
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Ada5 pisze:Basiai! NIE PODDAWAJ SIĘ!!! Byłam dziś u jasnowidza, którego poleciła IwonamiWidzę, że jesteś spoza Warszawy - możesz skontaktować się z nim mailowo. Ja dostałam takiego kopa, że lecę jutro z samego rana w miejsce, które wskazał. Bardzo prawdopodobne, chociaż sama bym tam nie poszła. Powiedział, że Racuch żyje, ma się całkiem dobrze i nikt go nie wziął. Jest dość bojaźliwy i nie da się złapać obcemu. I tak jest, wiedziałam to zawsze, nawet jak mi mówili, że ktoś go pewnie zabrał. Jest do mnie przywiązany i nie szuka sobie nowego domu. Zgubił się tylko w wielkim świecie. Jest jakiś kilometr od domu. Tak się cieszę, bo miałam wrażenie, że to szukanie na oślep. Wydawało mi się, że moje poszukiwania mogą odbywać się wszędzie, a Racuch może być zupełnie gdzie indziej. Wychodziłam z domu, rozglądałam się i pytałam sama siebie, w którą stronę powinnam pójść. I biegałam w miejsca, które mnie wydawały się logiczne. Tymczasem zamiast skręcić w prawo i kierować się w stronę domu, trzeba było skręcić w lewo. Bo wczoraj w nocy byłam na ulicy, którą wskazał jasnowidz, tylko skręciłam z powrotem za wcześnie. Dziewczyny, wiem, że wpadałam już nie raz w euforię, a potem zaliczałam kolejny dół, ale teraz czuję, że mam jakąś ramę, w której mogę się poruszać. Oczywiście, pan uprzedzał, że nie ma pewności co do trafności jego przewidywań, ale to jest bardzo prawdopodobne. Najbardziej bałam się, że powie, że Racuchowi coś się stało. Wyobrażałam sobie najgorsze rzeczy. A teraz wiem, że jest i liczy, że go znajdę. Basiai, ja poza Racuchem mam psa i trzy inne koty. Mogłabym machnąć ręką, bo przecież mam dom pełen zwierząt. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie brałabym pełnej odpowiedzialności za swoje zwierzę. Przecież to stworzenie, które czuje i które nam zaufało. Nie możemy tak po prostu pozwolić, by resztę życia spędziły na ulicy.
Basiai pisze:Ada5 pisze:Basiai! NIE PODDAWAJ SIĘ!!! Byłam dziś u jasnowidza, którego poleciła IwonamiWidzę, że jesteś spoza Warszawy - możesz skontaktować się z nim mailowo. Ja dostałam takiego kopa, że lecę jutro z samego rana w miejsce, które wskazał. Bardzo prawdopodobne, chociaż sama bym tam nie poszła. Powiedział, że Racuch żyje, ma się całkiem dobrze i nikt go nie wziął. Jest dość bojaźliwy i nie da się złapać obcemu. I tak jest, wiedziałam to zawsze, nawet jak mi mówili, że ktoś go pewnie zabrał. Jest do mnie przywiązany i nie szuka sobie nowego domu. Zgubił się tylko w wielkim świecie. Jest jakiś kilometr od domu. Tak się cieszę, bo miałam wrażenie, że to szukanie na oślep. Wydawało mi się, że moje poszukiwania mogą odbywać się wszędzie, a Racuch może być zupełnie gdzie indziej. Wychodziłam z domu, rozglądałam się i pytałam sama siebie, w którą stronę powinnam pójść. I biegałam w miejsca, które mnie wydawały się logiczne. Tymczasem zamiast skręcić w prawo i kierować się w stronę domu, trzeba było skręcić w lewo. Bo wczoraj w nocy byłam na ulicy, którą wskazał jasnowidz, tylko skręciłam z powrotem za wcześnie. Dziewczyny, wiem, że wpadałam już nie raz w euforię, a potem zaliczałam kolejny dół, ale teraz czuję, że mam jakąś ramę, w której mogę się poruszać. Oczywiście, pan uprzedzał, że nie ma pewności co do trafności jego przewidywań, ale to jest bardzo prawdopodobne. Najbardziej bałam się, że powie, że Racuchowi coś się stało. Wyobrażałam sobie najgorsze rzeczy. A teraz wiem, że jest i liczy, że go znajdę. Basiai, ja poza Racuchem mam psa i trzy inne koty. Mogłabym machnąć ręką, bo przecież mam dom pełen zwierząt. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie brałabym pełnej odpowiedzialności za swoje zwierzę. Przecież to stworzenie, które czuje i które nam zaufało. Nie możemy tak po prostu pozwolić, by resztę życia spędziły na ulicy.
Dzięki, też będę korzystać z pomocy jasnowidza. wczoraj wysłałam maila. Czekam na odpowiedź.
Mam pewien trop.Na pobliskich ogródkach działkowych w środę widziałam bardzo podobnego kota, w czwartek i piątek nic. Dzisiaj mignął mi w oddali. Byłam pewna, że jak spotkam moją kotkę to ona na moje wołanie zareaguje i przybiegnie do mnie / tak jej się zdarzało/. Z jednej strony chcę wierzyć że to ona ale z drugiej strony skoro przede mną ucieka to może nie ona. Jak sprawdzić co to za kot jak nie da do siebie podejść? Jeżeli to ona to jak ją złapię? Matko z córką tyle pytań, żadne bez odpowiedzi. A ja jeszcze muszę wyjechać na kilka dni.
Udanych poszukiwać. Może ta niedziela będzie dla Was. Mocno Ci kibicuję!!!
Ada5 pisze:Nie wiem, czy popadam w paranoję, ale naprawdę wierzę, że go znajdę!
Cindy pisze:I w taki miedzy innymi sposob powstaje problem bezdomnych kotow. Dzieki tym osobom, ktore sa zdania, ze koty powinny byc wychodzace. Kot wraca do domu 200 razy a 201 nie wroci - trzeba miec tylko nieco wyobrazni i poczytac chociazby to forum, zeby pojac jakie niebezpieczenstwa czekaja na wychodzace koty. Czy trudno sie dziwic, ze jest tyle bezdomnych zwierzat? Nie zawsze sa to koty wyrzucone przez wlasciciela - niekiedy sa to wlasnie koty wychodzace, ktore z jakichs przyczyn nie wrocily do domu o czym swiadczy fakt, ze wsrod bezdomniakow zdarzaja sie totalne miziaki, ufne do ludzi - bo mialy kiedys dom - i takich zal najbardziej
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Tundra i 63 gości