Thorkatt pisze:A to nic śmiesznego![]()
mam inną śmieszną historyjkę.
W niedzielę byłam z TŻ na Poligonie Kabaretowym w klubie Firlej, wiec w trakcie przerw TŻ piwo sobie kupował. Myśleliśmy, że jakieś 1,5 godz. będzie, a trwało 3( tak jak promocje z garnkami). Pod koniec TŻ chciał czymś zakąsić, bo już głodny zaczynał być i pyta, czy czegoś do jedzenia nie mam w plecaku. Grzebie po ciemku, wyczuwam torebeczkę zamkniętą, macam - chyba rodzynki w czekoladzie ( ciekawe od kiedy tam sa, ale po ciemku nie widać przecież daty ważności
). Otworzyć się nie dają, macam nożyczki, ciach - podaje a tu -- aromat suchej Sanabelle
to była próbka dla działkowców tak a wszelki przypadek
Boskie. Mnie się zdarzało wozić przysmaczki mocno pachnące - tak z zapomnienia. Bywa też, że jeżdżę czasami z zabawkami - ktoś mi je chowa, chyba w ramach miłości. I nagle w robocie, na oczach wszystkich, wypada mi z torby pomemłany pluszowy szczur.