Sików nadal niet.
Byłam dziś z Całką u weterynarza, została osłuchana, obadana i zrobiono jej rtg płuc - wszystko na okoliczność zbliżającej się operacji. Całka jest okejos (tylko oczy nadal do leczenia), płuca czyste - ucieszyło mnie to bardzo, bo kilka lat temu jedna trzecia była nieczynna, zwapnienia, blizny i takie tam. Werdykt - 18 marca Całka idzie pod nóż. Skończą się rujki i niebezpieczeństwo kocierzyństwa
Koty mi kichają jak armaty (wczoraj w nocy Szczurek obudził TŻ-a swoim kichaniem), interferon nie zadziałał, rozważamy inne opcje podniesienia odporności. Niestety - wszystkie bardzo kosztowne
Jutro zaczynamy odrobaczanie panakurem. Myszę też (ryzyk-fizyk

trochę sie boję, ale mus to mus).
Opowiedziałam wetce o sikach. Brunatny kolor może wskazywać albo na krwawienie w pęcherzu, z tym, że w sikach to była "stara" krew (nie krwiomocz, bo wtedy byłaby żywa czerwień), albo żółtaczka

Bez znalezienia sprawcy i badań moczu owszem niczego się nie zdziała, więc będę próbować przechytrzyć koty, co wcale nie jest takie proste
Młodego czeka kuracja metronidazolem bo mu wali z pyska tak, że aż Misiek śmierdzi (po tym jak Młody go wylizuje). Owszem nie ma gwarancji, że pomoże... I jeszcze muszę mu smarować łapy, bo poduszeczki mu pękają. Ale mnie będzie kochał
A za jakiś czas Mysza jedzie na kontrolne badanie krwi, bo coś mi się średnio podoba... Ale o tym kiedy indziej napiszę.