Biedne te koty...

Mela jest po zabiegu usunięcia podejrzanego guza, razem z listwą mleczną. Miała być od razu sterylizowana, ale zdaniem chirurga u niej problem prawdopodobnie nie polega na tym, że jej nie wycięto, tylko, że wycięto tylko jajniki - i kawałek jajnika jej gdzieś został. Stwierdził, że nie ma co teraz ryzykować otwierania jej i grzebania w poszukiwaniu kawałka zagubionego jajnika - jak nabierze kondycji i będzie wiadomo, jak znosi narkozę, to się to zrobi w przyszłości.
Zabieg zniosła dobrze, wszytko ładnie się zagoiło, szwy ma już zdjęte. Czekam na wyniki z histopatologii.
Mela jest teraz małym, pewnym siebie łobuzem, i do tego jest strasznie nachalna.

Np. wchodzi na oparcie krzesła, siada opierając się łapami o ramię albo o głowę, i tak sobie siedzi, gapiąc się, co człowiek robi. W nocy oczywiście pcha się do łóżka. Chodzi za człowiekiem jak piesek i drze japę, jak się na nią nie zwraca uwagi.
Nadal wygląda paskudnie, ale przynajmniej nabrała ciałka. Chociaż i tak jest malutka (3,15 kg).

I jest wielką fanką Hemingwaya. Wyglądają razem prześmiesznie, wielki kocur i taka mała pchełka.

