Babcia mojej Kotori mimo bycia w połowie persem a w połowie birmańskim z racji wychowywania jej przez psa jest pso-kotem.

.
Wersja była prawidłowa, co bardzo mnie ucieszyło. I inaczej to było zagrane, Stworzenie było bardziej (nazwijmy to tak) dorosłe. Obie interpretacje podobały mi się, choć ta J. L. Millera bardziej była raniąca, mniej świadoma konsekwencji swych czynów.
Edit: przedłużam zapisy na herbaty/kawy/syropy ze smacznejherbaty.pl do niedzieli rano. Jestem totalnie nietomna, więc wolę nie ryzykować klikania dzisiaj.
Koty zaczynają jakby pokasływać, więc akcja Kłaczek pójdzie. I na spacerze (w nocy) prawie zgubiłam Toperka - nie wzięłam smyczy bo konieczny był szybki desant i w pewnym momencie poszłam ścieżką te 5 kroków, obracam się a psa niet. Oprzytomniałam na tyle, że podniosłam spuszczoną głowę i zobaczyłam go te 5 kroków w tył - zamiast iść za mną wlazł na trawnik i też już mnie szukał. Na ziemi mnie szukał. W sensie wąchając i co jakiś czas się rozglądając. Wróciłam, pogłaskałam, poszliśmy do domu.