlane. Co one robią rejestrując każdego kota każdej osobie jak leci? Gdzie ich rola jako edukatorów, mentorów? Po co w ogóle oni tam są?