Jessi74 my się znamy poprzez Beatę właśnie

a odpowiadając innym- latem nie widziałam tylu kotów, co zimą, latem pojawiały się 3, a teraz jest 11, większość przeze mnie wysterylizowana, ale coś jednak do zrobienia zostało; jest tak: latem zasuwam w pracy bardzo daleko stąd, a dziadki dokarmiające od lat patrzą na rozmnażanie i śmierć kolejnych pokoleń, działam od roku, robię za wroga publicznego nr 11, że niby łapię koty do wietnamskich restauracji, więc nie dobijajcie mnie i wy; pomieszczenie mam nie za ciepłe, w sam raz; ech wy.....i tak nie odpuszczę, bo lepiej robić coś niż nic, w tym się chyba zgadzamy;
Edycja 21:13
Acha, jeszcze pytanko, dorosły wolno żyjący kocur od dawna chodził z łzawiącym oczkiem, obłaskawiłam go, w międzyczasie dołączyło się drugie oczko i katar, więc podaję doxycyclinum, udaje się przemycić w dobrym jedzeniu, ale to już piąty dzień, a wyraźnej poprawy nie widać, dzisiaj na chwilę go przytrzymałam, jest duży bunt, nie jesteśmy jeszcze na tym etapie znajomości i nie wiem, czy narazie cierpliwie czekać, czy próbować łapać i jechać na długodziałający zastrzyk, bo sama nie podam mu, ale domu kot nie ma, i tak musi wracać na działki....nie wiem, co się wtedy robi, czy może za jakiś czas przestawić się na inny lek, ale czy go nie osłabię za bardzo?