Cicho, bo zimno, brrrr... Ale zdaje się, że bociany, które będą u nas w połowie marca już lecą, czyli idzie ku dobremu. Sąsiad wprawdzie w ogrodzie obok się nie pojawił, ale dzisiaj z małżonką po ulicy taki wózek ogrodowy pchali i on był w kaloszach
Powiem tak - ja to się już boję pisać cokolwiek. A to się w łeb dostanie, a to przy innej okazji na innym wątku też ktoś coś nagle zalinkuje, bo mu się przypomni albo odgrzebie, tak się jakoś dziwnie na forum porobiło

No tak po ostatnich wątkach na KŁ podnoszę łapę nad klawiaturą, żeby coś kliknąć, a ona w powietrzu zostaje, strach się bać
U nas bez zmian. Cosia nawiewa permanentnie, ja tego nerwowo nie znoszę dobrze, za zimno żeby dziury w ogrodzie łatać, a i zdrówko moje szwankuje, nic ciężkiego nie mogę robić na razie, tak do dwóch kilo podnosić chwilowo mi wolno, ale i tak żwirek tacham, no przecież po łopatce nie będę z samochodu wygrzebywać.
Mić jak Mić - bez zmian, na oko dobrze, co w środku nie wiem

Pije dużo i to mnie cieszy, dziennie spokojnie szklankę mleka z wodą, lubi mleko i może duuuużo. To zamiast kroplówki raz w tygodniu, nawet żebym chciała, nosić nie mogę. Je za trzy koty.
Balbusia wielka i ciężka, Czitunia 3-go marca skończy 12 lat, dużo śpi, ona zimna nie lubi i czeka na wiosnę. Albo na ptaszki za oknem w kuchni. Tam jest karmik i rozsypane ziarenka i ona myśli, że wróble i sikorki przylecą, gdy tak patrolowo siedzi. A one nie durne. Czasem któryś się z głodu zapędzi na sekundę, ale jak zobaczy potwora za szybą, to w popłochu odlatuje i jeszcze po drodze w powietrzu innych uprzedza.
Przypomniało mi się. W moim rodzinnym domu był kocur, wielki, niekastrowany, zawadiaka i postrach całej dzielnicy. Rodzice mieszkali na pierwszym piętrze willi, za oknem w kuchni był karmik. Kocur wychodził przez to okno i czekał na ptaki w karmiku, wielki, ciężki, poskładane w sobie kocisko, tylko ogon wisiał, bo się nie mieścił....
Ale ponieważ doczekać się nie mógł, rodzice wymyślili inny patent, żeby mógł w końcu te ptaki obserwować. Dużo ptaków!
Okno w kuchni od strony mieszkania zostało zaklejone arkuszem szarego papieru, a w nim wycięte dziurki na wysokości oczu Maćka.
Siedział na parapecie całymi dniami
I tyle bieżących wieści i wspomnień przy okazji. A, dzisiaj było nowe danie : skrzydełko kurczaka surowe rozbite tłuczkiem prawie na miazgę. Z kosteczkami. I szpikiem I krwią. Pyszszszne
