koteczekanusi pisze:violet pisze:tak, trzeba mieć zdrowie do naszej służby zdrowia
A, to wiadomo. Dlatego ja nie choruję - wykończyłoby mnie to.
A jak się ma Milady?
To samo mówiłam... do listopada 2014. Nie zostawiono mi wyboru.
Mila trzyma się choć nadal się smarcze. Woda jej leci z nosia . Ale już nie dusi się. Wróciła też ostrożność i pewna doza nieśmiałości do nas. Ale je, kuwetkuje, pcha się na jedzenie. Jednak jej brakuje dawnego apetytu. Sierść zrobiła się ponownie ładna.
Bardzo ładnie współpracowała z nami podczas choroby. Jako jedyna nie jadła , wymagała kroplówek i sztucznego karmienia. Z podawaniem leków i zastrzyków też było ok. Chyba wiedziała ,że to dla jej dobra to wszystko. Wystrachała nas oboje łasząc się do ręki i prosząc o głaski. Mruczała jak najęta. Teraz wraca do normy. Mam nadzieję ,że wraca bo jej wielki brzuś niepokoi mnie i tak.
Koty śpią .Ja też śpię. Raczej podejmuję próby spania.
Ludzie dzwonią o koty i każdy spełnia warunki adopcji. To znaczy ,że ... nie otwiera okien i balkonu

. Lub ,jak ostatnia chętna, trzyma kota tylko w jednym pomieszczeniu. Na rozległą chatę kot wstępu nie ma. Nie byłam i nie jestem zachęcająca . Do tej pory nic na maila nie przyszło bym mogła uziemić umową adopcyjną i ankietą.
I pokazał się dawno nie widziany typ chętnego na kota ale nie chętnego umowie. Pytam takiego chętnisia po co do mnie dzwoni ? Jest wsio opisane i niech zacznie czytać tekst uważnie zanim numer wykręci.
Po wczorajszym międleniu u weta ludzkiego mam zły humor i spore boleści. Błogie polegiwanie, poruszanie się ostrożne po domku zmyliło moje odczucie bólu. Wyprowadził mnie doktorek z błędu oświadczając bym nie cieszyła się za bardzo bo dobrze nie jest. A boleśnie się o tym przekonałam jak kazał mi wykonywac figury

różniste u siebie w gabinecie. Tak, tak u ortopedy byłam.

Gdyby ktoś miał wątpliwości. A jeszcze boleśniej to do mnie dotarło jakam mało sprawna jak prześwietlenie na leżaka należało zrobić. Płasko i boczkiem. A to już cyrkowa fanaberia.